Ostatnio w filmach coraz rzadziej poruszane są tematy trudne, bo ludzi do kina przyciąga najczęściej czysta komercja. Utarło się, że do takiej kontrowersyjnej tematyki bliżej Brytyjczykom, a Amerykanie nadal są mistrzami lekkich komedii. Jednak dzisiaj chciałabym zaprosić Państwa do zobaczenia filmu „Była sobie dziewczyna”, który jest koprodukcją brytyjsko-amerykańską.
Premiera była w 2009 roku, ale w Polsce, mam wrażenie, bez dużego rozgłosu. A szkoda – film jest świetnie nakręcony, wyreżyserowany, scenariusz bardzo dobry. Aktorstwo pierwszorzędne, szczególną uwagę zwraca na siebie Peter Sarsgaard (Amerykanina), który aparycją i urokiem osobistym przypomina mi Colina Firth’a, będącego symbolem współczesnego kina brytyjskiego. Niemałe zadanie aktorskie miała też Carrey Mulligan, która mając wtedy 22 lata, miała zagrać szesnastolatkę. Zrobiła to jednak z takim wdziękiem i wyczuciem, że ja po prostu postaci uwierzyłam, a to chyba największy sukces aktora.
Śledzimy losy szesnastoletniej Jenny. Jest młoda, inteligentna, chodzi do prestiżowej szkoły, ma plany na swoją przyszłość i pochodzi z dobrego domu. Poznaje Davida, mężczyznę ponad dwukrotnie starszego od niej. Zaczyna się ich burzliwy romans, który zmieni nie do poznania zarówno życie Jenny, jak i jej system wartości.
„Była sobie dziewczyna” to dramat. Zdałam sobie sprawę jak dobry, kiedy, mimochodem, sama zaczęłam zastanawiać się, co zrobiłabym na miejscu Jenny, myśleć o dylemacie i współczuć położenia. Bo film opowiada o pewnego rodzaju patologii, jednak przedstawionej w taki sposób, że nie wywołuje mechanicznie oburzenia względem bohaterów. Pokazana jest od bardziej ludzkiej strony, co pozwala identyfikować się z postaciami choć w niewielkim stopniu. A przede wszystkim – zrozumieć motywy działania Jenny (motywy Davida są już zupełnie innym tematem, o wiele bardziej złożonym niż te nastolatki).
Akcja filmu nakręconego na podstawie powieści Lynn Barber o tym samym tytule umiejscowiona została w Anglii lat 60-tych. Piękne są kostiumy, sceneria, uwidoczniona jest mentalność tamtych lat. Kino wyjątkowo klimatyczne, a co ważniejsze – poruszające.
Adrianna Woźniak