Jednym marzą się tańce i pocałunki w romantycznej altanie, drugim – odsłonięcie i upamiętnienie miejsca poświęconego asowi lotnictwa, Czerwonemu Baronowi. Świdniccy społecznicy starają się ocalić od zapomnienia historyczne miejsca, po których zostały tylko kamienie.
Ale tu się całowało!
I to nie tylko z przyszłym mężem – śmieje się jedna z pań, rozprawiając się z gałęźmi i zeschłymi liśćmi. – I tańczyliśmy tu, i orkiestra grała, i fontanna tryskała! – wspominają kolejne. Wszystkie znalazły się w sporym gronie osób, które odpowiedziały na zaproszenie Świdnickiego Forum Rozwoju i wzięły udział w trzeciej akcji porządkowania miejsca, w którym jeszcze 9 lat temu stała urokliwa altana. – Jesteśmy zaskoczeni, że tak dużo osób przyszło, na kwadrans przed rozpoczęciem już było ich ze 20! – cieszy się Marcin Paluszek, szef ŚFR i wiceprzewodniczący Rady Miejskiej. – W pewnym momencie zabrakło nam narzędzi, trzeba było dowozić. Są z nami panie z Ligi Kobiet Polskich, ze Stowarzyszenia Mamy co kochamy, seniorzy, pomagają nam osadzeni ze świdnickiego Aresztu Śledczego, ale są i osoby indywidualne, które po prostu odpowiedziały na nasz apel.
– Jest też pani prezydent Beata Moskal-Słaniewska, może to dobry znak – dodaje Marek Marczewski, radny i działacz ŚFR. – Staramy się poprzez takie akcje przypominać o tym miejscu. Wierzymy, naprawdę mocno wierzymy, że w końcu znajdą się pieniądze i gdy obecne inwestycje zostaną zakończone, przyjdzie czas na wieżyczkę – mówi Marcin Paluszek, a Marek Marczewski dopowiada – wspólnie z Marcinem będziemy składali wniosek do przyszłorocznego budżetu miasta o przeznaczenie środków na odbudowę altany. Na pewno się nie poddamy!
Kopiec w Parku Młodzieżowym przy ul. Armii Krajowej, na którym stała wieżyczka, został dzisiaj oczyszczony z zarośli i wygrabiony. W zorganizowaniu akcji pomógł Urząd Miejski, dostarczając niezbędny sprzęt, worki i zapewniając wywóz odpadów. Na uczestników akcji czekały napoje i grill.
Altana stanęła w 1875 roku. Wtedy bowiem z inicjatywy podpułkownika Riebla na terenach fryderycjańskich fortyfikacji powstał pas zieleni, otaczający centrum Świdnicy. Wieżyczka przetrwała do XXI wieku. W roku 2005 ogrodzono ją wysokim płotem, a w 2007 rozebrano. Była w tak złym stanie technicznym, że cała konstrukcja mogła w każdej chwili runąć. Od 9 lat rozmontowana konstrukcja leży na terenie MZEC-u. Nie powiodły się próby pozyskania środków na renowację zabytkowej konstrukcji w ramach budżetu obywatelskiego.
Nie przywracamy miejsca kultu!
Również dzisiaj w zupełnie innej części miasta kolejna grupa społeczników postanowiła odsłonić mocno zarośnięte pozostałości po mauzoleum, poświęconym asowi niemieckiego lotnictwa z czasów I wojny światowej. Manfred von Richthofen zginął 21 kwietnia 1918 roku. W Świdnicy mieszkała jego rodzina, w domu przy ulicy Sikorskiego powstało muzeum, a w położonym obok parku na cześć lotnika wzniesiono symboliczne mauzoleum. Legenda Czerwonego Barona jest niezwykle żywa na całym świecie. W Świdnicy ta postać wciąż budzi ostre spory. – Nie chcemy absolutnie przywracać miejsca kultu! – zastrzega Piotr Tomaszewski, inicjator akcji porządkowej. – To jest część historii naszego miasta. Chcemy, by to miejsce nie zostało całkowicie zniszczone i zapomniane. Mamy nadzieję, że uda się tutaj postawić tablicę informacyjną tak dla turystów, jak i dla mieszkańców Świdnicy, z których pewnie większość nie ma pojęcia, co tu się znajdowało.
Marzeniem Piotra Tomaszewskiego jest odzyskanie popiersia Richthofena, które było integralną częścią mauzoleum. – Prawdopodobnie wciąż jest w Świdnicy – dodaje. Liczy również na wsparcie miasta w umocowaniu kamiennych murków, schodów i pomoc w usunięciu namalowanych farbą bohomazów.
W sprzątaniu obok świdniczan uczestniczyli pasjonaci historii z żarowskiego „Labiryntarium”. W porządkach wzięli udział również prezydent Świdnicy i pastor Kościoła Zielonoświątkowego. Urząd Miejski zapewnił sprzęt i worki.
Agnieszka Szymkiewicz
Zdjęcia ze sprzątania mauzoleum Piotr Tomaszewski:
