Strona główna Magazyn Turystyka Belfer w podróży: Indyjski ślub

Belfer w podróży: Indyjski ślub

0

Podczas moich wypraw bardzo często trafiałam na śluby. Obserwowałam przygotowania, sesje fotograficzne czy orszaki. W Japonii miałam okazję uczestniczyć w uroczystości zaślubin. Intrygowało mnie, czy wszędzie przyrzeka się miłość, wierność i uczciwość małżeńską? Czy młodych połączyła miłość czy tradycja? Temat niby banalny, kochamy się – to bierzemy ślub. Jednak w przypadku Indii nie do końca to tak wygląda.

Społeczeństwo hinduskie podzielone jest na kasty. Teoretycznie konstytucja z 1950 roku zapewniła wszystkim równouprawnienie. Tyle jednak w teorii. Praktyka nadal dzieli ludzi na grupy, co szczególnie staje się widoczne przy kojarzeniu małżeństw. Tradycją jest, iż małżeństwa nadal są „układane” przez rodziców  i wynikają z woli rodziców. Tradycję tę starają się łamać młodzi, wykształceniu Hindusi, którzy coraz częściej zawierają związki z miłości. Ciężko jednak zmienić myślenie całego społeczeństwa.

Proces wyboru odpowiedniego męża/żony jest długotrwały. Oczywiście kandydat powinien pochodzić z tej samej kasty, ważna jest jego data urodzin, imię, horoskop.  Należy też zasięgnąć opinii astrologa, który określi czy to dobra kandydatura i kiedy najlepiej dokonać zaślubin. Często młodzi mają również możliwość spotkania się, oczywiście w gronie najbliższej rodziny. Kiedy to wszystko zostanie już ustalone, rozpoczynają się przygotowania do najbardziej radosnego dnia – ślubu!

Ceremonia ślubna  w Indiach jest bardzo skomplikowana i nie ma jednego wzorca. Wszystko zależy od tego, do której kasty się przynależy oraz w jakiej części Indii się znajdujemy.  Uroczystości ślubne mogą trwać nawet tydzień, ale mogą zamknąć się w ciągu jednego dnia.  Jak dla każdej kobiety ważny jest wygląd. Tradycyjnym strojem Hindusek jest sari.

Zapewne każda panna młoda chciałabym mieć nowe, specjalne na tę okazję sari. Oczywiście jest to możliwe wtedy, gdy ją po pierwsze na nie stać, a po drugie, gdy ma czas przed ślubem na jego zakup.  Sari jest tradycyjnym strojem noszonym przez kobiety wyznające religię hindu. Składa się z dwóch części: krótkiej bluzeczki sięgającej do tali z głęboko wykrojonym dekoltem oraz zwoju materiału, minimum 6 metrowego.  Po założeniu bluzeczki z pozostałej części materiału formujemy spódnicę, następnie przekładamy przez lewe ramię i spinamy klamrą. Zadaniem tego stroju jest podkreślenie talii i wyeksponowanie krągłych bioder.  Najlepsze to oczywiście te wykonane z jedwabiu. W przeciwieństwie do kultury europejskiej w dniu ślubu nie zakładamy koloru białego! Ta barwa zarezerwowana jest na uroczystości pogrzebowe.

Dzień przed ślubem panna młoda rozpoczyna wielkie przygotowania.  Jednym z bardzo ważnych elementów przygotowań jest wykonanie tatuażu dłoni i stóp.

Mehendi, czyli afrykański zwyczaj tatuowania sproszkowanymi liści henny, przywędrował do Indii wraz z muzułmanami w XII wieku. Zarówno wzór, jak i trwałość ma duże znaczenie. Im bogatszy wzór – tym szczęśliwsze będzie życie rodzinne, im trwalszy – tym lepsza harmonia w związku.  Hinduski przywiązują dużą uwagę do jakości henny, przeznaczają więc na to odrębną pulę pieniędzy, bo wierzą w magiczną moc tatuażu.

W dzień ślubu rozpoczynają się wielkie przygotowania  – kobiety szykują pastę z kurkumy, cześć mężczyzna szykuje miejsce do zaślubin, rozkładają stoły, znoszą zastawę.  Udało mi się podglądnąć takie przygotowania w Jajpurze, gdzie na dużym placu królował kolor niebieski.

To kolor podarowany od Boga. On stwarzając świat dał go ludziom najwięcej – w  niebie, morzach, jeziorach i rzekach.  Najważniejsi bogowie maja niebieski odcień skóry. Stąd wystrój w takim kolorze.

Oficjalny punkt zaślubin zaczyna się od momentu przybycia pana młodego.  Zazwyczaj towarzyszy temu muzyczny orszak, często tłum innych mężczyzn, pochodnie czy fajerwerki. Podczas pobytu w Indiach dwukrotnie udało mi się natknąć na orszak młodego. Pierwszy raz w Varanasi ( pisałam o nim tutaj)  w zatłoczonym tłumie nagle usłyszeć można ryk silnika i głośne bębny.

To pan młody, chciałoby się rzec – na swoim rumaku, ruszał w kierunku panny młodej. Wokół niego skupiali się inni mężczyźni, którzy przy głośnej muzyce puszczanej z magnetofonu dodatkowo przygrywali na bębnach. Wszystko to – gwarna, zatłoczona ulica, tłum ludzi tworzyło niesamowitą mieszankę chaosu.

Młodzieniec na motorze, odświętnie ubrany w garnitur na głowie miał ogromy czepiec. To tak zwana sehra specjalne nakrycie z girlandami kwiatów okalającymi twarz. Ceremonia sehra bandi, czyli nałożenia czepca, odbywa się w domu pana młodego i po niej wyrusza się po pannę młodą.

Po raz drugi miałam okazję obserwować orszak w Agrze. Tuż przed snem, było dobrze po 22.00, usłyszałam jakiś hałas za oknami. Głośne okrzyki, muzyka i tętent końskich kopyt zapowiadały zbliżającą się grupę osób.

To pan młody, w iście romantyczny sposób na białym rumaku,  podążał na swój ślub. Ubrany w odświętny strój, w blasku lampionów niesionych przez grupę mężczyzn, bardzo spokojnie przemieszczał się w stronę wybranki. Skąd tak późna godzina? Prawdopodobnie to zasługa gwiazd i oczywiście wróżbity, który stwierdził, że ta pora przyniesie małżeństwu szczęście.

Po czym rozpoznać zamężną kobietę? Na pewno nie po obrączkach, to zwyczaj zarezerwowany dla innych państw. Jest 5 podstawowych symboli kobiety zamężnej, należą do nich: bichwa – pierścienie na palce u stóp, bransoletki – po kilka na każdej ręce, mangalsutra – najczęściej złoty naszyjnik, odpowiednik obrączek. Jednak najbardziej rozpoznawalne jest bindi i sindur. Bindi to kropka na czole, symbol trzeciego oka. Mężatka powinna nosić czerwone bindi, zapewniające miłość i szczęście w małżeństwie. Natomiast sindur to to czerwony proszek, malujemy nim czerwoną kreskę  na czubku czoła, tam gdzie zaczyna się linia włosów. Symbolizuje siłę i ma pomóc indyjskiej mężatce w odganianiu złej energii z domu.

Po uroczystych zaślubinach przychodzi czas na posiłek i zabawę. Podawane dania są zazwyczaj wegetariańskie, oficjalnie nie podaje się alkoholu. Przed młodymi jeszcze jeden z najważniejszych zwyczajów – vidaai, czyli pożegnanie panny młodej z rodzicami i przekazanie jej do rodziny męża.

Dla Hindusów ślub to nie tylko związek dwóch osób, to również złączenie rodzin, w których ma królować zgoda i kompromis. Taka postawa jest zapowiedzią szczęśliwego związku… Nie zawsze jednak to związek oparty na wolnym wyborze.

Tekst i zdjęcia Marzena Zięba
Felieton pochodzi z bloga „Belfer w podróży”

Marzena Zięba, świdniczanka, nauczycielka, pasjonatka podróży. Tak pisze o sobie: Nie jestem jak Martyna Wojciechowska czy Beata Pawlikowska. Nie posiadam profesjonalnego osprzętu, nie mam tak dużej wiedzy o odwiedzanych miejscach. Ale mam pasję! Pasję odkrywania nowych miejsc, smaków i samej siebie. Pasję, która nieuchronnie wciąż pcha mnie w nowe miejsca, pozwala rozkoszować się każdą nową, odkrytą rzeczą.

Poprzedni artykułPiękniejszy świat Beaty: Słodka wymówka
Następny artykułCzary Penelopy: Duszony kurczak w białym winie