Ang Lee, będący ostatnio na ustach wszystkich dzięki „Życiu Pi”, ma wiele reżyserskich wcieleń. Jest niezwykle elastyczny, ciągle poszukuje, nie zatrzymuje się przy jednym gatunku filmowym. Nie poprzestaje przy tych samych twarzach – współpracuje z różnymi ludźmi. Dzisiaj, dwa tygodnie po polskiej premierze jego najnowszego filmu, kompletnie różnego od poprzednich, chciałabym Państwu zaproponować obraz diametralnie odmienny, szalenie wartościowy oraz kontrowersyjny.
„Tajemnica Brokeback Mountain” w 2005 roku wzbudziła wielką sensację. Nadal wzbudza – poprzez podjętą tematykę jest zabroniona w Chinach, a amerykańscy konserwatyści swego czasu zebrali kilkadziesiąt tysięcy podpisów przy petycji o nienominowanie tego filmu do Oscara. Jednak Angowi Lee z całą pewnością nie zależało na rozgłosie tego typu, choć zaistniała sytuacja pokazuje dosadnie, jak potrzebna jest dyskusja (i refleksja) nad tematem podjętym przez Lee.
Przedstawiona jest nam historia wielkiej namiętności dwóch mężczyzn, która rozkwitła na tytułowej Brokeback Mountain. Po latach Jack i Ennis spotykają się: mają żony, dzieci prowadzą porządne i normalne życie. Żaden z nich nie zapomniał jednak o miłości, która połączyła ich przed laty. Choć dzielą ich kilometry, spotykają się kilka razy w roku jako ‘starzy przyjaciele’. Z różnych względów nie śmią wyjawić rzeczywistego stanu rzeczy otoczeniu, co czyni ich relację jeszcze bardziej skomplikowaną.
Jack i Ennis nie są jedynymi osobami, które cierpią przy obecnym układzie. Mimo tego, że dbają o to, by nikt nie poznał ich tajemnicy, cierpią ich żony, dzieci, rodzina. I pomimo tego, że „Tajemnica Brokeback Mountain” (tytuł wydaje mi się być niefortunnie przetłumaczony, a właściwie – tłumacz ustalił swój własny) określana jest jako melodramat, co wskazuje, że jest to film rodzaju ‘wyciskacz łez/romans’, jednak sądzę, iż Lee zdefiniował by ten obraz jego ‘dramat społeczny’. Potwierdza to reakcja pewnej części publiczności, o której wspominałam wcześniej.
Ameryka w naszych głowach to raj tolerancji i równości obywatelskiej. W omawianym filmie widzimy jednak zaścianek tego raju, zacofaną i pełną uprzedzeń krainę. Tutaj owa wolność poglądów jest, ale tylko w przypadku, gdy człowiek podporządkowuje się pod pewne pożądane schematy i normy. Taki obraz rzeczy to wspaniały argument do podjęcia dysputy o tym, jak jest rzeczywiście.
Adrianna Woźniak