Ucichł już gwar wieczerzy wigilijnej a my, objedzeni uszkami, karpiem i innymi świątecznymi przysmakami, nie damy się omamić po raz kolejny przygodami polsatowskiego Kevina, co to sam w domu, sięgamy po książkę i oddajemy się ulubionej lekturze. Bo nie ma jak miła, ciekawa książka, która uprzyjemni czas nad filiżanką kawy lub herbaty.
Proponuję coś typowo świątecznego i niezbyt wyrafinowanego intelektualnie z bogatego dorobku Arturo Pereza-Reverte. Hiszpan od paru lat gości na naszych półkach i cieszy się dużą popularnością. Pisałem o nim już przy okazji poprzednich świąt Bożego Narodzenia. Powiadają, że wskrzesił zapomniany nieco gatunek powieści awanturniczej, przygodowej ze wszystkimi zaletami tegoż gatunku. „Ostatnia bitwa templariusza” to może być właśnie to.
Każdy, kto sięgnął po tę książkę spodziewając się wartkiej akcji, szalonych pościgów, może poczuć się rozczarowany. W „Ostatniej bitwie templariusza” wątek kryminalny jest tylko punktem wyjścia do rozważań o głęboko etycznym wymiarze, które, moim zdaniem, są w stanie poruszyć każdego człowieka.
W miarę zagłębiania się w lekturę, rozwiązanie zagadki przestaje być ważne. Ważniejsi są bohaterowie powieści, którzy muszą rozliczyć się z własnymi demonami, nawet za wysoką cenę. Piękna książka. A zagadka znajdzie rozwiązanie…
Gdzieś po drodze wplata się w to wątek romansowy, ale przede wszystkim jest to opowieść o umierającym świecie – świecie dumnej arystokracji, księży pewnych w swej wierze i wiernych ufających swoim kapłanom, a nawet przestępców mających swój kodeks honorowy; świecie, gdzie nie wszystko jest na sprzedaż, a najcenniejszym skarbem są wspomnienia. Kilka osób rozpaczliwie broni tego świata, a symbolem staje się dla nich stary, przeznaczony do rozbiórki kościółek w centrum Sewilli. Każda z postaci zmaga się ze swoimi demonami z przeszłości i ten kościół jest dla nich ostatnim bastionem wartości przez duże W. I w to kłębowisko trafia wysłannik Watykanu, mający wyjaśnić dwa tajemnicze zgony w kościele – ksiądz do zadań specjalnych, dla którego dyscyplina i przepisy stanowią podstawę egzystencji. Przyjeżdża do Sewilli i zostaje wciągnięty w gorącą atmosferę miasta, gdzie żywe emocje przeplatają się z oddechami duchów. Miłośnicy zagadek kryminalnych mogą być trochę zawiedzeni, że intryga nie posuwa się do przodu przez całą powieść. A choć rozwiązanie jest naprawdę sensacyjne, to traci znaczenie wobec innych rozwijanych wątków. Gorąco polecam. Szczególnie dla amatorów Włoch i włoskiej architektury to bardzo dobra propozycja na świąteczne popołudnie i wieczór.
Wacław Piechocki