Kowalska/Ciechowski „Moja krew”. Taki tytuł nosi nowe wydawnictwo cenionej artystki Kasi Kowalskiej. W przeciwieństwie do poprzednich płyt, tym razem Kasia nie zrobiła sobie tak długiej przerwy i po dwóch latach od wydania „Antepenultimate” sprawiła swoim fanom przedświąteczny prezent. Może dlatego tak szybko, bo materiał znajdujący się na płycie to zapis z koncertu, który odbył się w Warszawie w studiu Polskiego Radia, im. Agnieszki Osieckiej. Jednak nie był to zwykły koncert. Wszystkie nagrane utwory to kompozycje śp. Grzegorza Ciechowskiego, lidera grupy Republika, który miał duży wpływ na rozwój kariery artystki. Przede wszystkim był producentem jej debiutanckiej płyty „Gemini” z 1994 roku. Również jego zasługą poniekąd jest to, że Kasia, ku uciesze swoich fanów, pisze swoje szczere, wrażliwe i często nadzwyczaj intymne teksty.
Szczerze mówiąc, gdy słucham tej płyty zazdroszczę wszystkim, którzy znaleźli się na tym koncercie. To musiało być wspaniałe przeżycie nie tylko dla fanów Kasi, ale i dla fanów twórczości Grzegorza. Każda piosenka, którą Kasia wykonała, została ubrana w nową aranżację, a śpiewając nie swoje teksty, próbowała interpretować je na swój sposób, co dodawało im trochę nowego wyrazu. Jeśli miałbym wybierać swoje ulubione pozycje z tego krążka, to zdecydowanie „Kombinat”, „Nieustanne tango”, „Telefony”, „Tak… Tak… To ja”, czy utwór tytułowy „Moja krew”. Jednak niewykluczone, że za tydzień będę miał zupełnie inne typy. To jest totalna mieszanka wybuchowa. Każdy utwór jest inny i na swój inny sposób cudowny.
Kasia podczas tego koncertu wystąpiła ze swoim zespołem oraz z zaproszonymi gośćmi.
Zespół:
– Jerzy Runowski – gitary, quatro
– Bartłomiej Kapłoński – gitary, cymbałki
– Marcin Ułanowski – perkusja
– Mariusz Obijalski – wurlitzer, organy
– Paweł Grudniak – bas, kontrabas
Goście:
– Tomasz Duda – saksofon barytonowy
– Dominik Trębski – trąbka
– Andrzej Olewiński – gitara klasyczna
– Rafał Grząka – bandoneon
W marcu tego roku miałem przyjemność być również na wyjątkowym koncercie Kasi,
w warszawskim Hard Rock Cafe. Była to mini trasa, w której wykonywane były elektroniczno-akustyczne wersje jej piosenek. Tam przekonałem się na własnej skórze, jak magiczna potrafi być Kowalska oraz jak świetnie śpiewa na żywo. Kilka miesięcy później widziałem ją na opolskim festiwalu i cały mój bajkowy czar prysł. Kasia zaśpiewała tam co najmniej poprawnie i bez polotu. Bałem się, że właśnie przez takie występy, które pewnie każdemu się zdarzają, wielu ludzi nie uważa Kowalskiej za dobrą wokalistkę. Na szczęście płyta „Moja krew” jest idealnym dowodem jej talentu. Kasia śpiewa na niej tak, jakby czas dla niej się zatrzymał w 1994 roku. To się dopiero nazywa dobre, rockowe śpiewanie. Instrumentaliści również świetnie się spisali, co zostało bardzo dobrze zarejestrowane. Produkcją tej płyty zajął się Jerzy Runowski, gitarzysta, który jest już od dłuższego czasu współtwórcą sukcesu Kowalskiej.
Cieszy mnie, że Kasia tworzy takie projekty, dzięki temu w dalszym ciągu się rozwija i dowodzi, że jest artystką przez duże A. Zastawia mnie jednak jedna rzecz. Poprzednia płyta nazywa się „Antepenultimate”, czyli „trzecia od końca”. Mam nadzieję, że „Moja krew” nie wchodzi do tej wyliczanki i nie jest drugą od końca, bo z całym szacunkiem, ale wolę gdy Kowalska prezentuje swoją twórczość. Z niecierpliwością czekam na nową, autorską płytę.
Kamil Franczak