– Tam stała zagroda z dwiema sarenkami. Można było je głaskać! – w prawy róg, bliżej ulicy, wskazuje Mieczysław Pietraszewski. Przyciągające niegdyś zielenią i atrakcjami miejsce od kilkunastu lat owiane jest złą sławą. Tu umierają bezdomni, a bez względu na porę można zastać podejrzane towarzystwo.
– Czasem siadamy na ławce, ale tak z brzegu. Raczej chodzimy na plac św. Małgorzaty, bo tu można oberwać – mówi 78-letni pan Mieczysław. Gdy miał 20 lat, ogródek przy ulicy 1 Maja wyglądał zupełnie inaczej. – Bajkowo! Były sarenki, huśtawki, dwa brodziki z czystą wodą, a porządku pilnowała dwójka stróżów, kobieta i mężczyzna. Na noc ogródek zamykali.
Miejsce zabaw i wypoczynku urządzono w 1952 roku. Z ideą doktora Henryka Jordana, który pierwszy ogród założył w Krakowie pod koniec XIX wieku, niewiele miało wspólnego. Ogrody jordanowskie były bowiem nie tylko placami zabaw, ale też terenem do rozwoju fizycznego i społecznego dzieci z miast. – Jednak ten nasz był piękny, całe rodziny tu przychodziły! – zapewnia pan Mieczysław. Po tamtym ogrodzie z 1952 roku została tylko tabliczka nad zrujnowaną furtką. W latach 70-tych XX wieku plac przebudowano według PRL-owskiej mody. Po zmianach została resztka fontanny i piaskownicy. Urządzeń dla dzieci nie ma tu od co najmniej 15 lat.
W 2010 roku Rada Miasta nie przyjęła uchwały o przeznaczeniu dawnego ogrodu na sprzedaż pod kamienicę lub parking. Sprawa ucichła, tymczasem zamiary się nie zmieniły. – W planie zagospodarowania terenu Śródmieścia jest kilka lokalizacji przeznaczonych pod zabudowę plombową. Przewiduje ona, że w miejsce obecnych zaniedbanych terenów pojawią się nowe budynki z lokalami usługowymi i mieszkalnymi. Dotychczasowa praktyka pokazała, że miejsca, gdzie jest szansa na utworzenie plomb są atrakcyjne dla nowych inwestorów i mieszkańców. Taki plan dotyczy również terenu dawnego ogródka jordanowskiego – wyjaśnia Stefan Augustyn, rzecznik świdnickiego UM. – W pierwszej kolejności jednak do sprzedaży przygotowywany jest teren po przeciwnej stronie ulicy 1 Maja (między ul. Folwarczną a Kościelną). Przetarg odbędzie się jeszcze latem tego roku, a termin w sprawie sprzedaży sąsiedniego terenu nie został jeszcze wyznaczony.
To, zdaniem mieszkańców, zły pomysł. Oponuje także pan Mieczysław. – Chociaż, czasy się zmieniły, jest tak dużo samochodów, że dla dzieci to miejsce może być niebezpieczne. Ale skwer mógłby zostać.
Agnieszka Szymkiewicz