Obcokrajowcy o Świdnicy cz.2

    2

    Karolina Moroz jest  stypendystką prezydenta Świdnicy w dziedzinie kultury. W Świdnicy mieszka od kilku lat. –  Od momentu przyjazdu próbowałam określić się wobec tego, nowego w moim życiu, miejsca – mówi autorka wywiadów z obcokrajowcami, mieszkającymi w Świdnicy, które co sobotę będą publikowane w Magazynie Świdnica24.pl –  Najpierw zwróciłam uwagę na miejską przestrzeń – to naturalne, gdy zna się tylko kilka osób i widzi nowe miejsce z perspektywy turystki. Wtedy Świdnica wydała się atrakcyjna. Ale wkrótce zaczęła uwierać. Bo ukazała swe ograniczenia. Zaczęłam poznawać świdniczan i podpatrywać, jak oni widzą swoje miasto. Często okazywało się, że pewne zjawiska są dla nich przeźroczyste, nie dostrzegają ich, bo tu się urodzili. Spotkałam się z różnorodnymi opiniami o Świdnicy, począwszy od przesadnego uwielbienia „małej ojczyzny”, poprzez stonowane, zdroworozsądkowe próby zrozumienia jej specyfiki, aż po bardzo krytyczne, nieprzyjemne głosy. Każda z tych opinii poparta była solidną argumentacją. Więc jaka jest ta Świdnica? Wielowymiarowa? Po doświadczeniu przestrzeni miejskiej, poznaniu mieszkańców i ich opinii pojawił się w rozumieniu tego miejsca kolejny aspekt – historyczny wymiar miasta. Okazało się, że Świdnica ma bogatą historię, a współcześni mieszkańcy chętnie odwołują się do dawnej świetności, często w przeszłości poszukując argumentów, dlaczego to miejsce i oni sami są szczególni i wyjątkowi. Historia paradoksalnie uzmysłowiła mi moją sytuację, bo dowiedziałam się, że Świdnica przez wieki była miastem wielu kultur, czyli że zamieszkiwały ją różne narodowości kultywujące swe religie, tradycje i języki. A więc zawsze było tu miejsce dla nowych obywateli – którzy w mniejszym lub większym zakresie (tu mógłby znaleźć się komentarz któregoś ze świdnickich historyków) mogli uczestniczyć w tworzeniu atmosfery miasta. Zaczęłam zwracać uwagę na to, czy we współczesnej Świdnicy znajdują się osoby, które przyjechały tu i mają podobny problem ze zrozumieniem nowego miejsca. I wtedy powstał pomysł, by pójść krok dalej – odnaleźć obcokrajowców i przeprowadzić z nimi cykl wywiadów o tym, jak widzą Świdnicę  i jej mieszkańców.

    Karolina Moroz

    Zanim zaproszę Państwa do lektury wywiadów, chciałabym wytłumaczyć się z pewnych decyzji edytorskich. Niektórzy z bohaterów wywiadów cenią swoją prywatność i poprosili o anonimowość – stąd często przywołuję te osoby jedynie z imienia. Intencją moich wywiadów było ukazanie Świdnicy z innej perspektywy – „oczami obcokrajowców” i mam nadzieję, że ta perspektywa będzie na tyle atrakcyjna, że wywoła twórczą dyskusję i wzbogaci świdniczan.

    Trochę Turcji w Świdnicy

    Rozmowa z Mesutem

    -Ile razy dziennie jesteś pytany: skąd jesteś?

    Na początku pobytu w Polsce pytano mnie wielokrotnie, ale dopiero po krótkiej rozmowie, nie wprost. Teraz rzadko. Widzę, że ludzie nadal interesują się mną jako obcym, bo po prostu nie wyglądam jak Polak.

    -To ja Cię zapytam dla podniesienia tych statystyk: skąd jesteś?

    -Jestem Turkiem.

    -Może dla Ciebie to nie stanowi różnicy, ale mnie bardzo interesuje, dlaczego odpowiedziałeś, że jesteś Turkiem, a nie, że jesteś z Turcji?

    -Chyba to jest dla mnie ważniejsze. Mieszkając w Turcji, nie musisz być Turkiem. Swoją przynależność narodową mocno i na każdym kroku podkreślają też Kurdowie, Arabowie, Grecy. Ponieważ Turcja jest duża, może pomieścić bardzo wiele narodowości. Dla mnie bycie Turkiem oznacza też, że jestem z Turcji.

    -W Polsce rośnie zainteresowanie Twoim krajem, chyba głównie przez rozwój turystyki i przez dyskusje o rozszerzeniu Unii Europejskiej o Turcję. Odczuwasz to zainteresowanie?

    Miałem kilka nieprzyjemnych rozmów o przystąpieniu Turcji do Unii Europejskiej. Nie interesuję się tak bardzo polityką. Wielu ludzi w Turcji martwi się bardziej o codzienne sprawy niż dyskutuje o rzeczach związanych z polityką. Życie w Turcji po prostu nie jest łatwe i dlatego zdecydowałem się na pracę w Polsce.  Ale o wiele częściej zdarza mi się polecać jakieś miejsce, gdy ktoś pyta, gdzie pojechać na wakacje.

    -Rozmowy o wakacjach mają niższą temperaturę emocjonalną?

    To zawsze jest przyjemna rozmowa, bo Turcja jest bardzo dobrym miejscem, żeby odpocząć. Może ceny w miejscach bardzo turystycznych są zbyt wysokie, ale jest też wiele możliwości podróżowania po Turcji poza sezonem. Mamy wszystko, czego potrzebuje turysta: morze, góry, zabytki, hotele. Oczywiście najwięcej turystów odwiedza Stambuł, ale jest też wiele innych pięknych miejsc.

    -Czy nazwałbyś Świdnicę piękną?

    Na pewno Świdnica jest inna, niż miejsca, które znam. Przede wszystkim inna jest zabudowa miasta. W Turcji albo domy są niskie i to widoczne jest na prowincji, albo w dużych miastach jest bardzo dużo wysokich budowli. Są minarety, ale też wieżowce. W Świdnicy te budynki są pośrednie, chociaż w centrum od jakiegoś czasu stoi wysoki dźwig i zawsze zwracam na niego uwagę. Jest naprawdę wysoki.

    -Dostrzegasz w architekturze miasta jakieś elementy, które kojarzą Ci się z Turcją?

    Jest kilka takich budynków, które mają kopuły podobne do kopuł w Ankarze lub Stambule. Takie kuliste. Chyba nawet wieża będzie miała podobną kopułę. Ale kolory na przykład są już zupełnie inne niż w Turcji.

    -Z czym Turcja kojarzy się  świdniczanom?

    Z kebabem, z muzyką. Kiedyś też ktoś mnie spytał o harem, ale chyba to był żart.

    -A co odpowiedziałeś?

    To już chyba bardziej wiąże się z przeszłością. Turcja ma ogromną historię, ale czasem ludzie myślą, że życie jest łatwe i przyjemne, a my nie robimy nic, tylko się bawimy. Chyba dlatego pytają czasem o rzeczy, które wydają im się atrakcyjne.

    -Turcja to olbrzymi kraj z wielkimi przestrzeniami. Jak czujesz się w Polsce, w Świdnicy?

    Bardzo dobrze. Przemieszczanie się z miejsca na miejsce jest o wiele łatwiejsze niż w Turcji. Ludzie w Turcji cały czas się przemieszczają, bo mają do pokonania duże odległości. Najczęściej muszą przyjechać do większych miast, żeby móc się uczyć albo znaleźć pracę. W Świdnicy wszędzie mogę dojść pieszo, a do Wrocławia jedzie się tylko godzinę.

    -Czy są w Turcji takie miejsca, do których byłeś przywiązany, a których brakuje Ci w Świdnicy?

    Mamy taki zwyczaj, że często spotykamy się po pracy i wspólnie pijemy herbatę, palimy papierosy, czasem w coś zagramy. U nas to się nazywa çayhane, czyli taka mała herbaciarnia, w której znasz właściciela i możesz tam przyjść, kiedy tylko zechcesz. W Turcji wszędzie możesz wypić çay.

    -W Polsce umawiamy się na kawę, żeby porozmawiać.

    To jest trochę co innego. Wszyscy w herbaciarni są jak rodzina.

    -Skoro mówisz o rodzinie: jak ważna jest dla Ciebie rodzina?

    W Turcji rodzina jest najważniejsza. Dla mnie też. Dlatego jestem w Polsce, żeby mojej rodzinie żyło się lepiej. Troszczysz się o rodzinę, o dzieci. Rodziny w Turcji są duże, każdy każdemu pomaga. Chyba przez to jest trochę łatwiej.

    -Wiem, że w Turcji często mówi się o honorze. W jaki sposób jest on powiązany z rodziną?

    Ktoś, kto ma honor, jest odpowiedzialny za swoją rodzinę i jej broni.

    -Poznałeś jakieś rodziny w czasie pobytu w Świdnicy?

    Nie znam dobrze wielu rodzin, ale widzę, że dla was bardzo ważne są dzieci – tak samo jest w Turcji. Ludzie w rodzinie dobrze się do siebie odnoszą. Może rodziny są mniejsze, ale to tylko moje obserwacje.

    -Chciałabym zupełnie zmienić temat. Czy jest jakieś tureckie przysłowie związane z jedzeniem?

    Nic mi teraz nie przychodzi do głowy.

    -W Polsce mamy na przykład: „Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść”.

    To prawda! U nas mówi się : Can boğazdan gelir. To znaczy, że jak człowiek je, nabiera nowego ducha.

    -A co się dzieje, gdy człowiek je polskie jedzenie?

    Wasze jedzenie jest bardzo dobre, chociaż za dużo jest w nim wieprzowiny. My nie jemy wieprzowiny ze względów religijnych, ale wieprzowina ogólnie nie jest zdrowa. Żeby mieć zdrowego ducha i energię do działania, trzeba jeść bulgur (rodzaj tureckiej kaszy) i dużo warzyw. Energia wtedy powoli napędza ciało i to jest energia na długi czas.

    -Wiem, że jesteś kucharzem. Co chętnie jedzą świdniczanie?

    Lubicie grillowane mięso. I w ogóle dużo mięsa. Wiem, że Polacy lubią raczej tłuste potrawy. W Turcji jemy rzadko mączne potrawy, tutaj ludzie lubią pierogi. Warzywa dla was nie są bardzo ważne, ale w waszym klimacie są bardzo potrzebne. Nie można przez cały rok mieć dobrej jakości warzyw i owoców, ale to niezbędny składnik diety. Ale wiem, że lubicie sosy i to jest bardzo ważne.

    -Dlaczego sos jest ważny?

    Każda potrawa ma smaki, które wydobywają się przez dodatki. I te dodatki można włożyć do sosu. Nie chodzi tylko o smak, ale mięso się wtedy łatwiej trawi. Ostre sosy często stosowane są w kuchni tureckiej. Tutaj czasem piwo staje się sosem.

    -Wspomniałeś o piwie – Świdnica kiedyś słynęła z najlepszego piwa na Dolnym Śląsku. A czy u was piwo jest popularne?

    Pijemy piwo, ale nie jest tak popularne jak w Polsce. Ale chyba częściej pijemy rakı. (turecka wódka)

    -Co polecasz na deser?

    Brakuje mi tureckich słodyczy, a najbardziej baklavy (deser rozpowszechniony zarówno w kuchni tureckiej, ormiańskiej, bułgarskiej jak i bałkańskiej). Macie w Świdnicy bardzo dużo cukierni, ale jednak trudno znaleźć ten sam smak. Baklava jest naszym tradycyjnym deserem, chociaż Grecy mówią, że to oni pierwsi piekli baklavę.  Wszędzie w Turcji łatwo można ją kupić.

    -Czy jest coś, co przykuło Twoją uwagę w Świdnicy?

    Zawsze patrzę na gołębie w rynku, że jest ich tak dużo! I ta pani na ławce –długo nie wiedziałem, kto to jest, ale kolega mi wytłumaczył.

    -Maria Kunitz?

    Tak, każdy chce z nią mieć zdjęcie. To chyba taki symbol Świdnicy.

    -Masz czas, żeby poznawać miasto?

    Mam bardzo mało wolnego czasu, ale często jestem w centrum. Nie znam dobrze miasta, wiem, że jest spokojne i nieduże. Widzę też, że w Świdnicy jest bardzo dużo młodych ludzi – widać to na ulicach.

    -Czy język polski jest trudny w porównaniu z tureckim?

    Na początku był trudny, ale jak się długo jest w jakimś miejscu, każdego języka można się nauczyć. Miałem problem, bo wydawało mi się, że niektóre słowa polskie są bardzo podobne do tureckich. Używałem ich, ale nikt mnie nie rozumiał. Nasze języki jednak bardzo się różnią.

    -Podaj przepis na potrawę, którą lubisz.

    Nazywa się gozleme i wygląda trochę jak naleśniki albo pierogi. Nadzienie można zrobić z jagnięciny lub baraniny. Potrzeba mielone mięso odpowiednio przyprawić świeżą kolendrą, ostrymi papryczkami, trzeba dodać sumac (roślina, jej owoce wykorzystywane są jako przyprawa do mięs). Jeśli ktoś lubi miętę, można dodać miętę. Najpierw na patelni dusimy cebulę i czosnek i dodajemy wszystkie przyprawy razem z solą i pieprzem. Dopiero po chwili dodajemy mięso i dusimy 5-6 minut. Potem mięso musi wystygnąć, żeby dodać do niego ser feta i natkę pietruszki. Jak już zawiniemy farsz w placki, takie gozleme trzeba upiec na blacie, żeby ciasto było rumiane. To się bardzo szybko robi i jest bardzo smaczne.

    -W Polsce mówi się: Palce lizać!

    Życzę smacznego!

    -Bardzo dziękuję za rozmowę.

    Karolina Moroz

    Projekt zrealizowano dzięki wsparciu finansowemu Gminy Miasto Świdnica

    Poprzedni artykułNie bądź jeleń…
    Następny artykułCzary Penelopy: Strzapate gałuszki