Stanisław Uss i jego 11-letni syn wciąż czekają na wyrok sądu po tragicznej śmierci dwóch najbliższych im kobiet. Matka i babcia chłopca zginęły 29 września 2010 roku. Zostały przygniecione przez samochód, gdy szły chodnikiem przy drodze krajowej nr 35 w Marcinowicach. Wyznaczoną na dzisiaj, szóstą już rozprawę, odwołano z powodu choroby sędziego.
– Nie mam już siły – rozkłada ręce Stanisław Uss. – Chcę tylko, by ta sprawa się wyjaśniła, a winni ponieśli karę.
Na szybki wyrok jednak się nie zanosi. Prokuratura o nieumyślne spowodowanie śmierci oskarżyła 32-letniego kierowcę z Ostroszowic, który feralnego dnia ciężarówką uderzył w samochód terenowy, a ten z kolei wpadł na Renatę Uss i jej matkę, wracające z przystanku autobusowego. Sąd powołał dodatkowego biegłego, bo kierowca TIR-a przekonywał, że kierująca suzuki nagle wjechała z drogi podporządkowanej, nie dając mu szans na manewr. Faktem jednak jest, że jechał z nadmierną prędkością, a pożyczona ciężarówka nie miała ważnych badań technicznych i tachografu. Piotr K. sam wsiadł za kierownicę bez uprawnień do kierowania takim samochodem.
Sąd nie wyznaczył terminu kolejnej rozprawy.