Wywiad z, niekoniecznie tylko jedynym, pytaniem.
Nasz dzisiejszy bohater „Tkania życia” jest, jak mawia się często, stąd. Urodził się i wychował w Świdnicy, w pobliżu placu Wolności. W pobliskim Zakładzie Elektrotechniki Motoryzacyjnej zaczynał swoją pierwszą pracę. Jednak, jak większości swoich rówieśników, dość szybko stwierdził, że nie jest to pomysł na życie. Tym bardziej, że założył rodzinę i pojawił się pierworodny syn – Marcin. Zaczął sprawdzać się w pracy za granicą i właśnie tam doszedł do tego, co będzie robił. Postawił na produkcję urządzeń do składowania odpadów komunalnych. Pomysł okazał się trafiony, bo zajmuje się tym, od ponad 20 lat. Bywało, co prawda różnie, ale dzięki rzetelności i dobrej jakości swoich produktów zbudował swoją trwałą pozycję w branży. Jest solidny, rzetelny i konsekwentny w tym co robi, otwarty na nowości i nie należy do tych, którzy spoczywają na laurach. Stał się niekwestionowanym ekspertem w zakresie zagospodarowania odpadów komunalnych, przemysłowych i rozszerzył swoją ofertę o utrzymanie porządku na drogach.
Zawsze był bardzo rodzinny i to zapewne sprawiało, że część obowiązków wreszcie przekazał swojemu synowi, Marcinowi. Od ponad 5 lat Marcin prowadzi bliźniaczą firmę zajmującą się gospodarką odpadami komunalnymi. Obaj dobrze czują się w tej branży i na razie nie narzekają na brak pracy.
Tadeusz Bednarz to fan rajdów samochodowych, halowej piłki nożnej, żeglarstwa. Był czas, że codziennie musiał spędzić kilka godzin przy stole bilardowym. Teraz to już wspomnienie. Kilka lat temu potrafił wraz z Marcinem, w maju, rzucić wszystko (oczywiście nie dosłownie) i jechać na eliminacje rajdowych Mistrzostw Europy na Korsyce, w Niemczech, czy inną tego typu imprezę. Teraz Tadeusz ma nową pasję – żeglarstwo. Co roku wypływa na rejsy po Adriatyku lub Morzu Bałtyckim. Podobno podczas nich doładowuje akumulatory na dalszą część roku. Powoli staje się sybarytą i potrafi znaleźć przyjemność w nowych odsłonach życia. Uwielbia podróże, poznawanie nowych smaków i form relaksu. Niedawno z grupą przyjaciół odkrył niezwykłe przyjemności z żeglowania barką rzeczną po kanałach Holandii. Nie boi się nowych wyzwań, ale nie ma w sobie nic z szaleńca. Potrafi racjonalnie oceniać swoje możliwości i realizować je konsekwentnie. Jest pogodnym człowiekiem, z którym nie trudno znaleźć kontakt. Zawsze angażuje się na rzecz społeczności swojego ukochanego Witoszowa Górnego w którym mieszka. Nasz bohater to człowiek pracy. Wciąż coś buduje, czy przerabia. Z zarośniętego ogrodu stworzył niedużą winnicę. Dzięki swoim winogronom może rozsmakowywać się we własnych winach. W swojej winnicy ma niespotykanej wielkości, różnokolorowe krzaki lawendy. Z muzyki lubi stary, dobry rock lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Lubi niemieckie lekkie piwo i wreszcie przestał palić, co wydawało się niemożliwe. Tym najbardziej mnie zaskoczył, kiedy po latach spotkaliśmy się na tarasie rodzinnego domu. Z dystansem patrzy na otaczający nas świat tzw. polityków i ich wyczyny. Coraz mniej się z tego powodu denerwuje, bo zaczyna cenić to, co najpiękniejsze w dojrzałym życiu – święty spokój.
Czy mając już za sobą tyle doświadczeń życiowych można marzyć? A jeśli tak, to, jakie marzenia ma dzisiaj Tadeusz Bednarz?
– Jakoś nigdy nie zastanawiałem się nad tym. Moje marzenia to raczej plany. Te z kolei staram się wprowadzać w życie. Może jakiś daleki rejs? Może by najbliżsi byli zdrowi i by omijały ich złe rzeczy? O tym zapewne marzą wszyscy i nic w tym oryginalnego. Zostańmy zatem przy tym, że póki co nie mam marzeń.