Pożegnaliśmy Krzysztofa Wierzęcia

    1

    – Niebo jest teraz świetnie zarządzane – myśl Sławomira Mazurka, wieloletniego współpracownika i najbliższego przyjaciela Krzysztofa Wierzęcia podzielali chyba wszyscy obecni na pożegnalnej mszy świętej w kościele pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Witoszowie Dolnym. To tu jego żona Małgorzata, mama Anna, siostra Barbara, synowie Martin i Patryk wraz z mamą Marzeną, przedstawiciele władz, firm, z którymi współpracował, zespół Mediator Group SA i liczni przyjaciele modlili się o spokój Jego duszy. – Ta śmierć nas zaskoczyła – zaczynały swoje wystąpienia wszystkie osoby, poproszone o ostatnie wspomnienie Krzysztofa. Każdy zapamiętał Jego uśmiech, optymizm, talent do poruszania się w świecie biznesu, wrażliwość na potrzeby słabszych i pokrzywdzonych, a przede wszystkim ogromną energię, która nieustannie prowokowała Go do podejmowania nowych wyzwań. Był ważny dla Świdnicy, powiatu i całego regionu. – Krzysiu, Ty nie umarłeś, tylko zaszedłeś jak zachodzi słońce – żegnał przyjaciela ks. Jarosław Lipniak, proboszcz parafii w Witoszowie. Mowy pożegnalne wygłosili m.in. ks. Waldemar Pytel, Prezes Synodu Kościoła Ewangelicko-Augburskiego w RP, Wojciech Murdzek, prezydent Świdnicy, Marek Kowalski, przyjaciel i przedstawiciel Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Kupców Świdnickich, Piotr Betlej, zawodnik Mediator Motoświdnica Racing Team, Artur Sawrycz, Prezydent Rotary Club , Anna Zalewska, poseł na Sejm RP, ks. Jan Gargasewicz, Caritas Świdnica i Sławomir Mazurek, Mediator Group SA, przyjaciel .

    POSŁUCHAJ

    mowy_0

    mowy_1

    Krzysztof Wierzęć odszedł nagle 22 stycznia w wieku 42 lat. Dziś Jego prochy spoczęły na Cmentarzu Komunalnym przy ulicy Bobrzańskiej w Świdnicy obok  Ojca, Bonifacego.

    Z kościoła w Witoszowie w ostatnią drogę Szefa Mediatora, Przewodniczącego Rady Powiatu w latach 2002-2006, przewodniczącego Unii Przedsiębiorców Dolnego Śląska odprowadzała kawalkada z samochodem rajdowym na czele. Nad grobem ostatnie słowo wygłosił Grzegorz Schetyna, Marszałek Sejmu RP.

    Każda śmierć jest czymś okrutnym i niesprawiedliwym, ale ta jest szczególnie niezrozumiała, bo przecież Krzysztof to znak życia, radości i otwartości- mówił Marszałek.

    POSŁUCHAJ

    Grzegorz_Schetyna

    Zapamiętamy Cię właśnie takim, jakim byłeś – z radosnym uśmiechem i wiecznym optymizmem.

    Do zobaczenia

    Ks. Jarosław M. Lipniak

    Homilia pogrzebowa ku czci śp. Krzysztofa Wierzęcia

    Ty nie umarłeś, tylko zaszedłeś, jak zachodzi słońce.

    Nie opłakujemy Ciebie jak kogoś, kto umarł, lecz jak kogoś, kto ukrył się przed nami. Nie szukamy Cię pośród zmarłych, lecz wśród błogosławionych nieba. Dlatego musimy się rozstać. Rozstać się po to, aby po latach rozłąki znów się spotkać i być razem. Razem z Chrystusem – na zawsze w Nim.

    Panu Bogu nie jest obojętny los człowieka. On w swoim Miłosierdziu pochyla się nad każdym człowiekiem i w każdym czasie. Każdego dnia Bóg na różny sposób przemawia do człowieka i świata. Są jednak dni i wydarzenia, poprzez które Bóg przemawia z całą mocą.

    Z pewnością dzień 22 stycznia przejdzie do naszej historii jako szczególna mowa Boga poprzez śmierć Krzysztofa. Dla każdego z nas wiadomość o jego śmierci była porażająca. Jego śmierć wywołuje szczególny ból i cierpienie, bo odszedł tak wcześnie. Odszedł od nas dobry człowiek, dobry syn, oddany brat, kochający mąż, troskliwy ojciec rodziny. Odszedł człowiek którego szanowaliśmy, którego pokochaliśmy, z którym zżyliśmy się, który był dobry i wiele dobra dokonał. Był człowiekiem nieprawdopodobnie zdolnym i ciekawym świata, życia.Świadczyły o tym Jego zainteresowania i podróże, lektury, wiedza, biegłość z jaką posługiwał się obcymi językami.

    I choć wiemy, że śmierć wpisana jest w ludzkie życie, choć uznajemy prawdę zawartą w Księdze Koheleta, że jest czas życia i śmierci, że na wszystko jest wyznaczona godzina pod słońcem, choć przyznajemy rację psalmiście, że dni człowieka są jak sen poranny, jak trawa, która rankiem rośnie i kwitnie, wieczorem więdnie i usycha, to jednak śmierć Krzysztofa przyszła za wcześnie i pozostawiła w sercu tęsknotę.

    Tyle w nim było planów, zamierzeń, służby innym, że trudno uwierzyć w jego śmierć. Tak szybko zabrakło go wśród nas. Opustoszał jego dom, firma. Nie zobaczymy go mówiącego językiem radości. Krzysiu promieniował oddaniem, poświęceniem i umiłowaniem służby każdemu człowiekowi, a przy tym zawsze pogodny, uśmiechnięty, dobry, przyjacielski! Za psalmistą możemy powiedzieć: „Jak tkacz zwinął swoje życie, a Pan jego nić przeciął”.

    Bóg Miłości ma swoje plany, które pisze miłosną ręką Miłosierdzia swego. To On zabiera człowieka w najlepszym dla niego czasie. Stojąc przy urnie dobrego człowieka, w kościele, który zaczął remontować, wsłuchując się w Boże słowo, wznieśmy się ponad to, co ludzkie, co można zbadać, czy przeniknąć przy pomocy ludzkiego rozumu i spójrzmy na rzeczywistość tajemnicy śmierci i jej człowieczeństwa oczyma wiary.

    Nasz Bóg jest większy niż śmierć. Bóg nam go dał. Bóg go wziął. Bóg też go wskrzesi. Niech będzie uwielbiony. Niech wzmocni naszą nadzieję i niech nam pomoże widzieć to, co się dzieje z Krzysztofem i z nami przez jej pryzmat. Niech ta Eucharystia będzie pochwałą człowieczeństwa. Pochyleni nad urną z prochami Krzysztofa, widzimy i gorzko doświadczamy, że człowiek jest bytem kruchym, grzesznym i śmiertelnym.

    Ale miłość, którą Krzysztof nam podarował i którą w nas wyzwolił jest jednym z namacalnych wręcz dowodów, że jesteśmy z Boga, który „jest miłością” (l J 4,16).

    Niech ta Eucharystia będzie uwielbieniem Boga. Tego, który Jest. I który jest Bogiem życia, nie śmierci. Niech ta Eucharystia będzie pochwałą chrześcijaństwa. Cóż byśmy poczęli w tej chwili bez Chrystusa? Bez Jego krzyża i zmartwychwstania?

    Cóż przeciwstawilibyśmy pokusie rozpaczy, podejrzeniu, że nicość jest ostatnim słowem na temat tajemnicy życia? „Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga” (Mdr 3, l nn.) Tę podstawową prawdę przypomniał nam autor natchniony. Przez śmierć zmarli należą już do Boga. Nikt i nic nie ma nad nimi władzy. Bóg nasz jest Bogiem życia, nie śmierci. Śmierć nie jest końcem, życie nie kończy się grobem. Człowiek przez śmierć przechodzi do Boga żywego, Boga naszych pragnień, tęsknot i naszych nadziei. Jam jest zmartwychwstanie i życie – powiedział Chrystus – kto we Mnie wierzy, choćby umarł żyć będzie. Śmierć zatem nie jest odejściem w nicość, jest wejściem do nowego życia. Stąd mamy w sercu nadzieję, gdy stoimy przy urnie Krzysia.

    Żegnając Ciebie, chciałoby się powiedzieć: za szybko poszybowałeś do domu Ojca, ale cieszymy się, że z nami byłeś. Dziękujemy Ci za dobro, jakie zostawiasz: za pracę, za tyle lat wspaniałej posługi ludziom, za trud i oddanie, za wielkie, dobre serce. Bogactwo jego osobowości ukazywało nam wszystkim, jak piękny i wielki potrafi być człowiek. Miał Krzysztof swój niepowtarzalny styl.Był człowiekiem uśmiechniętym i takiego chciejmy go zapamiętać. Popatrzmy na jego zdjęcie i jego charakterystyczny uśmiech. Nie jest to śmiech podobny do ryku, nie jest to też śmiech pusty, głupi czy złośliwy i nie jest to uśmiech wymuszony sytuacją. Jest to uśmiech jedyny w swoim rodzaju – powiedziałbym „uśmiech z dystansem”, uśmiech właściwie oceniający siebie samego, uśmiech prawdy, uśmiech zdrowej ironii, której owocem jest nie czarny pesymizm, ale konkretne plany na przyszłość…

    Zaskakiwał nas szybkością działania. I tak jak szybko pracował, tak i szybko odszedł. Nie potrzebujesz już od nikogo ani wdzięczności, ani uznania. Przyjmij je teraz od Tego, Który zesłał nam Ciebie jako Boży dar dla świata.Jesteś teraz bogatszy o wieczność, widzisz dziś znacznie ostrzej i wyraźniej niż my wędrujący wśród mroków śmierci. Niech Twe pośrednictwo nadal pomaga nam budować rozpoczęte przez Ciebie dzieło. Nie zapominaj o nas.

    Ty nie umarłeś, tylko zaszedłeś, jak zachodzi słońce. Nie opłakujemy Ciebie jak kogoś, kto umarł, lecz jak kogoś, kto ukrył się przed nami. Nie szukamy Cię pośród zmarłych, lecz wśród błogosławionych nieba. Dlatego musimy się rozstać.Rozstać się po to, aby po latach rozłąki znów się spotkać i być razem. Razem z Chrystusem – na zawsze w Nim.

    Amen.


    28.01.2011 r. Ostatnia droga Krzysztofa Wierzęcia
    Załadowane przez: Swidnica24pl. – Obejrzyj najnowsze wideo

    [photospace]

    Poprzedni artykułTANTUA zagra na berimbao
    Następny artykułPijane nastoletnie wandalki

    1 KOMENTARZ

    Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.