Strona główna Wydarzenia Naukowcy z UPWr: Po powodzi gleba może być skażona

Naukowcy z UPWr: Po powodzi gleba może być skażona

0

Prof. Agnieszka Medyńska-Juraszek z Instytutu Nauk o Glebie, Żywienia Roślin i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu mówi o konsekwencji powodzi, czyli zanieczyszczeniu gleby osadami dennymi: czy to niebezpieczne dla ludzi, zwierząt i roślin, co może znajdować się w osadach dennych, dlaczego należy je badać i czy rekultywować glebę. Uczelnia wykonuje analizy próbek gleby.


– Wszyscy skupiamy się na zniszczeniach, jakie wywołuje powódź, ale niewiele mówi się o tym, jak destrukcyjnie ten żywioł wpływa na glebę, a ta ogromna masa wody płynąca z wielką prędkością powoduje też bardzo dużą dezintegrację wierzchniej warstwy gleby, co prowadzi do bardzo szybkiej jej degradacji. W dodatku gleba, którą uprawiamy, spływa w przypadkowe miejsca i często deszcze nawalne czy fala powodziowa są w stanie zniweczyć wiele lat pracy rolnika. Ale to nie jedyny problem, który sygnalizują gleboznawcy. W czasie przemieszczania się fali powodziowej dochodzi do wymieszania się osadów dennych znajdujących się w korycie rzeki. Woda przenosi je na tereny zalewowe i to tworzy poważne problemy
– podkreśla Małgorzata Moczulska, rzeczniczka prasowa UPWr.

– Precyzyjnie mówiąc osady denne to tykająca bomba z opóźnionym zapłonem, ponieważ w osadach gromadzą się zanieczyszczenia. Na dnie rzeki, w warunkach beztlenowych, pozostają w uśpieniu, nic się z nimi nie dzieje. Ale wyrwanie ich z tego uśpienia, co robi fala powodziowa, powoduje, że dochodzi do napowietrzenia tych osadów i w efekcie emisji do atmosfery różnego typu zanieczyszczeń, jak np. związków rtęci, pierwiastków toksycznych, które mogą przechodzić w stan lotny, węglowodorów aromatycznych. Ponieważ woda jest dobrym nośnikiem wielu zanieczyszczeń, będą one łatwo pobierane z osadów dennych na terenach, które zostały zalane. Mamy też do czynienia z nowym typem zanieczyszczeń w rzekach i w osadach dennych – to np. zanieczyszczenia mikroplastikiem, pozostałościami środków farmaceutycznych, antybiotyków, środków hormonalnych, które łatwo wiążą się z materią organiczną – wylicza prof. Agnieszka Medyńska-Juraszek z Instytutu Nauk o Glebie, Żywienia Roślin i Ochrony Środowiska UPWr.

– Kiedyś z jednej strony tych zanieczyszczeń było mniej, ale z drugiej nie mieliśmy możliwości ich identyfikacji. Teraz, gdy nauka poszła naprzód, mamy zaawansowane techniki, które pozwalają nam na wykrycie wielu substancji, które pojawiają się w wyniku działalności przemysłowej, jak również ze ściekami bytowo-gospodarczymi i występują w wodzie, glebie czy też w osadach dennych nawet w śladowych ilościach. Identyfikacja tych substancji to jedno zagadnienie, ale w wielu przypadkach są tu zanieczyszczenia zaliczane to tzw. Grupy emerging contaminants, czyli wymagających pilnego zainteresowania ze strony naukowców i odpowiednich służb ponieważ nie mamy opracowanych technologii ich usuwania i zapobiegania przemieszczania się do środowiska – dodaje naukowczyni UPWr.

Na południu Polski, tam gdzie woda już opadła, trwa wielkie sprzątanie. A oprócz sprzątania ważny jest proces rekultywacji, który także na tych terenach będzie musiał być przeprowadzony. Ludzie nie widzą co mają zrobić z osadem, jaki fala przyniosła na ich pole, do ich stawu, ogrodu – czy go zagospodarować, zostawić, zwapnować.

To jest poważny problem, ponieważ na ten moment nie wiemy dokładnie jaki rodzaj zanieczyszczeń został naniesiony wraz z wodami powodziowymi na glebę. Dlatego powinna zostać ona starannie, szczególnie pod kątem zanieczyszczeń, które mogą stanowić zagrożenie dla jakości roślin konsumpcyjnych i dla zwierząt wypasanych na tych terenach, zbadana – wyjaśnia pani profesor i podkreśla, że jeśli wystąpiło przekroczenie dopuszczalnych norm zawartości zanieczyszczeń w glebie popowodziowej, należy ją zrekultywować.

– Uprawa roślin przeznaczonych do spożycia np. warzyw, ziół czy owoców na terenach popowodziowych niesie ze sobą ryzyko akumulacji szkodliwych dla zdrowia substancji. Gleba akumuluje zanieczyszczenia na długo, ponieważ nie posiada zdolności do samooczyszczania, a najbardziej zagrożone są gleby organiczne czy też hortisole, czyli gleby wzbogacane w materię organiczną np. kompost lub torf czyli typowe gleby w naszych ogródkach. Jeżeli wasze ogródki i pola były zalane wodami powodziowymi zwróćcie się do ekspertów UPWr o pomoc i przynieście glebę do laboratorium Centrum Analiz Jakości Środowiska, gdzie specjaliści wykonają kompleksową analizę, czy jest ona bezpieczna pod kątem uprawy roślin konsumpcyjnych – zachęca rzeczniczka uczelni.

Kontakt: Centrum Analiz Jakości Środowiska Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu, pl. Grunwaldzki 24a (p.010a), 50-363 Wrocław, tel./fax 71 320 1547, e-mail: [email protected]. Podstawowe badanie kosztuje ok. 200 zł.

/UPWr, opr. red./

Poprzedni artykułMistrzowie parkowania [FOTO]
Następny artykułSłowianin wywiózł ze Świdnicy pełną pulę punktów [FOTO/VIDEO]