Materac z gryką czy piankowy? Kąpiel codziennie czy dwa razy w tygodniu? Kiedy tak naprawdę zaczyna się poród? – Oczywiście, sporo wiemy z internetu, od doświadczonych koleżanek czy kuzynek, ale tutaj możemy rozwiać nasze wątpliwości – mówią zgodnie mamy, które spotykają się na zajęciach w Szkole Rodzenia. Prowadzona w świdnickim szpitalu Latawiec placówka jest „Wyróżniającą się Szkołą Rodzenia na Dolnym Śląsku”. Taki zapis znalazł się w certyfikacie, przyznanym już po raz drugi przez Urząd Wojewódzki.
– Nareszcie spotykamy się w gronie osób z identycznymi problemami. Nasi bliscy często mają nas już dość, a tu możemy się wygadać, dopytać i nikogo to nie nudzi. Poza tym łatwiej znosić niedogodności ciąży, kiedy się widzi, że nie tylko ja jedna jestem gruba i spuchnięta! – śmieją się przyszłe mamy, które przyszły na zajęcia we wtorkowy wieczór. Towarzyszą im partnerzy, którzy wyglądają na bardzo zainteresowanych i przejętych rolą ojców. Teresa i Rafał, Ola i Paweł, Aneta i Sławek, Magda i Piotr – wszyscy trafili do Szkoły Rodzenia w świdnickim szpitalu z polecenia. – Wiadomość rozchodzi się wśród przyszłych rodziców. Naprawdę jesteśmy zadowoleni, że tu trafiliśmy. Oswajamy szpital, poznajemy sale porodowe, dowiadujemy się, jak wygląda opieka po porodzie, no i uczymy się opieki nad noworodkami – dodają uczestnicy zajęć.
– To jest jedyne miejsce na świecie, w którym mężczyźni legalnie mogą bawić się lalkami i nikogo to nie dziwi. Naprawdę znakomicie radzą sobie ze zmianą pampersów – śmieje położna Anna Kuczyńska. Pani Anna jest jedną z pięciu położnych, które prowadzą zajęcia. – Wszystkie są wspaniałe: Aurelia Goldmann, Anna Gałek, Joanna Pleśniak, Anna Kuczyńska i Joanna Szulc-Pach – wylicza Elżbieta Mierzejewska, położna oddziałowa, która cztery lata temu wymarzyła i doprowadziła do otwarcia Szkoły Rodzenia w szpitalu. – Zajęcia prowadzą popołudniami i wieczorami. Wszystkie są znakomitymi fachowcami, stale podnoszą kwalifikacje, zdobywają specjalizacje, a przede wszystkim są bardzo zaangażowane w to, co robią. Wiadomość o naszej szkole rozchodzi się przede wszystkim „pocztą pantoflową”, czyli mamy nas polecają. I to jest chyba najlepszy dowód na to, że zajęcia są ciekawe i wartościowe.
Jaki jest efekt? Po blisko 4 latach (miną dokładnie 14 września 2015) w zajęciach wzięło 680 ciężarnych i mniej więcej drugie tyle osób towarzyszących. Każda grupa jest solidnie udokumentowana. – Podczas kontroli z Urzędu Wojewódzkiego jesteśmy prześwietlani pod względem wyposażenia, warunków lokalowych, realizacji tematów. Nie ma mowy o improwizacji. Panie kontrolujące życzą sobie np. co piątą stronę z całorocznych dokumentów. Oszukać się nie da – śmieje się Elżbieta Mierzejewska. – Ale ja bardzo lubię kontrole, pozwalają uniknąć rutyny, doskonalić się i poprawiać niedociągnięcia.
Zajęcia trwają przez 2 miesiące i obejmują 40 godzin wykładów, projekcji, ćwiczeń, pracy na fantomach, a także zwiedzanie szpitala. Z uczestnikami spotykają się pediatrzy, rehabilitanci, ginekolodzy-położnicy, psycholog. – Bardzo często zdarza się, że w grupie mamy „fachowca”, np. kosmetyczkę, prawnika, pediatrę czy okulistę, którzy sami chcą dzielić się wiedzą – dodaje Anna Kuczyńska. – Najistotniejsze jest to, że my tutaj nikomu niczego nie narzucamy. Wskazujemy propozycje, rozwiązania, dzielimy się swoją wiedzą i doświadczeniami po to, by przyszli rodzice sami mogli zdecydować, jak np. będą pielęgnować swoje dziecko. Najistotniejsze jest jednak przygotowanie do samego porodu. Mamy teraz pokolenie „matek internetowych”, które wiedzę zdobywają w sieci i przychodzą często przeładowane informacjami. U nas mogą wiele z tych wiadomości zweryfikować.
– Mieszkamy blisko szpitala. Jechać, jak skurcze będą co pięć minut czy częściej – pyta Magda podczas zajęć. Okazuje się, że spierają się z mężem co do momentu, kiedy trzeba „wystartować”. – Podobnych technicznych kwestii poruszamy mnóstwo. To bardzo ważne, ale uczymy też komunikacji. My nie jesteśmy ani robotami, ani wróżkami. Przekonujemy mamy, że z personelem trzeba rozmawiać, informować o swoich potrzebach, niepokojach, bólu – tłumaczy Anna Kuczyńska i zapewnia, że nie nudzi jej ciągłe powtarzanie niemal identycznych informacji. – Każda grupa jest inna i każda wspaniała. U nas rodziny zawierają przyjaźnie, zdarzało się nawet, że uczestnicy rozkręcali wspólne interesy! A dla nas, położnych, największą nagrodą jest to, że jesteśmy zapraszane np. na urodziny dzieci czy spotkania już po porodach.
Co daje taka nauka? – Ja jeszcze nie ogarniam tego, co nas czeka – przyznaje Piotr, wywołując salwę śmiechu. Wszyscy rodzice są pełni obaw i niepewności. – Ale zyskujemy rzecz najcenniejszą obok wiedzy – uczucie spokoju – zapewniają. – Nie ma gwarancji, że mamy nie wpadną w panikę i nie zapomną o wszystkim, jednak nauka rodzenia pozwala z pacjentką szybciej nawiązać w takiej chwili kontakt, porozumieć się. A to wszystko sprawia, że poród i rodzicielstwo stają się naprawdę dobrym przeżyciem – mówi Elżbieta Mierzejewska.
Agnieszka Szymkiewicz
***
Szkoła z roku na rok jest coraz bardziej oblegana. Przyszłe mamy powinny zapisywać się, będąc w 15 tygodniu ciąży. Zapisy prowadzi Elżbieta Mierzejewska pod numerem tel. 74/ 858 3 770.