W pierwszym tygodniu nowego roku przed aresztem śledczym w Świdnicy przytomność straciła kobieta, oczekująca na widzenie z jednym z osadzonych. Udało się ją uratować dzięki szybkiej akcji strażników. Czy byłoby bezpieczniej, gdyby ludzie czekali w cywilizowanych warunkach, a nie – jak obecnie – na ulicy, bez względu na pogodę?
– To był pierwszy taki przypadek w naszej historii – twierdzi Łukasz Zamerski, rzecznik prasowy świdnickiego aresztu. – Funkcjonariusze są dobrze przeszkoleni w udzielaniu pierwszej pomocy, co pokazali mł.chor. Artur Laszecki i plut. Piotr Wawrzyniak. Trudno ocenić, czy do tej sytuacji by nie doszło, gdyby była poczekalnia.
Stanie przed wejściem do aresztu nie jest przyjemne. – To nie moja wina, że mój mąż tu trafił – mówi pani Irena. – Kiedy tak stoję w tłumie przed wejściem, mam wrażenie, ze wszyscy przechodnie myślą o mnie z politowaniem, a może sądzą, że ja też coś złego zrobiłam. To bardzo przykre i lepiej by było, gdyby można było gdzieś w pomieszczeniu poczekać na swoją kolej.
Do 1989 roku Areszt Śledczy wynajmował na poczekalnię od miasta lokal po drugiej stronie ulicy, gdzie obecnie mieści się sklep obuwniczy. – Były też plany przebudowy budynków bramnych i administracji, ale właśnie wówczas, pod koniec lat 80-tych stan osadzonych był mały i władze więziennictwa uznały, że taka inwestycja nie jest potrzebna – wyjaśnia dyrektor aresztu Bogusław Wojtal. – Teraz taka przebudowa to bardzo skomplikowana sprawa. Po pierwsze, potrzeba kilku milionów złotych, po drugie – zgody konserwatora, bo nasz areszt to obiekt zabytkowy.
Na pewno jednak poprawił się komfort samych odwiedzin. Za 20 tysięcy złotych została odremontowana sala widzeń. Są 4 stanowiska do spotkań przez szybę i 10 stolików. Dodatkowo wybudowano toaletę. Świdnicki areszt ma także osobny pokój do spotkań indywidualnych. – To nie jest powszechnie praktykowane w polskim więziennictwie – mówi rzecznik. – Nasz pokój został utworzony z dawnej sali przesłuchań. Najczęściej osadzeni chcą się tu spotykać ze swoimi dziećmi, czasem z żonami lub konkubinami.
Czy w najbliższych latach jest jakakolwiek szansa na to, by poprawiły się także warunki oczekiwania na widzenie? – Tak naprawdę ludzie nie muszą czekać, bo na widzenia zapisuje się – na konkretną godzinę – dodaje Łukasz Zamerski. – Widzenia dla skazanych są w piątki i soboty, dla tymczasowo aresztowanych w środy i każda ostatnią sobotę miesiąca. W poniedziałki są tzw. widzenia-nagrody. Poczekalni nie możemy stworzyć wewnątrz aresztu, bo po pierwsze, nie ma miejsca, a po drugie, przepisy nie nakładają na nas takiego obowiązku. Na dużą inwestycję, niestety, nie ma pieniędzy.
asz
[photospace]