Miniona sobota we Wrocławiu była jedną z tych bardziej hucznych niż zwykle. Portal muzodajnia.pl zorganizował na rynku duży koncert zatytułowany „Mikołajkowa Muzodajnia Gwiazd”. Muzodajnia to portal, który udostępnia pliki muzyczne do legalnego ściągania. Coraz więcej polskich artystów walczących z piractwem, przekazuje tam swoją twórczość. Właśnie dziesięć najchętniej pobieranych gwiazd wystąpiło na wrocławskim rynku.
Przyznam, że nie wiem co mnie podkusiło, by pojawić się na rynku w taki mróz. Widocznie chęć uczestniczenia w jednej z nielicznych o tej porze roku, dużej imprezie, przyciągnęła mnie tak jak i tysiące mieszkańców Wrocławia. Dużym plusem, była transmisja telewizyjna. Można było mieć pewność, że impreza musi zacząć się o 20.00, gdyż czas antenowy, nie toleruje opóźnienia. Tuż przed rozpoczęciem ludzi było sporo, co sprzyjało atmosferze, bo w tłumie i cieplej i weselej. Maciej Dowbor rozgrzewał tłum przed koncertem i zachęcał do wspólnej zabawy. Gdy koncert rozpoczął się, dołączyła do niego Paulina Sykut i razem zapowiedzieli występ pierwszej gwiazdy, którą była Doda. Jak zwykle artystka zaskoczyła widzów na rynku i przed telewizorami scenografią. Tym razem wyszła z kotła, w którym tancerka przebrana za wiedźmę, gotowała pewnie jakiś trujący wywar. Na kotle widniał napis „The bitch is on fire”. Ciekawe układy choreograficzne i niebanalnie przygotowana kreacja Dody nie pozwalały oderwać oczu od sceny. Bardzo dobrze wypadła również wokalnie. Ujął mnie również występ Ani Wyszkoni. Ta drobna kobietka, śpiewa tak pięknie i tak przejmująco, że nie chciałem by schodziła ze sceny. Nie słuchałem jej nigdy jakoś namiętnie, ale podczas tego występu było dużo fajnej magii. Czad i energię zaserwowali Afromental i Ewa Farna. Ich występy same bujały ludzi i rozgrzewały. Natomiast zespół Pectus porwał publiczność swoimi największymi hitami i zachęcił do wspólnego śpiewania.
Tak niska temperatura nie sprzyja śpiewaniu na żywo. Dlatego cieszyłem się, że tak wielu artystów, zdecydowało się jednak nie oszukiwać. Nie można co prawda tego powiedzieć o instrumentalistach. Ze względu na warunki pogodowe oraz charakter imprezy, podłączanie sprzętu każdemu muzykowi w 15 sekund było praktycznie niemożliwe. Więc playback w tej sytuacji był zrozumiały. Decyzja należała tylko do wokalistów, czy chcą zaśpiewać na żywo czy nie. Jakże niewielkie było moje zaskoczenie, kiedy pojawił się zespół Volver, a wokalista postanowił drugą piosenkę zaśpiewać z playbacku. Niewielkie zaskoczenie, bo akurat tę piosenkę bardzo skutecznie położył, na jednym z występów, który również widziałem. Zaskoczyłem się natomiast występem Kombii. Grzegorz Skawiński na żywo, zazwyczaj wypada bardzo dobrze, a tym razem również wybrał playback. Trudno powiedzieć, czym kierują się artyści przy takim wyborze. Często jest to zwykłe lenistwo, a czasem również choroba.
Organizatorom telewizyjnych koncertów zdarza sie traktować zebraną pod sceną publiczność, tak jak widzów przed telewizorami. Skazuje się ich na bezczynne stanie i patrzenie na pustą scenę podczas reklam. Telewizja Polsat, była pod tym względem bardziej zorganizowana i przyjazna. Artyści, którzy występowali przed reklamami, mieli przygotowany większy repertuar, by publiczność mogła się bez przerwy bawić. Gdy jednak brakło czasu, by wypełnić całą dziurę, Maciej Dowbor i Paulina Sykut, rozgrzewali publiczność opowiadając o idei Muzodajni, czy o kolejnych artystach. Ta dwójka prowadzących, przez cały koncert, była ładnym dodatkiem do imprezy. Fajnym pomysłem było wspólne puszczenie pary, by widzowie w całej Polsce, mogli zobaczyć, jak jest zimno. Całe szczęście, że za Dowbora nie wskoczył Ibisz, a za Sykut, Cichopek. Założę się, że nie zrobiliby takiego wrażenia. Na zakończenie, ponownie wystąpiła Doda w zupełnie innym stroju i fryzurze, przypieczętowując swoim fenomenalnym show do piosenki „Bad girls”, jakość tej imprezy.
Fajnie, że w grudniu mieszkańcy Wrocławia i okolic, mają gdzie się spotkać w bardzo dużym gronie i wspólnie pobawić przy znanej im dobrze z radia i telewizji muzyce. Buduje również ich zaangażowanie. Zbierają się tłumnie, uzbrojeni w 3 swetry i 4 pary skarpetek i nawet nie narzekają na mróz. Po powrocie do domu, oglądnąłem w internecie, zarejestrowany przez Polsat materiał. To zupełnie co innego. Nie da się przez to poczuć tej energii, która biła od publiczności i jaką dawali artyści. Cały czar pryska. W odbiorze materiał również nie jest łatwy. Ilość ujęć, atakujących widza ciągłą zmianą i dynamiką, powoduje oczopląs. Widocznie operatorom kamer również było bardzo zimno.
Kamil Franczak