Dwa razy uderzył młotkiem w głowę, potem związał łapy, włożył do worka i wyrzucił jak rzecz do kontenera na śmieci, stojącego na ulicy Budowlanej w Świdnicy. Dzięki przypadkowej osobie ranny i wycieńczony kundelek przeżył. Oprawcy Ogiego staną przed sądem, prokuratura w tej sprawie dzisiaj złożyła akt oskarżenia.
Ogi tuż po wyciągnięciu ze śmietnika
Ogi po wyjeździe swoich właścicieli zamieszkał u sąsiadów, 58-letniej Stanisławy k. i 62-letniego Tadeusza G.. Oboje są bezrobotni i nadużywają alkoholu. Za opiekę dostali pieniądze, ale nie zamierzali wydawać ich na psa. Kundelek w lipcu 2014 roku przypominał szkielet, jego skórę pokryły liszaje, był zapchlony i zarobaczony, pojawiły się problemy z krążeniem. – 22 lipca Tadeusz G. uderzył psa w głowę młotkiem, zawiązał mu łapy, włożył do worka i wyrzuci do kontenera. Jak wyjaśniał, zdenerwował go stan kundelka, a przede wszystkim pchły, które roznosił po całym domu – mówi prokurator rejonowy Marek Rusin. – Mężczyzna nie krył, że chciał pozbyć się kłopotu i zabić Ogiego. Natomiast kobieta przyznała się do znęcania się nad psem. Nie był karmiony ani leczony, co doprowadziło do skrajnego wycieńczenia.
Piszczenie psa usłyszała mieszkanka Świdnicy, która wyrzucała do kontenera śmieci. Dzięki pomocy pracownika jednej z pobliskich firm udało się zwierzaka wyciągnąć. Na miejsce została wezwana straż miejska. Strażniczka Monika Wisniewska natychmiast zadbała o pomoc weterynaryjną i wkrótce znalazła Ogiemu rodzinę adopcyjną. – Dziś mieszka z nowymi, kochającymi właścicielami w domu z ogrodem, jest wyleczony i pod stałą kontrolą lekarską. Wygląda jak pączek w maśle – żartuje funkcjonariuszka.
– Tadeusza G. oskarżyliśmy o usiłowanie zabójstwa psa ze szczególnym okrucieństwem, kobietę o znęcanie się nad psem, również ze szczególnym okrucieństwem – dodaje prokurator. Obojgu grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.
/asz/