Utalentowana pisarka młodego pokolenia, która nie boi się eksperymentów, a swoje historie buduje na języku używanym przez każdego z nas. Dorota Masłowska odwiedziła Świdnicę, a spotkanie w bibliotece miejskiej zorganizowano w ramach Festiwalu Literackiego „Cztery Żywioły Słowa”.
Prowadzący spotkanie Wojciech Koryciński pytał pisarkę o wrażenia ze Świdnicy, a także o wspomnienia z dzieciństwa. – Czasami miewam sny przypominające mi szkołę. Wydaje mi się, że powoduje je podobieństwo między różnego rodzaju egzaminami, a spotkaniem z publicznością. To jest straszne. Zawsze śni mi się, że jestem nieprzygotowana do egzaminu albo nie mam zeszytu, który akurat jest mi bardzo potrzebny – mówiła Dorota Masłowska.
Laureatka nagrody literackiej „Nike” mówiła także, gdzie leżało źródło jej zainteresowań literaturą. – W liceum moje zainteresowania były już skonkretyzowane. Potrafiłam godzinami zapisywać całe zeszyty. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że już wtedy były bardzo małe szanse, abym robiła w życiu coś innego. Mimo to przełomowym momentem było wygranie konkursu gazety „Twój Styl” na dzienniki Polek. Teraz jest to dla mnie trochę wstydliwe, ale w tamtym czasie dla osoby pochodzącej z blokowiska w małym mieście było to coś wielkiego. Wydaje mi się, że po tym zdałam sobie sprawę z tego, że to co robię ma potencjał – mówiła Masłowska. Autorka wspomniała również o swoim mentorze, który był dla niej nie tylko motywacją, ale także pierwszym dystrybutorem jej wzbudzającej wiele skrajnych emocji książki pod tytułem „Wojna polsko – ruska pod flagą biało-czerwoną” – Spotkania Pawła Dunina-Wąsowicza na mojej drodze było dla mnie ważne. On bardzo dowartościował wszystko to co robiłam. Paweł pokazał mi wiele przestrzeni kultury i umysłu, do których wcześniej nie miałam dostępu, a później okazały się one kluczowe w mojej twórczości – dodaje Masłowska.
Po krótkim wstępie spotkanie zmieniło się w otwarty dialog między publicznością a pisarką. Fani twórczości artystki pytali o sposoby, za pomocą których buduje swoje historie, a także o trudności związane z tłumaczeniem specyficznego języka jej książek – Tłumaczenie tekstów jest bardzo trudne. Siła mojej twórczości polega na detalu językowym, a jednym z moich sztandarowych środków artystycznych jest błąd gramatyczny. Ponadto często posługuję się slangiem i regionalizmami. Przez to wiele problemów sprawia tłumaczenie mojej literatury, a przekaz, jaki ona niesie, w dużej mierze zależy od talentu translatorskiego i literackiego samego tłumacza – wyjaśniała Dorota Masłowska. Nie zabrakło także pytań o natchnienie, zdolność słuchania ludzi, a także pewien kefir, który towarzyszy jej na wielu spotkaniach autorskich – Moja sympatia do kefirów Krasnystaw jest powszechnie znana, ale nie spodziewałam się, że kiedykolwiek otrzymam propozycje reklamowania go. Mimo to, że wtedy odmówiłam, to często podczas takich spotkań jak to dzisiejsze dostaję od fanów ten kefir lub inne zastępcze – żartowała Masłowska.
Dorota Masłowska w świecie literackim zadebiutowała powieścią „Wojna Polsko – ruska pod flagą biało-czerwoną”, która wywołała wiele emocji. Później przedstawicielka młodego pokolenia została laureatką literackiej nagrody Nike, którą otrzymała za „Pawia Królowej”. Poza książkami spełnia się także w pisaniu sztuk teatralnych, które grane były na całym świecie. Największym sukcesem w tej dziedzinie była nagroda Ministra Kultury, którą otrzymała w 2008 roku za sztukę „Między nami dobrze jest”.
/Tekst i foto: Artur Ciachowski/