Dr Jekyll, czy Mr Hyde?

    4

    Świdnicki wykonawca, działający aktywnie w niezależnej kulturze lokalnej. Swój talent prezentuje w wielu formach. Wiersz, słowa piosenki, czy sama kompozycja utworu. Charakteryzuje się ciekawymi poglądami na życie i niebanalnym gustem muzycznym. Jednak przede wszystkim to towarzyski i przyjazny człowiek. Rozmowa z wokalistą zespołu Zakaz Wjazdu, Danielem Piórkiem.

    Który ze swoich pseudonimów lubisz najbardziej? Wiem, że jest ich kilka.

    Tak, są dokładnie trzy: Danio, Dr Demia i Tadeusz Demianowski. Każdy z nich ma osobną historię. Prawdę mówiąc, lubię je wszystkie! Właśnie dlatego, że każdy z nich powstał w różnych, ciekawych momentach mojego życia.

    Czy wszystkie te pseudonimy są wprowadzone w obieg? Jak ludzie najczęściej się do ciebie zwracają?

    Każdy z tych pseudonimów jest odzwierciedleniem innej części mojego umysłu. Nazywam to „artystyczną schizofrenią”. Danio to pseudonim, którego używają moi znajomi, przyjaciele, rodzina, zespół, zaś Dr Demia powstał podczas prac grupy „Pierwiastek z 9” nad utworem „Epidemia”, do którego udzieliłem głosu. Jako że od dawna nie zajmowałem się już growlem (styl śpiewania, charakterystyczny dla ciężkiej muzyki rockowej – przyp. Redakcja), a chłopaki właśnie taki rodzaj głosu widzieli w tytułowej piosence, musiałem wymyślić nowy pseudonim. Musiał się wpasować w ramy horrorcoru (gatunek muzyczny-przyp. Redakcja), którym obecnie się zajmuję. Czułem, że to jest jakaś część mnie. Ta „chora” część, głodna dziwnych eksperymentów, czasem naprawdę makabrycznych. Tak powstał Dr Demia, który jest naprawdę popapraną postacią (śmiech). Natomiast Tadeusz Demianowski to ta wyciszona część mnie, która ukryta jest gdzieś głęboko.

    Tadeusz pisze wiersze, bo pozwala mu to na szczere wyznania, ujawnienie przemyśleń dotyczących tego świata, ludzi i wszystkiego co go otacza. Czuje się wręcz nagi przed czytelnikiem. Swoją drogą wiem, że jesteś po przedpremierowej lekturze tego tomiku, jacyś faworyci ?

    Publicznie zdradzę dopiero, gdy wszyscy będą mieli dostęp do nich 🙂

    Znajomi cię tak różnie nazywają, czy sam sobie wymyśliłeś te imiona?

    Sprawa wyglądała następująco. Kiedyś byłem naprawdę „puszysty” lub jak kto woli, miałem naprawdę grube kości (śmiech). W tamtym okresie podczas któregoś spotkania ze znajomymi, jeden z moich przyjaciół, Kamil, doszedł do wniosku, że męczące jest w kółko wypowiadanie albo mojego nazwiska, albo imienia i stwierdził, że przypominam mu serek „Danio” i tak już zostało . Co do Dr Demii i Tadeusza Demianowskiego. zainspirowałem się Dr Jekyllem i Mr Hydem. Sam pseudonim Dr Demia wziął się od gry słów, tj. od słowa Pandemia. które przekształciłem na Pana Demię. Uznałem jednak, że Pan wydawał jest mało przerażający, więc wybrałem tytuł Doktora.

    Zaś Tadeusz powstał już później z połączenia poprzedniego pseudonimu (Demia – Demianowski) oraz mojego ukochanego poety Tadeusza Micińskiego. Ot, cała historia 🙂

    Pytam o pseudonimy dlatego, że udzielasz się w kilku projektach i za każdym razem używasz innego. Czyli ma to odróżnić rodzaj sztuki, jaką uprawiasz w danej chwili?

    Jak najbardziej. Jak już wcześniej wspomniałem, w ten sposób łatwiej mi sobie wyobrazić rzeczy, które tworzę. Daniowi łatwiej jest śpiewać piosenki o luzackich treściach w „Zakazie Wjazdu”, Doktorkowi o jego morderczym instynkcie i chorych psychologicznych eksperymentach, a Tadkowi opisywać jego prawdziwe uczucia.

    Obecnie jesteś wokalistą świdnickiego zespołu Zakaz Wjazdu. Ja pamiętam jeszcze ten zespół, gdy śpiewały w nim trzy dziewczyny. Jak wpasowałeś się w stanowisko nowego wokalisty zespołu, po wygrzaniu go przez aż trzy kobiety?

    To jedna z tych historii, która uświadamia mi, że coś takiego jak „przeznaczenie” istnieje. Tak sądzę z perspektywy czasu, gdy wracam do tamtych chwil. Pewnego wieczoru grałem koncert z moją byłą kapelą „Human Inner Vision” w knajpie Izi Rider. Wykonywaliśmy wtedy repertuar bliższy takim kapelom jak Soulfly, więc nieustannie darłem się do mikrofonu (śmiech). W spisie piosenek, znajdowały się dwie ballady, które pozwalały mi złapać oddech. Gdy skończyliśmy je grać i nastąpiła dłuższa przerwa, podszedł do mnie Piotr Krakowski. Powiedział, że bardzo podoba mu się mój głos i chciałby mnie zaprosić na próbę swojej kapeli. Wtedy bardzo często chodziłem do Piwnicy Świdnickiej, którą wówczas prowadził Piotr, na weekendowe koncerty, gdzie grał m.in. Zakaz. Kiedyś to było moje marzenie móc występować z tymi ludźmi, a tu padła taka propozycja. Pomyślałem, że nie mam przecież nic do stracenia i poszedłem na tę próbę. To było fatalne!! Fałszowałem, nie umiałem się odnaleźć w tym wszystkim, ale czułem się dobrze. Emanowała od nich taka ciepła energia. Dziś chłopaki mi opowiadają, że nie mogli zdzierżyć tych lamentów (śmiech). Również jednak powiedzieli, że nie żałują swojej decyzji, a czas pokazał, że coś nas łączy, więc wziąłem się za siebie i śpiew.

    Z tego co wiem, jesteś raczej fanem dosyć ostrej muzyki i taką wykonywałeś wcześniej, chociażby z zespołem Human Inner Vision. Zakaz Wjazdu był dla ciebie odskocznią, czy po prostu nowym nurtem muzycznym, który zacząłeś odkrywać?

    Zakaz, jak wcześniej wspomniałem, był dla mnie marzeniem. Chciałem spróbować swoich sił w muzyce, którą grali. Niejako musiałem też zacząć słuchać innej muzyki, żeby zrozumieć, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi. Kiedyś słuchałem tylko metalu i hardcoru, i trochę hip-hopu (Kaliber 44, Wzgórze-Ya-Pa3, Paktofonika), który zagościł w mojej głowie dzięki mojej siostrze. Jak się okazało, od momentu dołączenia do kapeli wiele się zmieniło, a przede wszystkim styl. Kiedy śpiewały dziewczyny, kapela grała coś w stylu country i rocka, brzmieniem przypominającego kapele z lat 80. Dziś to brzmienie rocka stanowi podstawę do pisania nowych piosenek. Zabarwiliśmy je dodatkowo funkowymi i bluesowymi akcentami oraz luzackimi tekstami, często będącymi historiami z życia, zarówno mojego, jak i Piotra. W materiale pojawił się nawet elementy muzyki hip-hopowej. Mogę zdradzić, że ostatnio zabraliśmy się za pisanie nowego materiału i brzmi on znowu kompletnie inaczej niż to, co niebawem będzie można usłyszeć na naszej pierwszej płycie!

    Znam chłopaków z Zakazu i wiem, że to fajni goście. Przyjęli cię ciepło w zespole?

    W momencie, kiedy pojawiłem się po raz pierwszy u nich, w sali było trochę dziwnie.

    Mogło to wynikać z faktu, że wówczas osiemnastoletni chłopak miał wkroczyć w szeregi zespołu, który jakby nie patrzeć miał dużo więcej doświadczenia niż ja. Nie mówię tu o tym, że patrzono na mnie z góry, bo to nieprawda. Jednak dali mi odczuć, że jest w ich zachowaniu doza sceptycyzmu i dystansu do mojej osoby. Jak się później okazało, to naprawdę ciepli, wyrozumiali i dowcipni kolesie .

    Od razu rozpoczęliście prace nad materiałem? Ile czasu minęło, zanim weszliście do studia?

    Zaraz po tym, jak oficjalnie grupa zatwierdziła mnie jako swojego frontmana, musiałem się nauczyć pierwszych pięciu numerów, które czekały na wykonanie. Następnie pisanie numerów szło jak z płatka. Powstawał utwór za utworem. Sam przyniosłem dwa pełne numery i pomysły na kolejne. Zaraz po tym jak były gotowe już sporządzane przeze mnie melodie i teksty napisane przez Anię Bielawską, zrodził się pomysł wejścia do studia. Wszyscy bardzo tego pragnęliśmy. Któregoś wieczoru pojechaliśmy całą grupą na jam session do wrocławskiego klubu „Alive”. Tam spotkaliśmy Mateusza Chmielewskiego. Kiedy okazało się, że Mateusz oprócz gry na gitarze i śpiewaniu w grupie „Spaceman” otworzył niedawno studio nagraniowe (Studio „Dżdżownicy z Wielką Rozpędzoną Tubą” w Nowiźnie), powiedzieliśmy, może to kolejny znak? Zdecydowaliśmy się na współpracę. Od tamtej pory mija już 1,5 roku, a my jesteśmy na etapie mixu i masteringu, gdzie ku naszemu zdumieniu, numery nabrały jeszcze ciekawszego wymiaru!

    Powiedz, co dokładnie się zmieniło w brzmieniu i kompozycjach? Czego fani zespołu mogą się teraz spodziewać?

    Brzmienie zmienia się cały czas. Po wydaniu albumu będziemy inwestować w nowy sprzęt, który oprócz nowej jakości brzmienia, ma przynieść ze sobą zastrzyk energii potrzebnej do tworzenia nowych piosenek. Na pewno zaskoczymy wszystkich aranżami naszych utworów, które zyskały innego wymiaru. Pewne pomysły zrodziły się dopiero w studio i to pozwoliło tym numerom rozkwitnąć. Nadało im to konkretnego wyglądu, zapachu i smaku. Myślę, że ci, którzy lubią naszą muzykę, znajdą wiele nowych elementów, ciekawszych rozwiązań i przede wszystkim pozytywnej energii, którą tak lubimy dawać innym!

    Jesteś wokalistą rockowego zespołu, udzielasz się w projekcie hip-hopowym, masz w planie nagrać solowy album, piszesz wiersze, jeszcze niedawno byłeś również wokalistą Rebel Division. Czy jeszcze czegoś nie wymieniłem?

    Tak, dużo tego. Ja strasznie kocham to, co robię. Pojawiało się wiele płaszczyzn, na których mogłem dawać upust moim emocjom i przemyśleniom. Zakaz Wjazdu daje mi poczucie swobody. Dzięki chłopakom wiele się nauczyłem, rozwinąłem wokalnie i odczuwam coraz większy głód dalszej nauki! Projekt hip-hopowy, o którym wspomniałeś, nazywa się „D.i.S” ( to kolejna gra słów! Ale zdradzę ją kiedy indziej 😉 ), który ze względu na to, że mój kolega ze składu wyjechał i obecnie przebywa we Francji, musiał zostać zawieszony do przyszłego roku. Z tego, co wiem, Shaman dalej pracuje nad muzyką i tekstami, zresztą zasypał mnie materiałami i pomysłami, które muszę teraz zmaterializować w postaci liryki. Projekt solowy został również wzbogacony o jedną bardzo ciekawą postać z naszego świdnickiego podwórka, Michała, twórcę „Apokataskazy”, który w naprawdę genialny sposób nadaje kształt muzyce. Sam obecnie nie wiem, jak ostatecznie będzie sygnowana ta płyta, ale ręczę, że to dawka naprawdę mocnego horrorcoru, jakiego jeszcze nie było! Mówię to z pełną odpowiedzialnością! Co do „Rebel Division”, cóż, nasze drogi się rozeszły. Myślę, że mieliśmy do siebie tyle szacunku, że bezsensownym było ciągnięcie współpracy i bycie sobie nawzajem „kulą u nogi”. Chłopaki doszli do wniosku, że nie chcą ze mną współpracować, że coś się wypaliło. Jeśli tak jest, po co być dla siebie wrogami i się kłócić? Jesteśmy dorosłymi ludźmi. Po prostu ustąpiliśmy sobie miejsca. Jestem ciekaw, w jakim kierunku podążą. Co do wierszy, w tej chwili mogę powiedzieć tyle, że na przestrzeni dwóch najbliższych miesięcy nowego roku podpiszę kontrakt wydawniczy i na pewno pojawi się okazja do kolejnych rozmów. Tyle, że skierowanych w stronę tomiku.

    Może to głupie porównanie, ale czy nie boisz się, że może to wyglądać, jak w przypadku poszczególnych gwiazd polskiego showbiznesu, że tu zatańczą, tu zaśpiewają, tu zagrają w filmie, a na deser przedstawią pogodę w TVN Meteo?

    Genialne pytanie! (Śmiech). Nie, porównanie nie jest głupie! W zasadzie jest w tym trochę prawdy. Jedyną różnicą jest to, że ja nie jestem gwiazdą i myślę, że TVN Meteo mnie nie dotyczy (Śmiech). Ja po prostu kocham muzykę i sztukę, a nie ich odłamy i gatunki. Słucham wielu rzeczy, oglądam wiele filmów, dużo czytam, a wszystko w poszukiwaniu inspiracji. Często wychodzi tak, że pomysły, które rodzą się w mojej głowie, do siebie nie pasują. Projekty spod znaku Dr Demii nie znalazłyby się w repertuarze „Zakaz Wjazdu”, ani na odwrót, bo niby po co? Zakaz gra muzykę określaną jako rock/funk/blues, Dr Demia – horrorcore, a Tadeusz zajmuje się poezją. Chyba wszystko jasne?

    Ja podziwiam to, że masz determinację i chęć udzielania się w wielu projektach i wymyślasz co raz to nowe i ciekawe pomysły. Jednak chciałbym wiedzieć, kim w takim razie jesteś bardziej? Wokalistą, poetą, kompozytorem, raperem, czy po prostu artystą, który lubi dać ujść swoim emocjom w wielu formach?

    Niezmiernie mi miło. Tu korzystając z okazji chciałbym powiedzieć jedną rzecz. Ja nie jestem raperem! Nie chcę żeby osoby, które naprawdę nimi są, mogły czuć się urażone. Wiesz, jest kilka postaci które są w tym naprawdę dobre i to zostawiam im. Na przykład Adei Front, Roli, Shaman, Zagi itd. Wolałbym określenie muzyka, współtworzącego muzykę rapową. Ale jeśli mam być szczery, każda z w/w przez ciebie ról, jest bardzo ważną częścią mnie. Nie wyobrażam sobie dnia bez śpiewania, komponowania i pisania. To jest we mnie i muszę to z siebie wykrzyczeć (śmiech). Te wszystkie pierwiastki, składają się w jedność. Tworzą mnie!

    Rodzina wspiera cię w twoich artystycznych zmaganiach?

    Bardzo! Wiele dla mnie znaczą ich gesty, recenzje. Pierwsze kroki w muzyce stawiałem dzięki tacie. On w latach młodzieńczych grał i śpiewał. Miał nawet okres w swoim życiu, gdzie mógł łączyć przyjemne z pożytecznym i zarabiał grając. To on wepchnął do moich rąk gitarę, a potem namówił do śpiewu.

    Jak oceniasz świdnicką scenę lokalną?

    Tu pewnie jak zwykle pojawią się ciekawe komentarze pod wywiadem (śmiech), ale będę cholernie szczery. Uważam, że mamy ZNAKOMITYCH reprezentantów! Moi faworyci to TheFloorators, których muzykę pokochałem od razu! Ta ich sceniczna energia i szczerość tryskająca z każdego wyśpiewanego przez Miśka słowa, to prawdziwa poezja! Nie mogę się doczekać ich płyty. Kolejni, to Apokataskaza. Wiesz, to dziwne, bo człowiek, który stoi za tym projektem, (Michał, nie wymieniam nazwiska, gdyż nie wiem czy byś sobie tego życzył), wiele mnie nauczył w muzyce, choć sam stosunkowo niedawno zaczął ją tworzyć. Od niego dostawałem masę płyt z muzyką , z naprawdę przedziwnych miejsc świata. Rozbudował mój gust muzyczny o kilka znaczących pozycji. Dziękuję mu za to. Jeśli mowa o Rapie to Adei Front, Roli i Zagi, na których solowe płyty czekam z niecierpliwością. Rebel Division, które naprawdę dociska pedał gazu do podłogi! O Zero Procent nie wspominam, bo dobrze z chłopakami znacie moje zdanie. Mogę powiedzieć tyle, że wasz sukces zwrócił na pewno uwagę ludzi z całej Polski. Zwrócił też uwagę na to, że Dolny Śląsk sroce spod ogona nie wypadł! Jeśli chodzi o wokalistów, mam jednego faworyta, a dokładniej faworytkę! Natalię Różańską, którą niesamowicie cenię jako człowieka i wokalistkę! To ogromny talent, o którym na pewno jeszcze nie raz usłyszymy!

    Czym dla ciebie są koncerty?

    To moment, który mógłby trwać wiecznie. Mógłbym nie schodzić ze sceny. Ona daje poczucie wolności, radości i spełnienia. Wiesz, jako mały chłopak po koncercie Republiki w Opolu, od którego zaczęła się moja przygoda ze słuchaniem muzyki, chciałem być taki jaki Grzegorz Ciechowski. Móc pisać teksty, komponować, śpiewać i występować dla wielu ludzi, którzy będą dzielić ze mną te emocje. To piękne, gdy jedziesz gdzieś daleko, gdzie nikt cię nie zna, a mimo to ludzie traktują cię wyjątkowo i bawią się na twoim koncercie. To powoduje, że chcę mi się żyć, tworzyć i docierać do coraz to większego grona słuchaczy. Powtórzę się, ale KOCHAM TO! Muzykę i scenę traktuje jako swoją jedyną miłość i kochankę, którą nigdy się nie znudzę (śmiech).

    Gdzie w najbliższym czasie można usłyszeć Zakaz Wjazdu?

    Na ten czas wiem, że wystąpimy na świdnickim rynku 9 stycznia, podczas akcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Z „Zakazami” startujemy od godz.19.00. Zdradzę też, że wykonamy dwa premierowe kawałki, które znajdą się na następcy pierwszego krążka! Tu chciałbym zachęcić wszystkich czytelników Swidnica24.pl do wzięcia udziału w tej naprawdę szczytnej akcji!

    Myślę, że mimo doskwierającego za oknem mrozu, uda nam się wraz z wami stworzyć wspaniałą, ciepłą atmosferę która rozgrzeje serca wielu ludzi i może sprawi, że i wy będziecie mogli się podzielić z potrzebującymi nawet tą symboliczną złotówką! Co do reszty koncertów, wypatrujcie terminów na portalach rock.swidnica.pl, na naszym Facebookowym profilu oraz na n-k.pl !

    Kiedy płyta będzie gotowa?

    Pracoholizm muzyczny nie daje mi spać i staram się, aby wszystko poszło jak najszybciej. Jednak nie zawsze się dzieje tak, jakbym tego chciał. Dlatego prace nad płytą tak się przedłużają. Na razie jesteśmy w momencie mixu i masteringu i zastanawiamy się nad rozwiązaniem sprawy z krążkiem tj. czy wydamy go na własną rękę czy też będziemy się starać o jego oficjalne wydanie za pośrednictwem którejś z wytwórni płytowych. Rzucanie terminami teraz byłoby nie w porządku. Zwłaszcza, że już tak robiliśmy i mocno się przeliczyliśmy z ustalaniem daty premiery. Póki co, trzymamy się tego aby w okolicach stycznia/lutego udostępnić któreś z tych nagrań. Być może nagramy teledysk, bo i takie plany się pojawiły. No i oczywiście chciałbym powiedzieć, że oprócz zakończenia prac nad pierwszym albumem, zabraliśmy się za pisanie nowego materiału! Są już pierwsze piosenki, są świetne!

    W takim razie ja na nią czekam, bo chciałbym jej posłuchać, a recenzja na pewno znajdzie się na portalu Swidnica24.pl. Dzięki wielkie za rozmowę i dużo sukcesów życzę w każdej dziedzinie, w której się udzielasz.

    Do zobaczenia mam nadzieje, że w niedługim czasie! Szczęśliwego Nowego Roku!

    Rozmawiał Kamil Franczak

    Poprzedni artykułMagia bożonarodzeniowego drzewka
    Następny artykułGol – piłkarska duma Świdnicy