Po raz czwarty o fotel prezydenta Świdnicy powalczy Wojciech Murdzek. Lider Wspólnoty Samorządowej Ziemi Świdnickiej tym razem startuje z własnego komitetu (KWW Wojciecha Murdzka-Wspólnota Samorządowa) i po raz pierwszy z poparciem Platformy Obywatelskiej, która zrezygnowała z własnego kandydata. Jak ocenia swoje szanse? Czy boi się utraty prawicowego elektoratu? Dlaczego stawia na współprace z PO? Z Wojciechem Murdzkiem rozmawia Agnieszka Szymkiewicz.
Jak pan ocenia swoje szanse w tych wyborach? Kandydatów na prezydenta Świdnicy jest sporo i są mocno zdeterminowani.
Te osoby cały czas były mocno zdeterminowane, bo przecież z niektórymi kandydatami w szranki wyborcze z sukcesem już stawałem. Zamierzam to powtórzyć, nie z kalkulacji politycznej i chęci konkurowania z kimkolwiek, ale z przekonaniem, że pracy i pomysłów mam jeszcze bardzo dużo. W związku z tym nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem ani liczba kandydatów ani kto kandyduje. Poddać się weryfikacji mieszkańców co cztery lata trzeba i przy czwartym razie, przy kolejnej kadencji prezydenckiej jest standard, wkalkulowany w te pracę i przygodę.
A jakie są szanse Wspólnoty Samorządowej na miejsca w Radzie Miejskiej? Tym razem walka o wiele trudniejsza, bo od tych wyborów obowiązują okręgi jednomandatowe.
Na pewno staramy się zwracać uwagę na to, że jest konieczne inne podejście. Teraz już nie tylko trzeba myśleć o odpowiedzialności za całe miasto, ale wejść w szczegóły w różnych punktach jego punktach. Wiem, że są mieszkańcy, których bardziej interesuje dziura w chodniku niż to, czy będzie jakaś wielka inwestycja. Wejście między ludzi jest koniecznością i wyzwaniem. Trzeba iść z konkretną ofertą, brać odpowiedzialność za swoją ofertę i nie można się schować „za jakąś” grupę”. Oczywiście działamy jako drużyna, ale ten smaczek jest w okręgu, gdzie trzeba się skonfrontować z innymi kandydatami.
Poparcie Platformy Obywatelskiej – mówił pan już wcześniej, że to rzecz naturalna. Nie obawia się pan utraty elektoratu związanego z Kościołem, z PiS-em, czy wreszcie dezaprobaty biskupa świdnickiego? Czy warto było ryzykować, gdy PO w Świdnicy jest bardzo słaba?
Współpraca z Platformą nie jest załatwianiem lżejszych i łatwiejszych wyborów dla mnie, tylko przekonanie, poparte doświadczeniem, że dla Świdnicy w najbliższych latach dobra współpraca z regionem jest koniecznością. Będę robił wszystko, żeby ta współpraca była dobra, bo ona owocuje wieloma milionami złotych…
Jest pan pewien, że Platforma będzie rządziła w województwie?
Tak, trzeba się starać, żeby ta kontynuacja była. Ilustrując konkretami, proszę mi wierzyć, że pozyskanie środków na Szkołę Podstawową nr 8, na ten piękny kompleks przy ulicy Ułańskiej, wyciągnięcie z listy rezerwowej Centrum Przesiadkowego – tego bez dobrej współpracy z regionem by nie było. Część projektów realizujemy w normalnym trybie zgłaszania, część jest wspólną pracą.
Ale nie boi się pan, że ceną będzie utrata elektoratu bliskiego Kościołowi, że biskupowi się to nie spodoba?
Absolutnie się tego nie boję, bo odwróci się może paru działaczy, którzy i tak już od dawna są odwróceni plecami. Ze szkodą, bo to niczego nie buduje.
Dezaprobaty zwykłych ludzi się pan nie obawia?
Nie, bo ja się nie zmieniam, ja się nie zapisuję do partii, nadal jestem osobą bezpartyjną, poglądów nie zmieniam i związku z Kościołem nigdy się nie wyrzeknę. I myślę, że ludzie właściwie oceniają rzeczywistość, natomiast mini gracze politykę przedkładają nad współpracę. Mam nadzieję, że po raz kolejny dostaną sygnał od społeczeństwa, że nie tędy droga.