Temat polisolokat wciąż budzi w naszym kraju wiele emocji. Liczne postępowania, pozwy zbiorowe i atmosfera niemałego skandalu, towarzyszą rynkowi ubezpieczeń już od kilku lat. Wszystko za sprawą niejasnych zasad i ukrytych zapisów, stworzonych wyłącznie po to, by wyciągnąć z klientów jak najwięcej pieniędzy.
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych elementów produktu, sprzedawanego pod nazwą „ubezpieczenia inwestycyjne”, jest opłata likwidacyjna. Dlaczego ten zapis spowodował takie zamieszanie? Odpowiadamy.
Diabeł tkwi w szczegółach
Opłata likwidacyjna to swego rodzaju umowna kara za przedwczesne rozwiązanie przez klienta umowy z towarzystwem ubezpieczeniowym. Jest to zapis niedozwolony w świetle prawa, ale niejasny sposób zapisu pozwalał ubezpieczycielom przez długi czas unikać jakichkolwiek konsekwencji. Opłaty likwidacyjne są zatrważająco wysokie – nierzadko obejmują całość zainwestowanego kapitału.
Dotychczasowy, często niejawny sposób zapisu sprawiał, że przeciętny klient dowiadywał się konieczności uiszczenia opłaty likwidacyjnej dopiero w momencie, gdy przestawał płacić składki. Działo się tak dlatego, że ten sposób inwestowania szybko okazywał się wyjątkowo nieopłacalny i nie przynosił przeciętnemu Kowalskiemu oczekiwanych zysków. A stając przed wyborem „płacić i dalej tracić lub przestać płacić i stracić większość (lub całość) zainwestowanych pieniędzy” raczej trudno zachować spokój.
Kliencie, mydlimy Ci oczy!
Kolejnymi zapisami, które często pojawiają się w temacie polisolokat, są tzw. „świadczenia wykupu” oznaczające kwotę, jaka zostanie klientowi zwrócona w przypadku odstąpienia od umowy. W praktyce to nic innego, jak zwykły zabieg mydlenia oczu, ponieważ świadczenie wykupu i opłata likwidacyjna są praktycznie tym samym. I bez względu na nazwę, jego cel jest identyczny – przejęcie jak największej części funduszy zainwestowanych przez klienta. Nikt nie lubi czuć się oszukany, dlatego na reakcję oburzonych klientów nie trzeba było długo czekać.
Światełko w tunelu
Liczne pozwy zbiorowe, skierowane przeciwko największym towarzystwom ubezpieczeniowym, pokazały drogę tysiącom oszukanych konsumentów. Do akcji wkroczyły również instytucje państwowe – z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów na czele. W efekcie, firmy takie jak AXA, Generali, Compensa, Allianz czy Nationale Nederlanden, znacząco obniżyły opłaty likwidacyjne i zobowiązały się do usunięcia ich z przyszłych umów.
Artykuł powstał we współpracy z firmą: http://www.ubezpieczenia-inwestycyjne.com.pl/