Jak dla mnie, osiem części przebojowego „American Pie”, to już zbyt wiele. Ale niedługo po premierze „Zjazdu absolwentów” do kin weszli „Seksualni, niebezpieczni” oraz „Projekt X”. Bracia niemalże syjamscy. Ale, jak wiadomo, naśladownictwo najwyższą formą uznania, mogą się więc cieszyć twórcy American…
Dobrze wiedzieć, że nie tylko w Polsce dzieje się źle z kinem komercyjnym! (Chociaż niektórzy sądzą, że jeśli coś jest komercyjne, to od razu złe). Poziom, który reprezentują wyżej przytoczone produkcje, jest tak żenujący, że polskie ‘komedie’ typu „Wyjazd integracyjny”, mogą mieć status niemal kina niezależnego. Jednak pod lupę wezmę tylko jeden obraz, niech będzie to „Projekt X”.
Zanim jeszcze zobaczyłam ten film, zaintrygowało mnie w nim to, że, jak było napisane, jest kręcony z perspektywy cyfrowej kamery. Jest to coś innego, jakby nie patrzeć. Po pierwszych dwóch minutach projekcji przed oczami, oprócz, oczywiście, obrazu, malowały mi się angielskie przekleństwa i słowa niecenzuralne. Latały mi po głowie i brzmiały w uszach cały czas. Po kwadransie jakość nagrania i ogólnie zdjęcia zaczęły mnie bardzo drażnić, ale to naturalne przy takim rodzaju rozwiązania.
Słowem filmu „Lady” było poruszający. Wyrazem „Projektu X” jest słowo żenujący. Żenująca jest historia, dialogi, wszystko. Może jestem nazbyt subiektywna, ale poczucie humoru tego typu w ogóle do mnie nie przemawia…
Polecam osobom, którym nie zależy na kinie wysokich lotów i którym bliska jest wrażliwość chłopaków z „American Pie”. Być może znajdą one w tym filmie coś, czego nie ma w innych produkcjach, a jest nowatorskie lub szczególne.
Adrianna Woźniak