Strona główna Magazyn Refleksje Piękniejszy świat Beaty: Bigos a przyszłość dziecka

Piękniejszy świat Beaty: Bigos a przyszłość dziecka

0

Pamiętam, jak kiedyś mój dobry znajomy opowiadał mi historię o tym, jak próbował ukierunkować swojego syna na kształcenie we właściwym w jego mniemaniu kierunku. Zapragnął, aby syn stworzył sobie przyszłość wolną od materialnych trosk. Nawet jeśli nie będzie opływał w dostatki,  to aby przynajmniej nie żebrał i żył na przyzwoitym poziomie. I taką gwarancję dawała wtedy jedynie medycyna. Może jeszcze kierunki inżynierskie, ale te ze względu na niedomagania w matmie u syna wykluczyły się niejako z definicji. 

Tak więc medycyna. Jak do niej syna przekonać, aby nie odczuł zbytniej rodzicielskiej presji i aby w ramach synowskiego buntu nie zwrócił się w kierunku filozofii albo rozmaitych filologii.

Gdy więc syn razu pewnego przy rodzinnym stole wyraził swoje rozterki, zawierając je w lapidarnym „kim mam zostać?”, ojciec zastosował przebiegłą taktykę. Powiedział: „Wiesz, w czasach pokoju to ty poradzisz sobie nawet po filozofii. Gorzej jak wybuchnie wojna. Wtedy z filozofii chlebka nie będzie. W czasach wojny pieniądze przynosi jedynie gotowanie albo leczenie ludzi. No i tak sobie pomyślałam, że byłoby pięknie… Kupowalibyśmy kapustę. Całe ciężarówki kapusty. Jeszcze grzyby, cebulę i  kartofle.  Dodawalibyśmy mięcho i robilibyśmy całe kotły bigosu. Wyobrażasz to sobie??? Będziemy bogaci, jak sprzedamy cały ten bigos…”

I ta myśl o bigosie w czasie politycznych niepokojów dojrzewała w głowie latorośli mojego znajomego parę dni. Borykał się z rozterkami. Wyobrażał sobie zapach bigosu na sobie i rzeczach, które nosił. Aż wreszcie przy którymś śniadaniu oświecił ojca: „Wiesz tato, zostanę jednak lekarzem!”.

I tak wspominam sobie tę opowieść i uśmiecham się pod nosem. Uchylam czapkę przed rodzicielską przebiegłością. Patrzę przy okazji na siebie i na to, co teraz robię.  Na te tekstylia i pasmanterie. Wyzłośliwiam się, że wciąż brakuje mi umiejętności. Że ciągle muszę się uczyć nowych, obcych dla mnie rzeczy. I myślę sobie: „po cholerę mi była ta politechnika!”

Beata Norbert
Po piękne drobiazgi Beaty zapraszamy do sklepu na  atrillo.pl

 

Poprzedni artykułOłówek Pawła: święto dyni
Następny artykułCzary Penelopy: Marynowane podpieńki