Zapusty – inaczej – tłusty czwartek, zapowiadają ostatni tydzień karnawału. To dzień, w którym do woli można się objadać, a nawet należy! – Zjedzenie pączka właśnie dzisiaj gwarantuje powodzenie na cały rok – przypomina wielowiekowy przesąd Eugeniusz Kępa, jeden z najbardziej znanych świdnickich cukierników. Mijają 32 lata, odkąd prowadzi własną cukiernię „Kasia”, ale pączki smaży już blisko 50 lat.
– Szlify zdobywałem u mistrza Władysława Chojeckiego, to on nauczył mnie metod, które stosuję do dzisiaj – opowiada pan Eugeniusz. – Jestem tradycjonalistą, nie uznaję żadnych polepszaczy. Tajemnica prawdziwych pączków kryje się w procesie technologicznym. Zaczyna się od rozczynu, do którego dodaje się kolejne składniki. Gotowe ciasto musi leżakować co najmniej 2 godziny. Najważniejsze jednak, by wszystko robić z sercem.
Cukiernik zaczynał od pączków tradycyjnych, wyłącznie z różą albo marmoladą. Teraz puszcza wodze fantazji i proponuje nadzienie np. z adwokatem. – Ale żadnych udziwnień – zastrzega. Przed tłustym czwartkiem w cukierni „Kasia” panuje pełna mobilizacja. Przy smażeniu pracuje całą noc 10 osób. – Pączków będzie równo 15 tysięcy, tak jak co roku. – mówi pan Eugeniusz. – Przy takiej ilości nie musimy iść na żadne kompromisy i zachowujemy od początku do końca tradycyjną metodę.
Pączki uhonorowanego Orderem Uśmiechu świdnickiego cukiernika trafią dzisiaj także na stoły dzieci, pozostających pod opieką Domu Dziecka w Bystrzycy Górnej, stowarzyszeń „Serce” i Ut Unum Sint. A czy mistrz po tylu godzinach smażenia sam będzie mógł jeszcze zjeść pączka? – Oczywiście! Przecież muszę wiedzieć, co oferuję moim klientom. Przetestowałem już co najmniej cztery – dodaje ze śmiechem.
asz