Nie jest wściekła, nie obraża się na kolegów z PO, nie pali mostów. I nie rezygnuje z ambicji objęcia sterów w Świdnicy. Po tym, jak nie otrzymała rekomendacji swojej partii, startuje z własnego komitetu. To nie jest jedyna decyzja obecnej wicestarosty Alicji Synowskiej przed listopadowymi wyborami. Na świdnickiej scenie politycznej już od końca ubiegłego roku trwają polityczne przetasowania. Czy po masowych odejściach ze Wspólnoty Samorządowej i nagłej miłości PO do obecnego prezydenta miasta będą kolejne niespodzianki? Co zostanie ze świdnickiej Platformy? Z Alicją Synowską rozmawia Agnieszka Szymkiewicz.
Zdjęcie archiwalne
Jednym zdaniem zdaniem skwitowała pani w oficjalnym oświadczeniu decyzję o poparciu regionalnej Platformy Obywatelskiej dla Wojciecha Murdzka – „szanuję ją”. Jak naprawdę pani zareagowała na to, że koledzy odstawili panią na bok?
To nie jest żadną tajemnicą, że Wojciech Murdzek zabiegał o poparcie Platformy nie od dzisiaj, tylko co najmniej od 2 lat i to zarówno u byłego przewodniczącego Grzegorza Schetyny, jak i obecnego, Jacka Protasiewicza. W związku z tym liczyłam się z różnymi wariantami, choć do końca lipca tę stuprocentową gwarancję zarządu regionu miałam. Mimo wszystko poparcie dla prezydenta Murdzka nie było wielkim zaskoczeniem. Szanuję tę decyzję. Każdy ma swoje argumenty, pan przewodniczący również. Dla mnie najważniejsi są świdniczanie i nie rezygnuję ze startu w wyborach.
Ale nie jest pani po prostu zła na swoich kolegów? Była pani lojalna wobec Jacka Protasiewicza, wobec swojej partii. To pani jako pierwsza z powiatu świdnickiego wprost opowiedziała się za nowym przewodniczącym w jego walce z Grzegorzem Schetyną. Nie oczekiwała pani lojalności wobec siebie?
Emocje trzeba odłożyć na bok. Pewnie, że one są, ale trzeba iść do przodu. To już poza mną.
A co pani powiedziała podczas spotkania we Wrocławiu?
Ponieważ uważam, że swoich racji trzeba bronić do końca, powiedziałam, że nie zgadzamy się i ja, i PO z powiatu świdnickiego, która poparła moją kandydaturę, z decyzją zarządu regionu. Jestem przekonana, że partia powinna mieć swojego kandydata na prezydenta, takiego lidera, który poprowadzi w wyborach także do rad gmin i powiatu. Mówiłam, że mamy szansę, że nie tak sobie wyobrażamy koalicję PO – Wspólnota Samorządowa. No, niestety, zdecydowano inaczej, ale też to rozumiem, bo zarząd patrzy bardziej pod kątem sejmiku, władzy w sejmiku.
PO wygra takim ruchem czy popełnia błąd? W tej chwili partia poza Romanem Szełemejem w Wałbrzychu nie ma więcej żadnego własnego kandydata na prezydenta w dolnośląskich miastach.
Jest to efekt uzgodnień między komitetem Rafała Dutkiewicza a PO. My tutaj, w Świdnicy, uważamy, że nie jest to najlepsze rozwiązanie, bo trzeba stawiać na swoich ludzi, którzy są wierni, zaufani, latami pracują, budują Platformę. Myślę, że wyborcy to ocenią, bo dobrze wiedzą, kto tak naprawdę ma „platformiane” poglądy, a kto tylko się pod nie podszywa. Wojciech Murdzek w tych swoich planach strategicznych chciałby najlepiej mieć poparcie zarówno PiS-u, jak i PO. Tu wyraźnie określił się w stronę PO, bo widocznie uznał, że z tego sojuszu będzie miał największe korzyści – Platforma rządzi w kraju, w sejmiku, ma wpływ na podział środków unijnych. Nie wiem, jak zareaguje na to jego stały elektorat, ale to już nie moje zmartwienie. Wyborcy sami to ocenią.
Co cała ta sytuacja oznacza dla PO w Świdnicy i powiecie? Już jest podzielona na wiele frakcji. Nie jest pani jedyną, która nie startuje z list PO. Wiesław Żurek, przewodniczący klubu radnych Platformy w Radzie Miejskiej także startuje sam.
Oczywiście, że nie wygląda to dobrze i taki był też argument, który podniosłam podczas zarządu regionu we Wrocławiu. Jeśli PO nie ma własnego kandydata, to może i będzie jakoś trwała i uda się struktury budować, ale będzie osłabiona. Może powinniśmy się wszyscy do Wspólnoty zapisać? Nie wiem. Ja stratuję z myślą o świdniczanach, bo zasługują na dobrą zmianę. Lubię ryzykować, nie pierwszy raz to robię.
A co obiecywano pani w zamian za rezygnację ze startu?
To w ogóle nie ma żadnego wpływu, na to, co się teraz dzieje. Nie chcę o tym mówić, bo nie skorzystałam z żadnej propozycji. I teraz nie ma to żadnego znaczenia. Ja wybrałam Świdnicę.
Nie obawia się pani wykluczenia z partii? Za start z własnego komitetu grozi taka kara.
Tak, liczę, się z wszelkimi konsekwencjami i jestem na nie gotowa. Jednak dodam, że Jacek Protasiewicz kilka razy publicznie podkreślił, że rozumie moją decyzję i z powodu tej decyzji nie grożą mi żadne konsekwencje polityczne.
Kogo pani zabiera Platformie na swoje listy kandydatów do Rady Miejskiej i Rady Powiatu?
Ja tę listę tworzyłam z myślą o tym, by stworzyć alternatywę dla wyborców, czyli zebrać taka grupę ludzi, którzy wspólnie ze mną będą mogli zawalczyć o przejęcie władzy po to, by Świdnicę zmienić na lepsze. Nie są to członkowie PO, nie są to osoby związane partyjnie.
Ani jedna?
To państwo się przekonają. Niebawem. Są to ludzie kompetentni, fajni, wielu startuje po raz pierwszy.
Będzie pani też startowała do Rady Powiatu z komitetu starosty Worsy. Czy to jest zapowiedź nowego ugrupowania?
Nie można tak do przodu wybiegać z myślami.
A może to tylko wyjście awaryjne?
Nie, nie, nie. To krok naturalny, bo przecież jesteśmy z panem starostą w koalicji od początku kadencji i dlatego też chcę wesprzeć tę listę.
Ale tak się składa, że Zygmunt Worsa odszedł ze Wspólnoty Samorządowej. Widać też, że jesteście zgrani. Więc pytanie o ewentualne wspólne ugrupowanie nie jest przypadkowe. Może coś z tego być więcej?
Może i tak. Czas pokaże. To także pokazuje, że prezydent Murdzek nie jest już tak silnym liderem jak 12 czy 8 lat temu. Z powiatowej Wspólnoty odeszli poważni ludzie – starosta, pani wójt (Teresa Mazurek, przyp. red.), Jerzy Ulbin, wójt Dobromierza, Władysław Gołębiowski, który startuje na wójta Marcinowic, Sabina Cebula z zarządu powiatu, które będzie startowała na burmistrza Strzegomia ze swojego komitetu. W klubie WS w Radzie Powiatu z 12 osób zostały 3. A dodatkowo prezydent ma problem w miejskiej wspólnocie. Wszyscy wiemy, że odkąd szefem miejskich struktur został Ryszard Wawryniewicz, to pojawiły się kłopoty.
Jak pani ocenia swoje szanse? PO nie podjęła decyzji o poparciu pani kandydatury także ze względu na słabe wyniki sondażowe. Wg badań, przeprowadzonych na zlecenie partii, z przełomu czerwca i lipca, Murdzek otrzymałby 38% głosów, pani 22%.
Ta różnica nie jest aż tak duża, tym bardziej, że badania były przeprowadzane na grupie 500 osób, z których połowa odmówiła udziału. Jestem z wykształcenia socjologiem, więc wiem, jak się przeprowadza badania i nie jest to reprezentatywna grupa ludzi, to po pierwsze. Po drugie, rozmowy przeprowadzano tylko z posiadaczami telefonów stacjonarnych. Nie chcę też, żeby zabrzmiało to nieskromnie, ale skoro prezydent Murdzek tak usilnie zabiegał o to, żeby Platforma nie wystawiała kandydata – i to nie jakiegokolwiek, ale Synowskiej – to znaczy, że nie jest pewny wygranej. Poza tym startowałam w 2006 roku i ta różnica była dużo większa, co PO to nie przeszkadzało. Wszystko w rękach wyborców. Zobaczymy.
Będzie jedna tura czy dwie?
Zobaczymy.
A zakładając, że dojdzie do drugiej tury i pani się w niej nie znajdzie. Kogo wówczas pani poprze?
Dzisiaj jest za wcześnie, żeby składać deklaracje. Ja jestem przekonana, że jeśli w ogóle będzie II tura, to będzie ona ze mną.