Strona główna Magazyn Refleksje Piękniejszy świat Beaty: Herbata wroga

Piękniejszy świat Beaty: Herbata wroga

1

To, że my tak sobie obydwie z Oliśką żyjemy w zgodzie i harmonii, to – jak się często okazuje – tylko pozory. W rzeczywistości potrafimy kłócić się tak, że potem nam jest żal, że w naszej nadekspresyjnej dyskusji sięgnęłyśmy po środki najgorszego sortu, o kalibrze co najmniej nie przystającym do sytuacji.

herbaciane4W ruch więc idą wszelkie szlochy, zbolałe miny, drżenie głosu oraz emocjonalne szantaże. Efektowne jest trzaskanie drzwiami i ostentacyjne wychodzenie z pokoju. Zwykle nadużywamy też sformułowań, w których pierwszą rolę grają słowa „zawsze” i „nigdy”. Zdarza się, że rzucamy przedmiotami, telefonami i co tam w ręce wpadnie, a zimna pobieżna kalkulacja sugeruje, że da się to później naprawić. Talerzami więc nie rzucamy, bo mamy  ładne, z lawendą i kobaltową obwódką, więc nam ich trochę szkoda.

I w zasadzie powodem do kłótni może być dowolna sprawa, która nas dzieli. Czyli wszystko. Bo wiadomo, różnica pokoleń nie stoi w tym względzie po naszej stronie. Na szczęście podobieństwo temperamentów nam służy, więc to nie jest tak, że jedna strona tylko cierpi, a druga tylko się wyżywa. Ja sobie dokładamy, to po równo.

Zjednoczyć potrafi nas tylko jedno: wspólny wróg. A taki pojawił się na horyzoncie w tym tygodniu. I całe szczęście, bo miałam już deficyt Oliśkowego przytulania.

Wróg płci męskiej złożył zamówienie na herbaciane poszewki. Kolor to był ważny element tego zlecenia, co klient dwukrotnie podkreślał. Godzinę spędziłam w pracowni na przeszukiwaniu zasobów. Pamięć podpowiadała mi, że mam  w pracowni tkaninę, która powinna koncertowo wstrzelić się w ostre widełki wymagań klienta.  I znalazłam – piękny materiał w świetnym gatunku, w której herbaciany odcień grał pierwsze skrzypce; tkaninę w dwóch deseniach – czyli w kwiatki i w paski. Cóż można sobie lepszego wyobrazić… Stwierdziłam, że wystarczy dodać do tego tylko niewielkie rude akcenty, aby poszewkom nadać pazura i voilà!

Klient poszewki pooglądał i zaczął wybrzydzać. Długi pochód zarzutów sprowadzał się głównie do tego, że wyrób wydawał mu się w ogóle nie herbaciany, a  zwyczajnie żółty. Wróg okazał się być marnym psychologiem i nie wiedział pewnie, że kobiecie można powiedzieć wiele, ale nie to, że nie zna się na kolorach.

No więc się zaczęło… Ankiecie pozwoliłam sobie poddać Oliśkę. Gdy tylko wróciła ze szkoły, opowiedziałam jej całą historię i zagadnęłam o jej odczucia. W rodzinnym teście poparła moją wersję. Obydwie więc ustawiłyśmy się po jednym froncie tej batalii i stwierdziłyśmy, że nie wiemy, jaką herbatę popija ten gość, ale stanowczo powinien zmienić te roślinki. W odpowiedzi mailowej dostał jednak naszą grzeczną, ugładzoną odpowiedź, że albo godzi się na propozycję, która w naszym mniemaniu jest na maksa herbaciana, albo do widzenia. Obydwie miałyśmy świadomość, że tak się nie robi, że to histeryczne, niemerytoryczne i niemarketingowe. Obydwie też byłyśmy świadome konsekwencji. Jednak przeciwnie od oczekiwań poszewki grzeją już miejsce na kapanie w domu klienta. Wszystko więc skończyło się tym razem dobrze, ale tli się z tyłu głowy smutna myśl, że czasem stąpamy po ostrej krawędzi. Dopóki jednak stać nas na wzajemne wsparcie – obojętnie czy w obliczu wspólnego przeciwnika, czy też bez okazji – mamy poczucie bezpieczeństwa i powody do przytulania.

Beata Norbert

Po piękne drobiazgi Beaty zapraszamy do sklepu na  atrillo.pl

Poprzedni artykułW szponach zdrowej żywności
Następny artykułCzary Penelopy: Wątróbka peri-peri