Zielona draperia w formie kotary, śniący Jakub, aniołek w akantowej wici, wzburzone morze z latarnią, złocone kolumienki z liśćmi laurowymi… Kolejna z najbardziej reprezentacyjnych lóż w Kościele Pokoju powróciła do świetności: w październiku zakończyły się prace nad lożą Konrada Ernsta Maximiliana von Hochberg. Przez pół roku 20 osób zajmowało się bardzo czasochłonnym usuwaniem wieloletnich zaniedbań. – To był obraz nędzy i rozpaczy – przyznaje konserwator Ryszard Wójtowicz.
– Mała Loża von Hochbergów z Książa powstała w 1697 roku, w tym samym czasie, co Wielka Loża – Maximilian miał swoje miejsce tuż obok loży ojca, Hansa Heinricha II. W dokumencie z 21 sierpnia tego roku wspomina się, że hrabia von Hochberg „łaskawie zdecydował się, aby dla swej hrabiowskiej rodziny i na jej użytek, od zewnątrz [Kościoła Pokoju] wznieść kaplicę [lożę] podobną do innych wznoszonych w tym czasie przy kościele” – opowiada Wójtowicz.
– Hochbergowie byli zwolnieni z płacenia czynszu od posiadania tej loży na rzecz tutejszej parafii ewangelickiej. Przypuszczalnie była ona przez nich wykorzystywana do 1742 roku, kiedy założyli własną kaplicę na zamku Książ i przestali odwiedzać kościół w celach modlitewnych – wyjaśnia konserwator. W latach 70. i 80. XVIII wieku rada parafialna, za zgodą Hochbergów, wydzierżawiała ich miejsca urzędnikom pruskim. W loży, która ze względu na rangę rodziny jest usytuowana w doskonałym miejscu, naprzeciw ambony, zasiadała m. in. wdowa po pruskim królewskim radcy handlowym Tischendorfie oraz starosta powiatu świdnickiego von Zedlitz. Dalsze losy loży pozostają nieznane, brak jest źródeł historycznych na jej temat.
Była ona długo użytkowana i wielokrotnie naprawiana, dość prowizorycznie. Konstrukcja wymagała stabilizacji i uzupełnień w wielu miejscach, a zdemontowane drewno gruntownego oczyszczenia, dezynfekcji, impregnacji i wzmocnienia. Podłogę wykonaną wtórnie z przypadkowych desek trzeba było wymienić w 90 procentach. Zachował się natomiast strop: trzy piąte to oryginalne deski z floraturą podobną do tej ze stropu świątyni. Brakowało okładzin zewnętrznej ściany, które zostały zrekonstruowane. Odtworzono także część parapetów, na których zachowały się kartki z XVIII-XIX wieku z nazwiskami osób, które korzystały z loży. – Wydawało się nam, że drzwi są z XIX wieku, że te pierwotne nie przetrwały – mówi konserwator. Tymczasem po usunięciu prymitywnych przemalowań ukazała się XVIII-wieczna marmoryzacja i drewnopodobny laserunek, a także kształty okuć, na podstawie których Jacek Nadolski zrobił replikę zamku.
Na strop powrócił obraz, który uchodzi za alegorię Pokoju Westfalskiego. Na szczycie loży odnowiono dwa identyczne herby, opatrzone inskrypcjami o nadaniu Hochbergom przez cesarza prestiżowego tytułu: „D. R. G. V. HOHBERG” [niem. Der Reichsgraf von Hohberg] [pol. Hrabia Rzeszy von Hohberg]. Płyciny pod balustradą ukazują nieznaną miejscowość z kościołem, położoną w górach, być może majątek należący do rodziny oraz Oleśnicę z charakterystycznymi zabudowaniami zamku, kościoła św. Jana Chrzciciela i ratusza (to prawdopodobnie najstarszy zachowany widok miasta).
Hochbergowie mają swoje trzy loże w kościele, na którego budowę dali większość drewna. Trzecia, należąca kiedyś do linii z Roztoki koło Jawora czeka na renowację. – W przyszłości chcielibyśmy stworzyć wystawę o szlachcie związanej z tym obiektem – zapowiada Ryszard Wójtowicz. Hochbergowie, zwani śląskimi Medyceuszami, byli mecenasami sztuki i znacząco wpłynęli na dzieje Śląska, gdzie posiadali liczne rezydencje.
Konrad Ernst Maximilian von Hochberg, który zmarł w 1742 roku w Rumunii, w wieku 59 lat, był cesarsko-królewskim radcą konsylium cesarza Karola VI oraz rycerzem Orderu Orła Czarnego. Był trzykrotnie żonaty, po ojcu odziedziczył Mieroszów i Książ. Jego imię nosi najlepiej zachowana na Śląsku barokowa, pałacowa sala reprezentacyjna. Hrabia nie tylko wybudował Salę Maksymiliana, ale także wschodnie skrzydło – dzięki tej przebudowie Książ przestał być obronnym zamkiem, a stał się imponującą arystokratyczną rezydencją.
/Kościół Pokoju, opr. mn/