Dopiero na poniedziałek zaplanowano sekcję zwłok mężczyzny, którego zmarznięte ciało znalazła w altance przy ulicy Prądzyńskiego jedna z mieszkanek Świdnicy. Można jednak z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że 58-latek zmarł z wychłodzenia. Mógł uniknąć śmierci, gdyby skorzystał z pomocy schroniska dla bezdomnych mężczyzn, prowadzonego przez Towarzystwo im. Brata Alberta.
Nikomu nie odmówimy noclegu, jedzenia i ciepłej kąpieli. – zapewnia prezes Gabriela Kowalczyk. – Warunek jest tylko jeden – osoba musi być trzeźwa, a z tym jest spory problem. Tylko wczoraj nie przyjęliśmy chyba pięciu osób, bo były pijane. Nie jest jednak tak, że odsyłamy ich z kwitkiem. Albo trafiają do wytrzeźwienia w policyjnej izbie zatrzymań, albo po naszej prośbie sami przychodzą kilkanaście godzin później już trzeźwi. Na pijaństwo zgody w schronisku nie było i nie będzie.
W tej chwili z noclegu korzysta już 87 mężczyzn. Dla ośmiu trzeba było rozłożyć posłania w korytarzach. – Jest ciepło i krzywda im się nie dzieje. – zapewnia prezes Kowalczyk. W razie potrzeby materace będą rozkładane nawet w stołówce. Posłań i pościeli jest pod dostatkiem. Najtrudniejsza sytuacja była ubiegłej zimy, gdy po silnych mrozach w schronisku jednoczenie znalazło się 120 osób.