– Płakać mi się chce, kiedy patrzę na te pomazane ściany, na powyrywane kontakty, dewastowane na okrągło drzwi wejściowe – żali się lokatorka z I piętra. Wtóruje jej kilkanaście innych osób. Ten budynek miał być oazą dla niezamożnych, ale porządnych ludzi. – Słyszeliśmy takie obietnice, ale to były tylko słowa – mówi zgodnie większość lokatorów. Po otwarciu drzwi pierwsze bohomazy na ścianie brzmią jak ostrzeżenie – „Witaj w piekle ”.
Budynek z mieszkaniami socjalnymi dla 39 rodzin został oddany do użytku w 2007 roku. Kosztował 2,67 mln złotych, część – 890 tysięcy – pochodziło z Banku Gospodarstwa Krajowego. To była pierwsza z dwóch inwestycji tego typu w Świdnicy. – Oddając nowy blok socjalny do użytku chcemy rozwiązać problemy osób, posiadających wyroki eksmisyjne. Dotyczy to zarówno mieszkańców lokali komunalnych należących do miasta, spółdzielni mieszkaniowych, ale też innych właścicieli. Wybraliśmy osoby, które są w trudnej sytuacji materialnej i z tego powodu nie płaciły czynszu. Szansą na poprawę tej sytuacji są właśnie niskie czynsze, obowiązujące w lokalu socjalnym. Dodatkowo z listy potencjalnych mieszkańców wykluczyliśmy osoby, które dewastowały mienie bądź zakłócały porządek – mówił w 2007 roku Ireneusz Pałac, zastępca prezydenta Świdnicy (cytat z komunikatu opublikowanego na stronie UM z dnia 21.03.2007 roku).
– Od początku słyszeliśmy zapewnienia, że nie trafią tu ludzie, którzy zatruwają sąsiadom życie, którzy awanturują się i niszczą mieszkania, bo przecież miasto tyle wydało na ten budynek. I co z tego? Nic! Jest kilku lokatorów, u których wciąż są pijackie burdy, którzy nie dają spać po nocach – twierdzą mieszkańcy. – A proszę popatrzeć na naszą klatkę schodową, przecież ten dom ma zaledwie cztery lata! Pierwsze piętro jeszcze jakoś wygląda, ale drugie? Kiedyś tu były kwiaty, stolik do spotkań, dziś nie ma nic, wszystko zostało rozkradzione i zniszczone. A przecież tacy ludzie, którzy dewastują, mieli nie dostawać tu przydziałów.
Katarzyna Czepil ze świdnickiej Komendy Powiatowej Policji potwierdza, że funkcjonariusze często są wzywani na ul. Parkową 9. – Tylko w listopadzie było 12 różnego rodzaju interwencji. Dotyczyły przemocy domowej, libacji alkoholowych i zakłócania ciszy.
– Przez tych kilku lokatorów ani nie możemy się wyspać, ani spokojnie żyć – mówią mieszkańcy. – Boimy się, że mogą zrobić coś naszym dzieciom i nam. Boimy się także, że dojdzie do najgorszego – do pożaru. Tu ciągle ktoś na lewo podłącza się do prądu, ktoś także zerwał instalację oddymową. Jesteśmy w ciągłym strachu o nas i nasze dzieci.
Lokatorzy oczekują jednego – przeniesienia uciążliwych sąsiadów w inne miejsce. – Miasto nie dotrzymało obietnicy – dodają rozgoryczeni. – Oczywiście Urząd Miasta bardzo się starał dobrać najemców, którzy zapewnią normalne funkcjonowanie tego budynku, jednak zdarzają się sytuacje, w których późniejszego zachowania lokatorów nie można było zdiagnozować – tłumaczy Arkadiusz Sobczak, dyrektor Departamentu Mienia Komunalnego w Urzędzie Miejskim w Świdnicy. – Oczywiście nie zostawimy tej sytuacji bez odpowiedzi. Jeszcze raz przyjrzymy się zachowaniom lokatorów i podejmiemy działania, zgodne z prawem, ale nie wykluczamy eksmisji.
W tym budynku umowy najmu zawierane są na 3 lata, a podstawowym warunkiem są niskie dochody. Miasto może nie zgodzić się na przedłużenie, jeżeli poprawi się sytuacja materialna. Od 17 listopada tego roku może być także wykorzystany nowy prawny zapis, zezwalający na tzw. eksmisje na bruk, czyli bez obowiązku zapewnienia lokalu socjalnego (tylko 3-miesięcznego lokum tymczasowego). Jednak w tej sytuacji konieczny jest wyrok sądu z takim właśnie wskazaniem.
Jak sprawdziliśmy w Miejskim Zarządzie Nieruchomości, żadna z rodzin nie ma zadłużenia, które mogłoby być powodem do wnoszenia sprawy o eksmisję. Jedna ma podpisana ugodę, druga odroczoną spłatę. – Nie mamy także ani jednej skargi na piśmie od lokatorów o zakłócaniu porządku czy dewastacji – zapewnia dyrektor Eugeniusz Grzesik. – Niewiele można zrobić, jeśli ludzie oficjalnie się nie poskarżą, jeśli nie będzie tego na piśmie.
Fatalni sąsiedzi to nie wszystkie kłopoty. Lokatorzy skarżą się także na przeciekający dach, kłopoty z instalacją oddymową i elektryczną. Dyrektor Grzesik obiecał, że technicy sprawdzą stan budynku i w razie konieczności zostaną przeprowadzone naprawy.
Czy uda się także zdyscyplinować zakłócających normalne życie lokatorów? Sprawie będziemy się przyglądać.
asz
[photospace]