Im cięższy staje się nasz kot Rysiek i im więcej świeczek pojawia się na moim urodzinowym torcie, tym mam pełniejsze przekonanie o tym, że nic tak nie wzbogaca naszego, a mojego w szczególności, życia jak prostota. W każdym elemencie codzienności. W jedzeniu, piciu, zapełnianiu czasu wolnego, a także w zapisywaniu tego, co może nie takie ważne, ale potrzebne. Nie ma nic wspanialszego niż chleb razowy od Żarnowca wypiekany od lat wg tej samej receptury i w takim samym piecu. Nie ma nic smaczniejszego niż jajecznica z jajek zniesionych przez zaprzyjaźnione kury od nie mniej znanego ich właściciela – Irka. Nie ma nic bardziej przemawiającego do potencjalnego czytelnika niż proste i niezbyt długie zdanie, wrażające jasno i klarownie to, co czasami chcę powiedzieć. Prostota, ale nie prostactwo, jest wbrew pozorom trudna do i bardzo skomplikowana.
Mam dwójkę szczególnie bliskich mi ludzi, którzy od dłuższego czasu zasypują moją skrzynkę mail-ową przeróżnymi tekstami z cyklu – „Unia Europejska zwalcza polskie zielarstwo, a Ty nic nie robisz” albo „Plamy na Słońcu wpływają na Twoje samopoczucie” albo „Tylko Ben Hellinger pozwoli Ci na uporanie się z długoterminowym kredytem lub innymi problemami rodzinnymi”, czy wreszcie „ Dotrzyj do podświadomości Twojego kota, a staniesz się jego szczęśliwym partnerem”. I zadziwia mnie, że światli i wykształceni ludzie, mądrzy, otwarci i dobrzy, w sferze własnych emocji dają się tak manipulować. Może i są alternatywne światy, siedem czy dziewięć żyć kota, tudzież mnóstwo innych „wynalazków” ery New age, może … A dla mnie siła życia tkwi w zachwycie nad nim, co z wiekiem staje się coraz większy.
Że trwa zielona, deszcz mokry, wiatr daje ochłodę – tak mało i tak wiele jednocześnie. Jeśli daję się uwieść i zmanipulować, to rzeczom oczywistym i genialnym w swojej prostocie. Może i prostak ze mnie, a może wierzę, że najważniejsze jest tu i teraz. A i tak kiedyś stanę się organiczną częścią tego, co tak mnie dzisiaj zachwyca.
Wacław Piechocki