Ratownik wodny ze Świdnicy jest winny naruszenia nietykalności cielesnej nauczyciela pływania – uznał Sąd Rejonowy w Świdnicy. W tle całej sprawy jest otwarte okno na basenie i długotrwały konflikt.
24 maja 2013 roku pan Krzysztof, rehabilitant i nauczyciel pływania, prowadził lekcję z czwórką dzieci na krytej pływalni w Świdnicy. Maluchy zaczęły się skarżyć na chłód, dlatego zadecydował, że trzeba zamknąć okno, znajdujące się w górnej części basenu. Nie zauważył ratownika, pełniącego wówczas dyżur, sam więc wszedł na górę i zamknął okno. Okazało się, że ratownik jednak był w pobliżu i w wulgarnych słowach kazał panu Krzysztofowi wyjść, po czym otworzył okno. Nauczyciel ponowił próbę zamknięcia i wtedy został najpierw uderzony barkiem, a po chwili odepchnięty rękami z taką siłą, że znalazł się w powietrzu i spadł na plecy na posadzkę. Efektem było wstrząśnienie mózgu i nadwyrężenie kręgosłupa, zakończone pobytem w szpitalu. – To zdarzenie poprzedził bardzo długi konflikt. Nie godziłem się na wiele nieprawidłowości i na sposób wykonywania obowiązków przez ratowników. Chciałem jedynie normalności i cywilizowanego traktowania. Skończyło się wybuchem agresji, którego skutki zdrowotne odczuwam do dzisiaj – mówi pokrzywdzony.
W tej sprawie policja wszczęła postępowanie pod nadzorem prokuratury. Ze względu na fakt, że obrażenia były „do dni siedmiu”, nie skierowano aktu oskarżenia. Z pozwem cywilnym wystąpił pan Krzysztof. Już w trakcie procesu ratownik, Marian T., zarzucił nauczycielowi naruszenie dóbr osobistych i przekonywał, że to on został uderzony. Marian T. taką wersję przedstawił również pełniącemu obowiązki dyrektora świdnickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Po blisko roku Sąd Rejonowy w całości przyznał rację panu Krzysztofowi i uznał winę Mariana T. Dowodem były m.in. zeznania dwóch świadków zdarzenia. Sąd orzekł wobec Mariana T. karę grzywny w wysokości 1500 złotych i nakazał pokrycie kosztów sądowych oraz adwokata. Wyrok nie jest prawomocny, a Marian T. zapowiedział apelację.
W tle całej historii są zatargi między dwiema firmami, które świadczyły usługi ratownicze na krytej pływalni, a także konflikt władz miasta z dyrektorem OSiR-u, Edmundem Frączakiem. Firma pana Krzysztofa straciła kontrakt z OSiR-em na usługi ratownicze. Przetarg wygrała Pure Swim, należąca do syna Mariana T. Przez kilka lat trwały wzajemne oskarżenia o nieprawidłowości i szykanowanie. Ten konflikt był jedną z przyczyn próby odwołania Edmunda Frączaka ze stanowiska dyrektora (dyrektor wygrał proces sądowy i nadal pełni swój urząd). W tej chwili zrezygnowano z usług zewnętrznych firm na basenie. Ratownicy są zatrudniani bezpośrednio przez OSiR.
– Chcę dokończyć tę sprawę przede wszystkim po to, by zachować dobre imię i dojść sprawiedliwości – mówi pan Krzysztof. Jeśli apelacja Mariana T. okaże się nieskuteczna, zamierza o całej sprawie powiadomić zarząd WOPR-u i wystąpić do sądu przeciwko ratownikowi z żądaniem odszkodowania.
asz