Strona główna Wydarzenia Strzegom Pierwszy Marsz Pamięci więźniarek niemieckiego AL Graben

Pierwszy Marsz Pamięci więźniarek niemieckiego AL Graben

0

Z ulicy Milenijnej 3 pod pomnik Ofiar Niemieckiego Reżimu Nazistowskiego przy ulicy Wałbrzyskiej w Strzegomiu wyruszy pierwszy Marsz Pamięci. Odbędzie się w najbliższą sobotę 8 lutego. Regionalista i jego inicjator Krzysztof Kaszub podkreśla, że wydarzenie ma upamiętnić marsz śmierci więźniarek, który wyruszył 80 lat temu z obozu AL Graben.

Odsłonięcie pomnika w 2019 roku. Na zdjęciu ocalałe więźniarki AL Graben. Fot archiwum Swidnica24.pl

– Marsz Pamięci ma być upamiętnieniem marszu śmierci, który rozpoczął się 8 lutego 1945 roku. Godzina 6.00 rano, wyjście z obozu (AL. Graben przyp. red) w kierunku filii obozu Flossenbrug – oczywiście pieszo. Później transport kolejowy – 1647 kilometrów do obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen – mówi badacz dziejów Strzegomia.

Krzysztof Kaszub podkreśla, że Marsz Pamięci to wydarzenie zarówno wspomnieniowe, jak i edukacyjne.

– Celem tego marszu jest edukacja młodzieży, którą trzeba cały czas pilnować, aby temat Holokaustu, temat więźniów obozów koncentracyjnych nigdy nie został zapomniany. Taki postawiłem sobie cel, aby obóz na Grabach nie został zapomniany – dodaje.

Marsz rozpocznie się o godzinie 16.00. Po dotarciu na miejsce pod pomnik Ofiar Niemieckiego Reżimu Nazistowskiego przy ulicy Wałbrzyskiej zaplanowano apel pamięci, przemówienia oraz czas na złożenie kwiatów i zniczy.

Współorganizator wydarzenia, gmina Strzegom, zachęca do zabrania z sobą lampek, które będą oświetlały drogę podczas marszu. Wydarzenie wspierają Związek Strzelecki Oddział Strzegom oraz Strzegomskie Centrum Kultury.

W 2019 roku przy ul. Wałbrzyskiej w Strzegomiu został odsłonięty pomnik pamięci więźniarek AL Gräben i więźniów KL Gross Rosen.

Zapomnianą historię przywrócił strzegomski pasjonat historii, Krzysztof Kaszub, który natrafił na ślady dawnego niemieckiego obozu przy ulicy Milenijnej w dzielnicy Graby. To dzięki jego staraniom wrocławski oddział Instytutu Pamięci Narodowej wspólnie z władzami Strzegomia przy wsparciu licznych sponsorów postanowił upamiętnić miejsce, gdzie młodość, zdrowie i wreszcie życie straciły dziewczęta, zatrudnione jak niewolnice do katorżniczej pracy.

„W obecnej dzielnicy Strzegomia, a wcześniej wsi Grabinie (niem. Gräben), od marca 1943 r. funkcjonował obóz pracy przymusowej. Początkowo znajdował się on pod nadzorem organizacji Schmelt. W czerwcu 1944 r. został przekształcony w filię Konzentrationslager Gross-Rosen. Przebywało w nim około 500 młodych żydowskich kobiet, pochodzących głównie z Polski, skierowanych na Dolny Śląsk z gett w Będzinie i Sosnowcu, a także z Węgier, Francji oraz Belgii. W obozie obowiązywał surowy rygor. Więźniarki były odizolowane od świata zewnętrznego i nie mogły swobodnie korespondować z bliskimi. Po przekształceniu obozu w filię KL Gross-Rosen były również bite przez strażników. Część żeńskiej załogi obozowej Arbeitslager Gffiben stanęła po wojnie przed sądami we Wrocławiu, Świdnicy i Katowicach.

Więźniarki pracowały w zakładach roszarniczych należących do firm Rüffel u. Deutsch, a następnie do firmy Falke. Były zatrudnione nie tylko przy produkcji, ale także przy transporcie i wyładowywaniu lnu. Pracowały w systemie 12-godzinnym, od 6:00 do 18:00, z godzinną przerwą na obiad. Obóz składał się z dwóch baraków mieszkalnych i kuchni z zapleczem. Więźniarki mogły korzystać z prowizorycznych łazienek i sanitariatów. Na terenie obozu znajdowała się również izba chorych, ale robotnice, które nie nadawały się już do pracy, odsyłano do obozu Auschwitz.

W lutym 1945 r. obóz zlikwidowano, a więźniarki (pieszo i koleją) skierowano — poprzez inne obozy leżące na terenie Protektoratu Czech i Moraw — do Bergen-Belsen. Tam doczekały w kwietniu 1945 r. wyzwolenia.” – czytamy na stronie IPN.

– Pamiętam te wszystkie dziewczęta, które zginęły. Jedna czwarta nas przeżyła, reszta poumierała z mrozu, tyfusu, ze wszów, z głodu, choroby w Bergen Belsen. Umierały na podłodze. Jak poumierały, to ich nie grzebali. Leżały przy barakach aż do kwietnia, do wyzwolenia – przywoływała tragiczne wspomnienia 95-letnia wówczas Lea Gleitman. Nie jestem tu po to, by opowiadać własną historię. Jestem tu wśród dusz innych więźniarekmówiła Sonia Abiri. Dwie z więźniarek, które przetrwały marsz śmierci uczestniczyły w uroczystości odsłonięcia pomnika. Obie już nie żyją.

/red./

Poprzedni artykułOSP Bolesławice organizuje zbiórkę elektrośmieci
Następny artykułKto wybuduje nowe ścieżki rowerowe na północy miasta? Prace mogą pochłonąć 1,4 mln złotych