Nawet trzydzieści razy dziennie ochroniarze z chorzowskiej firmy Probet, obsługującej świdnicki szpital Latawiec, przenoszą z budynku głównego do laboratorium próbki do badań. – Cały czas towarzyszył mi strach, że jak się przewrócę i fiolki z krwią wypadną, może dojść do zakażenia i ciężkiej choroby. Nikt nas nie przeszkolił, a pracodawca nie wpisał nam tych zadań do zakresu obowiązków – alarmuje Piotr Szymański, były już ochroniarz. Mężczyzna złożył skargi do sanepidu, Państwowej Inspekcji Pracy, a pracodawcę i szpital pozwał do sądu.
Piotr Szymański pracę rozpoczynał w szpitalu w Dzierżoniowie, gdzie chorzowski Probet także świadczy usługi ochroniarskie.1 września został przeniesiony do Świdnicy. – Od razu zostałem poinformowany przez pracodawcę, że będę, tak jak inni koledzy przenosił próbki do badań – mówi. – Te zadania wykonywałem sumiennie, ale cały czas prosiłem o wprowadzenie zmian do mojego zakresu obowiązków. Bez tego w sytuacji, w której podczas takiego transportu zostałbym ranny i w efekcie bym zachorował, nie miałbym żadnych uprawnień do renty czy odszkodowania. Mój niepokój wzbudził też sposób przenoszenia tych próbek. Co prawda szpital dysponuje specjalnymi, zamykanymi pojemnikami, ale nierzadko nosiłem po kilka fiolek w zwykłym, plastikowym kubeczku. Podkreślam – nikt nas nie przeszkolił ani nikt nie brał pokwitowań za odebranie i dostarczenie próbek.
– W relacje pracownika z pracodawcą nie będę wnikał, proszę w to nie mieszać szpitala – mówi Grzegorz Kloc, dyrektor szpitala Latawiec. – Firma wygrała niedawno przetarg na świadczenie usług dla nas, a w umowie jest zawarty punkt o dostarczaniu przez jej pracowników materiału do laboratorium. Podobnie było zresztą w przypadku poprzedniej firmy i nikt nie zgłaszał zastrzeżeń. Tu chodzi raptem o kilkadziesiąt metrów. Od dawna myślimy o zorganizowaniu poczty pneumatycznej, jednak na to potrzebne są środki.
Dyrektor zapewnia także, do transportu próbek są specjalne pojemniki. – To podstawowy wymóg. Próbki muszą być przenoszone z miejsca na miejsce w szczelnych, zamykanych pojemnikach. Sytuacja, w której mogłoby dojść do rozbicia fiolek, jest po prostu niebezpieczna. Przecież ten materiał jest pobierany od osób chorych – tłumaczy Bożena Spychała, dyrektorka świdnickiego sanepidu i dodaje, że nie jest istotne, kto będzie zajmował się transportem, jednak taka osoba powinna być przeszkolona. Skarga, którą skierował do stacji Piotr Szymański, została przekazana wrocławskiemu sanepidowi. Jak tłumaczy dyrektorka, zarówno szpital, jak i świdnicki sanepid podlegają starostwu powiatowemu i w tej sytuacji kontrolę musi przeprowadzić jednostka niezależna.
Probet Spółka z o.o jest zakładem pracy chronionej i zatrudnia niemal wyłącznie osoby niepełnosprawne. – Wyzysk aż bije w oczy , ale ci niepełnosprawni, bez ręki, z pokręconymi kończynami i innymi upośledzeniami nie protestują, bo tak im kazano, nie upominają się o dodatkowe wynagrodzenie, bo są to ludzie zastraszeni, wykluczeni z otwartego rynku pracy i godzą się na ten wyzysk – alarmuje w liście do Swidnica24.pl Piotr Szymański. Jest przekonany, że został zwolniony z pracy, bo domagał się unormowania zasad. Ten zarzut również znalazł się w pozwie skierowanym przeciwko pracodawcy do wydziału pracy Sądu Rejonowego w Świdnicy.
Firma Probet zdecydowanie zaprzecza wszystkim zarzutom. – Na dzień dzisiejszy nie mamy żadnych informacji o jakimkolwiek postępowaniu sądowym przeciwko naszej firmie wytoczonej przez byłych czy też aktualnie zatrudnionych na tym obiekcie pracowników – odpowiada na pytania Swidnica24.pl Grzegorz Grabowski, prokurent Probetu. – Jesteśmy w posiadaniu podpisanych przez zatrudnionych na tym obiekcie pracowników oświadczenia, iż zapoznali się zakresem obowiązków Wykonawcy na obiekcie szpitala w Świdnicy, gdzie jest mowa mi. o obowiązku dostarczania materiałów do badań laboratoryjnych z portierni do laboratorium diagnostycznego.
Jak informuje Agnieszka Połyniak, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Świdnicy, pozew trafił do Sądu Rejonowego i został zarejestrowany. Terminów rozpraw jeszcze nie wyznaczono. Piotr Szymański żąda odszkodowania. W pozwie zawarł także inne nieprawidłowości, jakich jego zdaniem dopuścił się pracodawca.
asz