Strona główna Magazyn Turystyka Belfer w podróży: Transport w Japonii

Belfer w podróży: Transport w Japonii

0

Poruszając się po Japonii mamy możliwość wyboru wielu środków transportu: taksówki, autobusy, pociągi miejskie, metro i shinkanseny. Możemy również skorzystać z auta osobowego, należy jednak pamiętać, iż obowiązuje tu ruch lewostronny. Sami Japończycy niechętnie korzystają z tego środka transportu m.in. ze względu na duże zagęszczenie na ulicy.

Auta, które spotykamy, to w większości samochody dostawcze, służbowe czy taksówki. Prywatnymi samochodami poruszają się najczęściej w czasie weekendowych wyjazdów. Zdobycie prawa jazdy jest stosunkowo trudne. Szkolenie, tak jak w Polsce, składa się z dwóch części: teoretycznej i praktycznej. Zdecydowana większość części praktycznej odbywa się na placach manewrowych. Dopiero po osiągnięciu perfekcyjności adept może wyjechać na miasto. Podczas mojego pobytu nie udało mi się dostrzec  na ulicach miast ani jednego samochodu z nauką jazdy. Owszem place manewrowe były widoczne i najczęściej znajdowały się na obrzeżach miast. Kursy są długotrwałe i nie wszyscy decydują się je odbyć. Do egzaminu można przystąpić już przed osiągnięciem pełnoletności ( 20 lat), ale do tego czasu można jeździć jedynie z osobą pełnoletnią. Dodatkowo przez pierwsze 2 lata należy mieć naklejony z tyłu auta „zielony listek”. Analogicznie, osoby po 70 roku życia naklejają „listek” kolorowy. Prawo jazdy nie jest wydawane dożywotnio. Każdy kierowca co rok musi zdać egzamin sprawnościowy i przejść badanie wzroku. Jeśli nie przejdzie go pozytywnie, wówczas uprawnienia są odbierane i nie ma możliwości poprawy.

Naklejka na samochodzie.

Gdy Japończyk decyduje się już na kupno auta, to wybiera małe, poniżej 600 cm3. Dyktowane jest to względami ekonomicznymi, niższe ubezpieczenia, opłaty. Bardzo drogie są parkingi, np. w Tokio za 20 minut postoju zapłacimy około 10 dolarów. Nie jest natomiast drogie paliwo, 1 litr benzyny to koszt rzędu 1,20 dolara. Ciekawie też wyglądają niektóre stacje benzynowe, gdzie nie ma dystrybutora a jedynie możemy zauważyć wiszące węże do wlewu paliwa.

Stacja benzynowa

Małolitrażowe auta z łatwością rozpoznamy nie tylko ze względu na ich wielkość, ale również po tablicach rejestracyjnych, które są w kolorze żółtym. Zielone tablice posiadają auta dostawcze lub służbowe, natomiast białe należą do aut prywatnych.

Nowe samochody (na przykładzie Toyoty) to wydatek rzędu 2000000 – 3000000 jenów, czyli około 20 – 30 tysięcy dolarów. Z porównaniem do cen europejskich nie jest to wysoka cena. Japończycy użytkują auta do około 10 lat, a następnie są one sprzedawane najczęściej do Malezji, Indii czy na Syberię. Po takim czasie mają niski przebieg, wahający się w granicach 30000 km. Nie opłaca się ich dłuższe użytkowanie, ponieważ właściciel jest zobowiązany do corocznego przeglądu auta (nowe auto co 2 lata). W czasie takiej kontroli wymieniane są wszystkie elementy, które punkt serwisowy uzna, że mogły się zużyć w tym czasie. Na pewno będą to klocki hamulcowe, olej, filtry, wszelkiego rodzaju płyny, podkładki  z  czasem amortyzatory, przeguby etc.  Za stan techniczny auta nie odpowiada właściciel tylko punkt diagnozujący. W związku z tym taki coroczny przegląd jest drogi. Z tego też faktu, nie użytkuje się aut starszych – są po prostu zbyt drogie w utrzymaniu.

Turystom zdecydowanie wygodniej jest poruszać się pozostałymi środkami transportu. W samym Tokio jest ponad 20 linii metra i ponad 50 pociągów.  Bilety do metra zakupujemy w automatach.

Biletomaty w liniach metra

Po prześledzeniu mapy ( na szczęście są  napisy  po angielsku) wybieramy odpowiednią linię, miejsce docelowe i odczytujemy jaką mamy kwotę do zapłaty.

Automaty przyjmują zarówno monety jak i banknoty, bez problemu wydając nam resztę. Bilet kasujemy przy bramkach wejściowych a przy wyjściu ten sam bilet uruchamia nam bramki wyjściowe. Ważne więc jest to by podczas podróży nigdzie go nie zawieruszyć.  Podobna procedura jest w przypadku biletów na  pociąg podmiejski. Jeśli jednak przemieszczamy się shinkansenem ( szybki pociąg ) bilet należy zakupić w kasie i jest to tak zwana miejscówka.  Na bilecie znajdziemy godzinę wyjazdu i przyjazdu. Pociągi są niezwykle punktualne! To bardzo pomaga w podróżowaniu, zwłaszcza przy braku znajomości języka.

Zajmujemy miejsce wpisane na bilecie, sami Japończycy skrupulatnie się tego trzymają . Problemem więc może być zamiana między sobą miejscówkami, typu mamy miejsce przy alejce a chcemy siedzieć koło okna. Przed nami na oparciu siedzenia znajdziemy małą kieszonkę. Tam możemy umieścić swój bilecik. Gdyby nam się przysnęło wówczas konduktor bez budzenia nas sprawdzi bilet i odłoży go z powrotem. W końcu podróżny zmęczony, więc nie należy mu przeszkadzać. Jeśli zgłodniejemy czy zechcemy się czegoś napić to problem mamy rozwiązany. Po przedziałach poruszają się stewardesy z wózkami  zaopatrzonymi w napoje zimne i ciepłe, przekąski czy nawet zestawy obiadowe – najczęściej złożone z sushi.  Dodatkowo, tak jak w Polskich Liniach Inter City, znajduje się wydzielone miejsce na nasz bagaż, półki na końcu wagonu lub nad siedzeniami.

Świetnym jednak rozwiązaniem jest możliwość przestawienia siedzeń, w celu zrobienia miejsca na bagaże. W metrze czy pociągu, mieszkańcy Japonii zachowują ciszę, nie wypada głośno mówić czy rozmawiać przez telefon. Widnieją również prośby o wyciszenie telefonu czy klawiatury komputerów.  Początkowo było to dla mnie śmieszne, jednak po przejechaniu się warszawskim metrem, zrozumiałam jaki komfort w podróżowaniu mają mieszkańcy Japonii.

Bardzo praktycznym sposobem jest sposób ustawiania się podróżnych na peronie. Wyznaczone linie, napisy, numery, bramki podpowiadają ,w którym miejscu zatrzyma się nasz pociąg. Ustawiamy się wówczas gęsiego, wzdłuż wyznaczonego miejsca, zwracając uwagę na  odpowiednią liczebność oczekujących.

To bardzo porządkuje, ułatwia i przyspiesza wsiadanie. Nie jest dobrze widziane przepychanie się czy podnoszenie głosu. I pomimo często tylko 2 minut postoju, wszyscy podróżni bez większego problemu zdążają zająć miejsce w wagonie. Jeśli nie zdążymy na metro, nic straconego, kolejne pojawia się już za 2 minuty. W sytuacji pociągów obowiązuje to czasowy rozkład jazdy i ze względu na wcześniej wspomnianą punktualność lepiej się nie spóźniać.

Japońskie metro

Decydując się na autobus bądź tramwaj należy zwrócić uwagę na mały kasownik znajdujący się tuż przy wejściu do pojazdu.  Bierzemy z niego mały bilecik, którym znajdziemy numer. Przy wysiadaniu, tylko i wyłącznie przednim wejściem, płacimy za przejazd. Numer na bilecie odpowiada stacji, na której wsiedliśmy i stąd wiadomo jaką kwotę mamy uiścić.

Jeśli nie znamy połączenia lub go nie mamy, możemy skorzystać z taksówki. Możemy ją wezwać bezpośrednio w hotelu, pójść na postój przy dworcu lub zatrzymać na ulicy poprzez podniesienie ręki. Taksówki są jednak stosunkowo drogie. W Tokio samo „trzaśnięcie drzwiami” to wydatek rzędu 16 złotych. Taksówki są bardzo charakterystyczne. Jako jedyne auta dostają zezwolenie na montaż lusterek na masce. Wyglądają przez to bardzo stylowo.

Panowie obsługujący je to najczęściej bardzo uprzejmi, dystyngowani emeryci, którzy z pietyzmem podchodzą do swojej pracy. Nienaganny ubiór, czystość, uprzejmość są na porządku dziennym.  Mnie osobiście zachwycił jeden pan ubrany niezwykle elegancko: kaszkiecik, ciemne spodnie, biała koszula zapinana na spinki i do tego białe rękawiczki.  Przy wysiadaniu nie zamykamy drzwi albowiem te zamykają się automatycznie. W środku mamy nawet prośbę w języku angielskim o nie trzaskanie.

Urocza jest również stylizacja japońskiej taksówki. Wewnątrz, zamiast pokrowców, mamy piękną grubą koronkę, coś na styl firanek. Wszystko czyściutkie i w pięknej, lśniącej bieli.

Świat transportu w Japonii jest bardzo dobrze zorganizowany. Bez większego problemu możemy dojechać praktycznie wszędzie. Jedynym, ale chyba najważniejszym jest znajomość języka japońskiego.  Co prawda zazwyczaj wyświetlane są napisy w języku angielskim, ale wymaga to dużego skupienia albowiem życie tu toczy się szybko. Krótkie postoje, szybkie przesiadki, duże dworce to wszystko może nas na pierwszy rzut oka przerażać. Jednak z czasem zaczynamy bez większego problemu poruszać się w tym świecie. Zresztą przecież do odważnych świat należy. Więc w drogę!

Tekst i zdjęcia Marzena Zięba
Felieton pochodzi z bloga „Belfer w podróży”

Marzena Zięba, świdniczanka, nauczycielka, pasjonatka podróży. Tak pisze o sobie: Nie jestem jak Martyna Wojciechowska czy Beata Pawlikowska. Nie posiadam profesjonalnego osprzętu, nie mam tak dużej wiedzy o odwiedzanych miejscach. Ale mam pasję! Pasję odkrywania nowych miejsc, smaków i samej siebie. Pasję, która nieuchronnie wciąż pcha mnie w nowe miejsca, pozwala rozkoszować się każdą nową, odkrytą rzeczą.

Poprzedni artykułOłówek Pawła: Zabawa w kolory
Następny artykułWeekendowy Magazyn Swidnica24.pl