Nie rozmawia się o autorce reformy oficjalne, ale prywatnie nie jest chwalona za wprowadzane w oświacie zmiany. Takie informacje przekazała w wywiadzie dla „naTemat” Urszula Kruczek, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego w Świebodzicach.
„Z tego miasta pochodzi minister edukacji. Tu przez lata była nauczycielką, a także dyrektorką Liceum Ogólnokształcącego. Tu, do gimnazjum, chodziły jej córki. W Świebodzicach są dwa publiczne. Również tu, jak w całej Polsce, czuć chaos. I niewiedzę, co dalej. – To przykre, że minister pochodzi akurat stąd. Nie znam nikogo, kto byłby z niej dumny. Myślę, że jak przestanie być ministrem to w mieście będzie ogólna radość – mówi naTemat Urszula Kruczek, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego w Świebodzicach, nauczyciel z wieloletnim stażem.
Minister edukacji pochodzi z pani miasta…
Niestety. To przykre. I trochę boli.
Jak jest odbierana w Świebodzicach?
My na pewno nie jesteśmy z niej dumni. Nie znam osoby, która byłaby dumna z pani minister, ale na pewno takie osoby też są. W moim środowisku raczej uważamy, że jest to wielka plama, którą minister dała.
Rozmawia się o niej w mieście?
Oczywiście. Ale w prywatnych rozmowach. Oficjalnie nikt nie chce rozmawiać na ten temat. Nieoficjalnie jest oburzenie. Pani minister z jednej strony mówi o ogromnym szacunku dla nauczycieli, ale z drugiej strony okazuje się, że wszyscy źle uczymy. W gimnazjum totalnie źle uczono, skoro są takie problemy. W liceum źle uczą, bo młodzież jest źle przygotowana do studiów.
Jak można mówić o szacunku, gdy jednocześnie deprecjonuje się pracę wszystkich nauczycieli, na każdym etapie? Jeśli pokazywane są doskonałe wyniki gimnazjów to dla pani minister są to nieprawdziwe i niewygodne dane. Po co obrażać? A pani minister, jak sądzę po jej wystąpieniach, czuje się doskonale.”
…
Cały wywiad w „naTemat”.
/opr. red./