Karolina Moroz jest stypendystką prezydenta Świdnicy w dziedzinie kultury. W Świdnicy mieszka od kilku lat. – Od momentu przyjazdu próbowałam określić się wobec tego, nowego w moim życiu, miejsca – mówi autorka wywiadów z obcokrajowcami, mieszkającymi w Świdnicy, które co sobotę będą publikowane w Magazynie Świdnica24.pl.
Na skróty po Świdnicy
Wywiad z Adrianem ze Szwajcarii
– W jakich okolicznościach znalazłeś się w Świdnicy?
Pracowałem osiem lat dla Electroluxa w Szwajcarii i właśnie skończyłem moje studia. Electrolux budował trzy nowe fabryki w Polsce i przez to poszukiwano wielu ludzi, którzy otworzą fabryki i przeniosą wiedzę, procesy, itd.
– Czy możesz porównać warunki pracy w Szwajcarii i Polsce?
Warunki pracy są bardzo różne. Na przykład duże różnice widać w organizacji systemu emerytalnego. W Polsce wszystko jest ustalone przez rząd, a pieniądze są przenoszone z jednej kasy do drugiej. My mamy 3 filary: jeden jest odpowiednikiem ZUSu, na który każdy wpłaca, drugi filar to firmy, które albo mają własne fundusze, albo inwestują, ale te pieniądze są w ogóle osobne. Jeśli w Szwajcarii przejdziesz na emeryturę, dużą część pieniędzy dostaniesz właśnie z tego funduszu. Trzeci filar to są twoje własne oszczędności. Ale w porównaniu tych dwóch systemów: polskiego i szwajcarskiego, różnica jest bardzo duża.
– A jaka jest w Polsce atmosfera w pracy?
Polacy lubią być ważni i pokazać, że mają wyższe stanowisko. Bardzo dobrze było to widoczne w fabryce, ale też prywatnie. U nas nie ma tak mocno zaznaczonej hierarchii – nie jest istotne, czy pracujesz w fabryce czy w biurze. Nie jest to tylko moje subiektywne odczucie, ale ten podział w Polsce widać również w wynagrodzeniu. Gdy na przykład w Szwajcarii są święta, spotykamy się wszyscy bez względu na zajmowane stanowisko, jest wspólna impreza. Tutaj dyrektor zaprasza zarząd i to tyle. W Szwajcarii możesz swobodnie krytykować pomysły innych, (nie mówię tu o krytyce personalnej). Gdy w Polsce próbowałem rozmawiać w ten sposób, moi polscy współpracownicy odbierali to bardzo osobiście i po prostu obrażali się i nie chcieli ze mną rozmawiać.
-To, czym zajmowałeś się w Electroluxie, jest bardzo skomplikowane? Czy możesz choć trochę opowiedzieć o swoich obowiązkach?
Zajmuję się finansami, a to wymaga precyzji i organizacji. W mojej profesji wszystko musi być wykonane bardzo dokładnie. Generalnie jestem bardzo zorganizowany w życiu. Moja dziewczyna nie wie, gdzie są jej rzeczy, a ja zawsze wiem, gdzie mam swoje.
– Skoro jesteś bardzo dobrze zorganizowanym Szwajcarem, powiedz mi, czy w Szwajcarii mówicie o jakimś narodzie, że jest tak zorganizowany i tak precyzyjny jak wy?
Powiedziałbym: Japonia – Japończycy często działają razem i są bardzo dobrze zorganizowani jako grupa.
-A Niemcy?
My mamy duże problemy z Niemcami. Czytałem kiedyś, że jesteśmy tak bardzo podobni do Niemców, że nam przeszkadza to, jacy oni są. Myślę, że to prawda. Ale jak na przykład porównujemy siebie z Włochami, to oni są o wiele mniej zorganizowani niż my. Polacy w organizacji i precyzji są pomiędzy Włochami a Niemcami. Może nie tak zorganizowani jak Niemcy, ale kombinują tak, jak Włosi.
– Twoje pierwsze wrażenie po przyjeździe do miasta?
Hmm, to było trochę dziwne. W marcu 2006 było bardzo zimno, a ja przyjechałem bezpośrednio na plac budowy na Zawiszowie. Patrzyłem w kierunku miasta i widziałem te bloki z daleka i trochę to wszystko wydało mi się jak w Rosji. Chociaż nigdy nie byłem w Rosji, ale takie miałem wrażenie, patrząc na te bloki.
– A Twoje drugie wrażenie, gdy już trochę poznałeś miasto?
Mieszkałem na Westerplatte z dwoma kolegami i zawsze miałem trudność, żeby nie zgubić się w drodze z domu do pracy. Wydawało mi się, że wszystko jest chaotyczne, bo ja lubię miasta, które są zorganizowane. Do dzisiaj nie umiem jeździć na skróty po Świdnicy.
– Jak się nazywa miasto, z którego pochodzisz?
Glarus, ale urodziłem się w Riedern. W Szwajcarii mamy podział na kantony i kanton również nazywa się Glarus. W całym kantonie jest 40000 mieszkańców, więc jest mniej mieszkańców niż w Świdnicy. W Glarus mieszka 6000 osób. Całe miasto kiedyś spłonęło, a potem wszystko zostało odbudowane według precyzyjnego planu. Ulice przecinają się pod kątem prostym, jest też centrum z ratuszem i sądem. Te skomplikowane ulice w Świdnicy nie są przeszkodą, ale na początku było trudno się w nich zorientować.
– Gdybyś miał zareklamować Glarus, jak byś mnie zachęcił do przyjazdu?
Może architektura nie jest imponująca, ale mamy dużo natury i góry dookoła.
– Z czym Polacy kojarzą Szwajcarię i czy słusznie?
Banki, góry, czekolada, że jest strasznie drogo, z kredytami we frankach i mówią, że malujemy trawę na zielono. Większość to chyba prawda, poza tą malowaną na zielono trawą.
– Czy polecasz kredyt we frankach?
To jest bardziej techniczne pytanie, bo są takie instrumenty, że można od razu kupić ubezpieczenie tego kredytu i wtedy może bym polecał. Ale jeśli masz kredyt na wiele lat, to jest dosyć ryzykowne. Frank gdy jest tylko jakiś kryzys, od razu drożeje. To zawsze jest tak, zawsze było i zawsze będzie. Wszyscy sąsiedzi mają do mnie pretensje i pytają, kiedy frank przestanie drożeć?
– O co chodzi z tą trawą malowaną na zielono?
Po prostu Szwajcaria jest dosyć mała, a dodatkowo 60% powierzchni zajmują góry. To znaczy, że ten teren trzeba precyzyjnie wykorzystać. Ta trawa dotyczy aspektu estetycznego, dbania o swój kraj.
– Kusi mnie, żeby zapytać eksperta: jeśli czekolada, to jaka?
Bardzo dobra jest czekolada z mojego regionu: Confiseur Läderach. Ta czekolada jest bardzo świeża i ma doskonały smak. Jest bardzo droga, ale ma niesamowita. Ludzie myślą, że ta fioletowa krowa Milka jest ze Szwajcarii, ale to jest Niemka. Milka to niemiecka czekolada.
– Czego brakowało Ci w Świdnicy, a co przeniósłbyś do miejsca, w którym mieszkałeś?
Na pewno brakowało mi gór i jezior, ale też równości między ludźmi. Zachody słońca są super w Świdnicy, bo jest tak płasko i przez to zachody słońca wyglądają zupełnie inaczej niż w mojej miejscowości. Poza tym lubię polskie jedzenie i latem atmosferę na targu.
– Jakie polskie potrawy lubisz?
Z zup: barszcz, żurek, pomidorówkę. Schabowe, gołąbki, pierogi, zraziki.
– Czy umiesz przyrządzić jakąś polską potrawę?
Potrafiłbym. Może nie tak dobrze jak mama mojej dziewczyny, ale umiałbym przygotować.
– Najbardziej szwajcarskie miejsce w Świdnicy?
Na pewno nie Tesco… nic takiego nie przechodzi mi do głowy. Polska to Polska a Szwajcaria to Szwajcaria.
– Co łączy, a co dzieli Szwajcarów i Polaków?
Łączy nas chyba to, że nie lubimy za bardzo Niemców. Polacy trochę mało dbają o okolicę w której mieszkają, dużo wyrzucają, remontują mieszkania, ale nie dbają za bardzo o to, co na zewnątrz.
– Czy uczysz się polskiego i jak Ci idzie nauka?
Uczyłem się i myślę że tak źle mi nie wyszło. Chociaż chodziłem na piłkę nożną i tam czasami używane jest tylko jedno słowo, wtedy jest mi trudno wszystko załapać.
– Czy są takie polskie słowa, które sprawiają Ci trudność?
Było trudno, szczególnie wasze: sz, ś, cz, ć. Wszystkie głoski brzmiały tak samo. Teraz już się przyzwyczaiłem. Polski kojarzył mi się też trochę z francuskim, którego uczyłem się w szkole w Szwajcarii, bo macie podobne ą i ę. Jak już odróżniam te wszystkie głoski, to fajnie jest powiedzieć na przykład: „oczywiście”. Śmieszne są też idiomy, np.: „rzucę okiem”.
– Czy możesz porównać Świdnicę z innymi miastami w Polsce, które widziałeś?
Duże miasta jak Wrocław, Kraków, Lublin i Warszawa mają na pewno więcej atrakcji niż Świdnica, ale to chyba nie najważniejsze. W mniejszych miastach jest raczej ciszej i jeżeli mają dobrą połączenie komunikacyjne z większymi miastami, to wystarcza. W porównaniu z miastami o podobnej wielkości, Świdnica jest bardziej atrakcyjna. Myślę, że jest tak przez stare budynki i historię (ale potencjał niestety, nie jest używany). Np. czuję w Świdnicy bardziej, że jest jednolita, wszystkie części pasują do siebie. W Wałbrzychu albo w niektórych miastach na Śląsku czegoś takiego nie czuję. Ciekawym miastem (trochę większym), które widziałem w tym roku, jest Bielsko-Biała. Też ma duży potencjał przez stare budynki, ale tam chyba jest on bardziej wykorzystywany niż w Świdnicy.
– Czy masz jakiś pomysł, który spowodowałby większe wykorzystanie potencjału miasta?
Przebudowałbym inaczej Plac Świętej Małgorzaty. Zrobiłbym po prostu duży zielony skwer , lub park z kawiarniami, a cały ruch puściłbym nie przez miasto, ale poza miastem. Dodam jeszcze coś do tematu architektury: zauważyłem, że jak jesteś w Rynku, to wszystko z przodu jest pomalowane i odnowione, ale jak wejdzie się tylko jedna ulicę w głąb, to budynki wyglądają dużo gorzej. Stan dróg też nie jest najlepszy. Trzeba by też zwiększyć ten obszar miasta, który odwiedzają turyści.
– Wiem, że dużo podróżujesz, gdzie na skali atrakcyjnych miejsc umieściłbyś Świdnicę i dlaczego?
Świdnica trochę za mało oferuje do zwiedzania. Jest Rynek, Kościół Pokoju no i parę rzeczy blisko w regionie jak Krzyżowa, Osówka, Książ. Żeby żyć, mieć rodzinę, pracę, itd. jest całkiem fajnym miastem. Jest blisko Wrocławia i innych miast, niedaleko gór i jest też wiele natury dookoła Świdnicy.
– Czy masz swoje ulubione miejsca w Świdnicy?
Lubię się przyjść przez działki i parki, ale najbardziej podoba mi się jak się jedzie z Burkatowa do Świdnicy. Wtedy jesteś trochę wyżej i można zobaczyć miasto, fajny widok.
– Mówimy o gościnności Polaków – odczułeś coś takiego w Świdnicy?
Tak, na pewno. Jak się widzi Polaków na ulicy, to generalnie wyglądają dla mnie trochę smutno, ale jak się zna osoby i się spotka u kogoś, to Polacy są bardzo gościnni, weseli i mili.
– A jacy są Szwajcarzy w tej kwestii?
To zależy. Jeżeli Polacy mają gości, wszystko dla nich przygotowują i cały czas pytają, czy czegoś nie potrzeba. U nas jest na spokojnie, z dystansem. Mówi się wprost, a nie pyta, czy może jeszcze tego, a może tamtego. Pamiętam, jak zostałem tu na pierwsze Święta: w cztery dni zżarliśmy całe jedzenie. Ja już nie mogłem, źle się czułem. Wstajesz od stołu, idziesz spać i od rana znowu.
– Czy obcokrajowcy w Świdnicy utrzymują ze sobą kontakt?
Nie. Podczas mojego pobytu w Świdnicy spotkałem kilku obcokrajowców, ale byli raczej trochę dziwni. Zawsze wolę się spotkać z Polakami niż z Włochami, Amerykanami.
– Jakie trzy rady dałbyś obcokrajowcowi, który przyjechał do Świdnicy i zamierza tu zamieszkać?
Po pierwsze musisz bardzo uważać, jak rozmawiasz z ludźmi, bo za chwilę możesz nie mieć kolegów. Po drugie trzeba być bardzo elastycznym, bo to się wszędzie przydaje. No i na pewno znajomości są ważne.
– A jak zbudować znajomości?
Znajdź sobie dziewczynę, a jej rodzice na pewno ci pomogą, poza tym też mają znajomych. Mi pomogli załatwić bardzo dużo rzeczy. Jakieś kontakty na pewno się przydają.
– Możesz opowiedzieć jakieś zabawne historie w czasie pobytu w Świdnicy?
Było ich trochę i mógłbym chyba książkę napisać, ale jedną z najlepszych tutaj powiem. Przejechałem do Polski 18tego września 2006 roku. Nie znałem języka, nie znałem za dużo osób, no i tak sobie mieszkałem sam w mieszkaniu. Jednego dnia, chyba w grudniu 2006 roku przejechałem do domu, chciałem otworzyć drzwi, a tam była kartka i coś napisane po polsku. Przeczytałem karteczkę i zrozumiałem, że jakiś kolega będzie jutro o 17tej. Niestety nie było podpisu i nie wiedziałem, od kogo to jest. Cały wieczór myślałem, który kolega to mógłby być. W następnym dniu, to była jakiś sobota rano, znowu czytałem tę kartkę, bo jakoś mnie to bardzo interesowało, kto chce mnie odwiedzić. Dla pewności sprawdziłem w słowniku to słowo, które wydawało się, że to kolega, który mi odwiedzi. Na kartce było napisane „Kolęda będzie jutro o 17tej”.
Aha, i jeszcze jak to kiedyś opowiadałem rodzicom mojej dziewczyny, to mówiłem, że ja nie wiedziałem, że kolęda odwiedza ludzi w domu, bo ja jestem Ewangelistą i tego u nas nie ma. Mama mojej dziewczyny zapytała mnie wtedy „Którym Ewangelistą jesteś”?
– Skoro jesteś Ewangelikiem, czy Kościół Pokoju był dla Ciebie ważnym miejscem w Świdnicy?
Kościół Pokoju odwiedzam tylko, gdy ktoś do mnie przyjeżdża. Wiem, że mieliście pozwolenie od Szwedów, na wybudowanie tylko trzech takich kościołów bez gwoździ, bez dzwonnicy. Ciekawe są te dziury z kulami, które można zobaczyć. Za dużo nie wiem, o tej historii.
– Czy tęsknisz za Szwajcarią i czy mógłbyś zamieszkać na zawsze w Świdnicy?
Czasami tęsknię za górami i za tym, że w Szwajcarii wszystko jest tak fajnie poukładane. Żeby na zawsze w Świdnicy mieszkać, to trochę dużo czasu. Na razie wolałbym jeszcze trochę podróżować i mieszkać w innych miejscach na świecie. Ale kto wie, jak się trochę zestarzeję i założę rodzinę….
-Ostatnie pytanie: jak dobrze jeździsz na nartach? Proszę o bardzo precyzyjną odpowiedź
Może trochę niebezpiecznie, szybko.
-Dziękuję za rozmowę.
Karolina Moroz
Projekt zrealizowano dzięki wsparciu finansowemu Gminy Miasto Świdnica.