Od tygodnia trwa wyprawa Bartosza Czarnotty, studenta z Krzyżowej, do regionu Kerala. Podróż wyjątkowa, bo związana z miłością do filmu południowych Indii. Dzięki swojemu blogowi i licznym kontaktom na portalu społecznościowym Bartosz witany jest jak dobry znajomy, budzi zainteresowanie fanów, filmowców o dziennikarzy.
Podróżnik przygotowuje dla Swidnica24.pl relacje. Oto kolejne:
7 grudnia
Trzeci dzień wyprawy na indyjskie Południe był spokojny choć naznaczony zmienną pogodą. Poświęciliśmy go na regenerację, z rzadka tylko przerywaną poruszającymi filmowymi przeżyciami w hotelowym pokoju. Nie obyło się jednak bez życzliwych pogawędek z zaciekawionymi fanami kina, bez poruszających wyrazów wsparcia i szczerej sympatii.
Dzień czwarty był bez porównania bardziej intensywny. Rozpoczął się wizytą w LuLu International Shopping Mall, największym centrum handlowym w Indiach. Wśród rozlicznych sklepów, stanowisk i miejsc rozrywki nie mogło zabraknąć kina – multipleksu należącego do znanej sieci PVR. Wybraliśmy się doń na kolejny film, tym razem Amar Akbar Anthony w reżyserii Nadirshaha. Seans wprawił nas w niejednoznaczny nastrój – mieszaninę dobrego, pokręconego humoru i bolesnej refleksji. Niestety, musieliśmy zadowolić się seansem wyłącznie w malajalam, choć być może pozwoliło to tym lepiej wczuć się w sedno obrazu.
Niedługo po wyjściu z kina odbyłem ciekawą rozmowę z dwójką kinomaniaków. Z dużą przyjemnością opowiedziałem im o mojej pasji do indyjskiego kina. Przekonałem się jednocześnie po raz kolejny, że moja wizyta odbija się dość szerokim echem w większości keralskich mediów. To niezwykle budujące doświadczenie, nawet jeśli czasem może zdawać się krępujące.
Przed opuszczeniem LuLu odwiedziliśmy też sklep z filmami, uzupełniając nasze zasoby o kilka nowych produkcji. Niedługo później wróciliśmy do hotelu, przemykając pośród nieśmiałego deszczu.
W hotelu ponownie spotkały mnie wyrazy serdeczności ze strony indyjskich przyjaciół. Ich życzliwość, bezinteresowność, serdeczność i otwartość to coś, co w zasadzie wymyka się słowom, jednocześnie zaś głęboko porusza. Prawdopodobnie nigdy nie będę w stanie odpłacić się w wystarczającym stopniu.
Można właściwie stwierdzić, że duchy ukochanych gwiazd Kerali – a więc nade wszystko Mohanlala i Mammootty’ego są wszechobecne. Przynoszą uśmiech na twarzach, przynoszą ciekawe a długie rozmowy. Dają też – co jest już znacznie mniej poetyckie – spore dochody. Reklamy z tą wielką dwójką są częstym, nieuniknionym widokiem, obojętnie czy mówimy o chipsach czy o wykwintnej biżuterii.
Dzień czwarty zamknął się późno i niespiesznie długą ,serdeczną rozmową z zaprzyjaźnionym keralskim filmowcem, Kishorem Prakashem Menonem. Poruszaliśmy najróżniejsze tematy, wspominaliśmy też co nieco o polskim kinie.
Jutro czekają mnie dwa spotkania – z dziennikarzem Vinodem V. Nairem z Reporter TV oraz z filmowcami Ismailem V.C. i Rafeedem A.P. Ich omówienie znajdzie się w mojej kolejnej relacji.
9 grudnia:
Kolejne dwa dni to kilka spotkań, okraszonych onieśmielającym wsparciem oraz rozmaitymi ciekawymi pomysłami i przemyśleniami.
8 grudnia miałem przyjemność spotkać się z producentem filmowym Ismailem V.C. oraz z jego bliskim współpracownikiem Rafeedem A.P. Podczas przeszło godzinnej rozmowy poruszaliśmy wiele tematów, począwszy od potencjału i ograniczeń keralskiego przemysłu filmowego, skończywszy zaś na informacjach na temat Polski, jej klimatu, przyrody, czy wreszcie, w niewielkim stopniu, potencjału polskiego rynku filmowego. Dzieliliśmy się przemyśleniami na temat sztuki, omawialiśmy szczegółowo specyfikę gry aktorskiej Mohanlala i Mammootty’ego. Dotknęliśmy też kwestii konfliktu między fanami tych dwóch największych keralskich gwiazd. Wskazaliśmy również jakie konsekwencje praktyczne może mieć ów antagonizm, i co można zrobić by im, choć w niewielkim stopniu, zaradzić. Już po spotkaniu pojawiła się propozycja nakręcenia filmu o mnie, z moim, gościnnym udziałem. Wstępnie wyraziłem zgodę, od razu jednak zaznaczając, że nie mam żadnego przygtowania aktorskiego.
Również 8 grudnia na prośbę reżysera Ranjitha Sankara opublikowałem na Facebooku krótką refleksję na temat jego filmu Su…Su… Sudhi Vathmeekam. Spotkała się ona z żywych odzewem udostępniono ją na oficjalnym profilu filmu, zauważył ją również znany aktor Aju Varghese.
9 grudnia spotkałem się wreszcie z dziennikarzem Vinodem V. Nairem z telewizji Reporter TV. Odwiedziłem go w redakcyjnym biurze położonym w Info Parku w rejonie Kakkanad. Przyznał, że na początku naszej znajomości absolutnie nie spodziewał się, iż kiedykolwiek spotkamy się osobiście. Gorąco zachęcił mnie do nauki malajalam, podkreślił też spore zainteresowanie keralskich mediów moją wizytą. Ja z kolei opowiedziałem mu nieco o Polsce, podkreśliłem również, że pragnę zrobić co w mojej mocy, by stopniowo wzmacniać więzy między Polską a Keralą.
Podczas spotkania poproszono mnie też o powiedzenie kilku słów na temat siły mediów oraz mego zainteresowania Keralą. Z drobną pomocą indyjskich przyjaciół wypowiedziałem też drobne pozdrowienie w malajalam.
Nie mogło zabraknąć również pamiątkowego zdjęcia z flagą gminy Świdnica. Mam nadzieję, że dzięki temu, jak również dzięki obecności tego zdjęcia w internecie, w umysłach (i sercach) indyjskich przyjaciół zapiszą się moje rodzinne strony.
Zarówno tuż przed końcem spotkania, jak i w drodze do hotelu nie zabrakło pamiątkowych zdjęć. To kolejne dowody ogromnej życzliwości i rozpoznawalności jaką mam zaszczyć cieszyć się w tym pięknym miejscu. Mam nadzieję, że swoją aktywnością na rzecz promocji indyjskiego kina zdołam choć w niewielkim stopniu spłacić ogromny dług wdzięczności tak wobec polskich jak i indyjskich przyjaciół.
Dziś (10 grudnia) mam udzielić wywiadu dla Reportera TV. Informacje o nim znajdą się w kolejnej relacji.
Podróż wsparli: Gmina Świdnica, Nadleśnictwo Świdnica, Fundusz Regionu Wałbrzyskiego, prywatni sponsorzy i Fundacja Symbioza.