Wywiad z, niekoniecznie, tylko jednym pytaniem.
Dla mnie od dzieciństwa był „Aldkiem”. Parę lat młodszy ode mnie bawił się w tym samym przedszkolu, a później uczył w tej samej szkole podstawowej. Znaliśmy się, ale mijaliśmy i nie wiedziałem nigdy o jego talentach i pasjach. Dopiero niedawno przeczytałem, że „szaleje” w przeróżnych telewizyjnych programach, w których odkrywa się talenty i daje im szansę na zaistnienie. Nie inaczej jest dzisiaj z Romualdem Czechem z Pszenna, zwanym przez przyjaciół i dawnych znajomych „Aldkiem”.
Pogodny pięćdziesięciolatek jest chlubą swojej miejscowości, bo nikt inny nie posiada tam takiej oryginalnej wizytówki przy bramce wejściowej „Romuald Czech. Piosenkarz i aktor”. Można przyjmować to z uśmiechem, ale mnie się to bardzo podoba. Nie ma w tym sztucznego obnoszenia się i jest coś tak naturalnego i radosnego, że aż zazdroszczę tego swojemu krajanowi. Bo, by zaistnieć na scenie, przed sporą widownią, czy jeszcze bardziej przed telewizyjnymi kamerami wielkiej telewizji państwowej lub nawet prywatnej trzeba sporej odwagi. Boimy się poddawać się osądowi innych i uciekamy od tego. A „Aldek” nie. Wręcz przeciwnie – jak nie „Szansa na sukces”, (którą wygrał), to „Mam talent” lub „X Faktor” – jest tam i czuje się jak ryba w wodzie. Pewnie dlatego, że oprócz miłości do śpiewu i odwagi ma jeszcze to coś, co pozwala być zauważonym – talent. Życie w show biznesie nie jest usłane różami. Jak mówi jego mama, to żadne pieniądze, a raczej trzeba do tego dopłacać. Ale on to uwielbia. To jego pasja i żywioł. Choć nigdy nie był typem showmena. Raczej zawsze odbierano go jako skromnego i mało widocznego. A jednak. Wszystko zaczęło się chyba od tego, że kształcił się w diecezjalnym Studium Organistów i Katechetów we Wrocławiu, przy placu Katedralnym 4. Było to w latach siedemdziesiątych. Poznał tam osobiście przyszłego naszego papieża Karola Wojtyłę, który często odwiedzał kardynała Bolesława Kominka. Z nieukrywanym rozrzewnieniem wspomina tamte czasy, które kojarzą się mu z wyjątkową atmosferą i wspaniałymi ludźmi. Po ukończeniu studium w roku 1976 dostał pracę organisty i katechety w parafii Boguchwały na Warmii, w okolicy Morąga. Dzisiaj ten czas także bardzo miło wspomina. Okolica była wspaniała, a ludzie przyjaźni i bogobojni. Tam się ożenił. Później była inna parafia w diecezji łódzkiej. Z pracą nie było wówczas problemów. Wystarczyło zamieścić ogłoszenie w prasie i napływało bardzo dużo ofert. Jednak „Aldka” ciągnęło w świat. Zarzucił granie na organach, choć ostatnio można było go usłyszeć w kościele pod wezwaniem Piotra i Pawła w Świebodzicach, gdzie przyjął zaproszenia swojego przyjaciela ks. Jana Mrowca. Wyjechał do Niemiec, gdzie przebywał kilka lat. Później wrócił do kraju i zaczął opiekować się swoją mamą oraz dwiema jej siostrami. Wszyscy mieszkali w rodzinnym domu w Pszennie. Niedawno zmarła jedna z nich. Dzisiaj „Aldek” jest na co dzień podporą dla dwójki – mamy i cioci. No i realizuje się w śpiewaniu. Drugi etap życia zaczął trzy lata temu w październiku 2008 roku. Postanowił sprawdzić, czy jeszcze jest coś warte to jego śpiewanie. Początkiem była „Szansa na sukces”. Został zauważony i zaczęło się…. Śpiewa na różnych scenach, z gwiazdami i sam, gra w filmach (ma na koncie już występy w 10 filmach i serialach – np. „Ojciec Mateusz”, „Pierwsza miłość”, „Maraton tańca”, „Wygrany”, „Licencja na wychowanie”). Poznaje ludzi z show biznesu i czuje się w tym wszystkim bardzo dobrze. Wspomina, że nawet kiedyś jeden dzień „robił za Krzysztofa Ibisza” w programie „On i Ona”. Nagrywa płyty. Ostatnio współpracuje z dwiema agencjami aktorów i statystów „Edwin” i „ABM”, dzięki którym jest obsadzany w produkcjach filmowych i reklamach. „Aldek” realizuje się i nie wie, co to jest trema. To jego żywioł i pasja.
[photospace]
Czy mając tak bogate doświadczenia życiowe i żyjąc tak intensywnie, można mieć jeszcze jakieś marzenia? A jeśli tak, to, jakie?
Pewnie, że mam i to wcale nie takie nierealne. Chciałbym wystąpić kiedyś przed wielką widownią na jakiejś prestiżowej scenie np. w Sali Kongresowej Pałacu Kultury w Warszawie. Od czasu do czasu odbywają się tam wielkie koncerty uczestników programu „Szansa na sukces”. Marzy mi się występ w takim znaczącym programie. Czują wciąż niedosyt tego, co robię. Chciałbym zaśpiewać w duecie z Kasią Cerekwicką.
Wacław Piechocki