– Byłem górnikiem, instruktorem KO, ślusarzem, murarzem, tokarzem, elektrykiem, autentycznym kowbojem w Wilczej Dolinie, bankowcem, pegeerowcem, pocztowcem, foto-filmowcem, ćwikiem, zetwuemowcem, mechanikiem maszyn rolniczych, Martin Edenowcem, itd., itd., itd. – tak mówi o sobie Ryszard Latko, świdnicki dramaturg, scenarzysta i powieściopisarz, który wydał nową powieść „Miłość w czasach komuny”.
W 2015 roku Ryszard Latko otrzymał nagrodę kulturalną prezydenta Świdnicy.
Nowa powieść będzie głównym tematem spotkania, które zaplanowano na w czwartek 11 lutego o godz. 16.00 w Miejskiej Bibliotece Publicznej Filia Nr 2, ul. M. Kozara-Słobódzkiego 21a w Świdnicy. Rozmowa z autorem głośnej sztuki teatralnej „Tato, tato, sprawa się rypła” to kolejne wydarzenie w ramach projektu Świdnica Coolturalnie. Powstał on z myślą o świdniczanach, którzy chcą poznać historię miasta i regionu oraz jego kulturę i szeroko pojętą sztukę. Istotą projektu jest udowodnienie, że kultura jest cool – ciekawa, fajna, trendy.
Ryszard Latko tryumfy święcił pod koniec lat 80-tych XX wieku. Jego sztuka „Tato, tato sprawa się rypła” była przebojem scen teatralnych w całej Polsce. Latko jest autorem scenariuszy słuchowisk radiowych, monodramów i szkiców literackich.
Fragment powieści „Miłość w czasach komuny” Ryszarda Latko:
Szedł ulicą przeliczając drobne, które mu się zawieruszyły w kieszeni. Wystarczyło akurat na pięć papierosów. Kupił je w mijanym kiosku, już zawinięte w strzęp gazety i przygotowane dla niezamożnych klientów. Zaraz wyjął jednego i rozglądał się za jakimś palaczem, aby mu użyczył ognia lub zapałki. Tak się rozglądając doszedł do zaułka, gdzie mieściła się dekoratornia firmy handlowej. Szczepan śmiało otwarł drzwi i wszedł do środka. Trącony dzwonek oznajmił jego przybycie.
Przy dużej planszy z paździerzowej płyty stał Witek i chałturzył po godzinach, malując propagandowe hasło. Powoli, na białym tle, wyłaniała się czerwona, zaciśnięta, robotnicza pięść.
– Cześć Witek! – zawołał Szczepan i przysunął sobie krzesło bliżej stołu.
Witek nie odpowiedział, gwiżdżąc nowoorleański kawałek. Miał na sobie jasnobrązową kamizelkę z cielęcej skórki, jak prawdziwy artysta, a z kieszonki wystawały mu droższe papierosy; wskazywało na to cynfoliowe opakowanie w połyskującym celofanie.
Szczepan wyjął z kieszeni zawiniątko tanich sportów i chwilę w nim gmerał, obmacując tytoniowe gnioty. Wreszcie wyjął jednego i zapalił leżącymi na stole zapałkami. Wtedy Witek odwrócił się i wyciągnął w kierunku Szczepana szczupłą rękę. Ten zaś uczynił podobnie podnosząc się z krzesła. Witek zignorował jednak powitalny gest, uśmiechnął się głupawo patrząc Szczepanowi w oczy i sięgnął po jego papierosy. Wziął w usta pierwszego lepszego i otworzył pudełko z zapałkami. Zaraz jednak je odrzucił i odpalił od Szczepana. Zaciągnął się głęboko, zakaszlał i z powrotem ujął pędzel.
– Co tam słychać, chudy literacie?! – zapytał głośno, teatralnie.
– Stara bieda – mruknął Szczepan.
– Bieda?! – zdziwił się tym samym tonem. – Boga obrażasz! Wypędź Baśkę do roboty, bo się babie w chałupie z nudów we łbie przewraca! Na lato zrób jej bachora, a na zimę spal buty, żeby na ploty nie łaziła! Jak będziecie oboje pracować, to nie będzie biedy!
Fragment opublikowany na portalu dolnoslaskosc.pl