Podczas swojego pontyfikatu Jan Paweł II spotykał się z milionami ludzi, nieliczni jednak mieli to szczęście, by znaleźć się bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki. W tym gronie byli i świdniczanie. Każdy, kto wspomina moment spotkania z Ojcem Świętym mówi o niezwykłych odczuciach – siły i spokoju. Część tych spotkań udało się utrwalić na zdjęciach, które znajdą się na wystawie przygotowywanej na Dni Papieskie przez Muzeum Dawnego Kupiectwa. Na planszach w sali wystaw czasowych od 16 maja będzie można oglądać 49 fotografii, z których każda jest związana z niebanalną historią. Tak jak niebanalny był papież Polak, od 1 maja błogosławiony.
Piękną macie katedrę…
Na wystawie nie znajdzie się zdjęcie Barbary Barańskiej. Nie zgłaszała go, a nawet gdyby, pewnie nie zostałoby zakwalifikowane. Jest zamazane, niewyraźne, ale bezcenne. Widać na nim moment, gdy pani Barbara rozmawia z Janem Pawłem II, któremu towarzyszy ks. Stanisław Dziwisz. – Ksiądz Dziwisz był wyraźnie poirytowany, gdy Ojciec Święty zatrzymał się przy mnie i rozpoczął rozmowę – śmieje się świdniczanka. – Nic dziwnego, było nas na audiencji kilkadziesiąt osób, wszystkie na wózkach inwalidzkich i zrobił się korek. Do końca życia za tę chwilę zatrzymania przy mnie będę wdzięczna. Dała mi siłę i wiarę, że ze wszystkim sobie poradzę.
Barbara Barańska na pielgrzymkę z założonym przez siebie Stowarzyszeniem Osób Niepełnosprawnych pojechała w 1996 roku. Zwiedzali Asyż, Wenecję i oczywiście Rzym. – To była środa. Najpierw msza święta, później audiencja – wspomina pani Basia. – Ustawiliśmy się w długiej kolejce, Ojciec Święty szedł i błogosławił chorych z całego świata. Byłam w grupie z samymi Włochami, ale gdy się zbliżył, odezwałam się po polsku. Natychmiast przystanął i zapytał, skąd jesteś? Odparłam, że ze Świdnicy i wówczas usłyszałam słowa, które mnie zaskoczyły – macie piękną katedrę, organy i ambonę. Był tu pod koniec lat 50-tych, ale że zapamiętał? Przecież odwiedził tyle miast na świecie! Powiedział wtedy jeszcze jedną ważną rzecz – błogosławię cię i wszystkich, którzy pomogli ci tu przyjechać. Nie bój się niczego, nie lękaj się. Te słowa zapadły mi w pamięć i dały siłę na następne lata. Mimo swojej niepełnosprawności żyję aktywnie, pomagam innym, a od 6 lat mieszkam zupełnie sama i nikogo nie obarczam swoją sobą. Wózek i niesprawne nogi nie są przeszkodą.
Barbara Barańska blisko Jana Pawła II znalazła się jeszcze raz w 2000 roku. – Był już chory, jechał papamobile i znów pozdrawiał niepełnosprawnych na placu św. Piotra. Stałam w grupie Polaków, a nad nami powiewały transparenty z napisami Wrocław i Legnica. Ja jedyna z córką byłam ze Świdnicy, bez transparentu z nazwą miasta. Gdy przejeżdżał obok nas, popatrzył na mnie i zawołał – pozdrawiam Świdnicę! Kamilka rozpłakała się. Mamo, On cię poznał…
Dzieci są pewnie niegrzeczne
Zdjęcie przekazane przez Teresę Słupianek znajdzie się na wystawie. Na fotografii widać obok Ojca Świętego wiele twarzy ze Świdnicy. Ona sama wpatrzona w Jego twarz, z błyszczącymi oczami. – Rozmawialiśmy! Rozmawiałam z Janem Pawłem II! Byłam zachwycona i przejęta – tłumaczy po 20 latach. Pani Teresa wraz z grupą świdniczan, w tym sporym gronem nauczycieli, w 1991 roku podczas ferii zimowych pojechała na pielgrzymkę szlakiem włoskich miejsc kultu. Organizatorem był ks. Jacek Włostowski z parafii św. Józefa. – Nie mam pojęcia, jak to zrobił, ale dzięki jego staraniom wzięliśmy udział we mszy i audiencji w Watykanie. Będę za to księdzu Jackowi wdzięczna do końca życia – mówi ze wzruszeniem pani Teresa.
Do spotkania doszło w sali audiencyjnej. – Ustawialiśmy się grupami i wreszcie podszedł do nas, a właściwie wszedł w sam środek i od razu poczuliśmy, jakby był naszym serdecznym znajomym od lat. Żadnego dystansu, żadnej sztuczności. – Oczywiście zapytał skąd jesteśmy, odpowiedziałam, że to w znacznej mierze grupa nauczycieli ze Świdnicy i okolic. Zaczął ubolewać nad naszym losem – Pewnie dzieci są teraz niegrzeczne- mówił. Odparłam, że nie, niekoniecznie. On jednak stwierdził, że mamy ciężką prace i że modli się za nas. Rozmawiał także z innymi, a wszystko trwało może 10 minut. Do rana nie mogliśmy zasnąć, rozmawialiśmy o wizycie w Watykanie, o spotkaniu z papieżem. Przeżyłam już wiele lat i wiem, że to było dla mnie najważniejsze spotkanie w życiu.
Drobne na różaniec
Zdjęcie, na którym widać, jak Stanisława Hołyk z Bystrzycy Dolnej przez barierkę zbliża dłoń do dłoni Jana Pawła II jest świetnej jakości. – Zrobił je osobisty fotograf papieża, a znalazłam je wśród setek innych na stoliku w redakcji Oservatore Romanum – wspomina pani Stanisława. Był rok 1984, tuż po zakończeniu stanu wojennego świdnicki Orbis zorganizował pierwszą od lat wycieczkę do Rzymu. – Miałam jechać już w 1980 roku, ale nie udało się wyrobić paszportu. Widocznie trzeba było poczekać, bo ten wyjazd z 1984 okazał się niezwykły. Pani Stanisława była w grupie pielgrzymów podczas audiencji na placu św. Piotra. Stała dość daleko od barierek, gdy zaczął się zbliżać Ojciec Święty. – Była fatalna pogoda, lało i chyba dlatego jeden z ochroniarzy odszedł na chwilę i zostawił przy barierce puste krzesło. Podbiegłam, uklęknęłam na nim i wyciągnęłam dłoń. – Skąd jesteś? – zapytał Papież, a ja odpowiedziałam, że ze Świdnicy. Uśmiechnął się i błogosławił. Od jego dłoni biło ciepło i energia, która sprawiła, że poczułam się taka spokojna…
Gdy pani Stanisława tego samego dnia po południu wybrała się na poszukiwanie zdjęcia z audiencji, na prośbę koleżanek wstąpiła także do sklepu z pamiątkami. – Sama już wcześniej wypatrzyłam drewniany różaniec, ale nie miałam ani grosza. Wtedy były ciężkie czasy i wszystkie wydatki miałam wyliczone co do lira. Koleżanki podobnie. Z dokładną sumą pieniędzy i kilkoma różańcami dla znajomych dotarłam do kasy. Gdy już chciałam odejść, włoska ekspedientka wcisnęła mi garść pieniędzy i zrozumiałam, że to reszta. Ale jaka reszta? Na nic zdały się tłumaczenia, że pieniędzy było w sam raz. Kazała mi odejść, bo robię tłok. Kiedy przeliczyłam, okazało się, że to „do grosza” kwota potrzebna na mój wymarzony różaniec. Pomyślałam – drobne od Ojca Świętego. Ten różaniec jest moją najcenniejszą relikwią.
Agnieszka Szymkiewicz